REKLAMA

Co mają wspólnego Stellantis i Ferrari? Prezesa i jego oszustwa. Skandal jak z Mody na sukces

Włoski sąd przejął majątek o wartości około 75 mln euro należący do pięciu osób - w tym prezesa Ferrari i Stellantisu Johna Elkanna. Wszystko w ramach śledztwa w sprawie domniemanych oszustw podatkowych w gronie rodziny rządzącej Fiatem od zarania jego dziejów.

Co mają wspólnego Stellantis i Ferrari? Prezesa i jego oszustwa. Skandal jak z Mody na sukces
REKLAMA

O sytuacji informuje prowadząca sprawę prokuratura w Turynie. Na liście osób objętych postępowaniem oprócz Johna Elkanna znajdziemy także: Lapo i Ginevrę Elkann - brata i siostrę Johna, Gianlucę Ferrero - jego księgowego, oraz Ursa von Grunigena - szwajcarskiego notariusza, który pełnił funkcję wykonawcy testamentu. 

REKLAMA

Moda na sukces, ale to Stellantis

Dochodzenie wszczęte na początku tego roku zarzuca Elkannowi i jego rodzeństwu niepłacenie podatków w Republice Włoskiej od majątku odziedziczonego po śmierci ich babci Marelli Agnelli w 2019 r. Była ona żoną wieloletniego prezesa Fiata - Gianniego Agnellego.

Sprawa jest częścią szerszego sporu, którego przedmiotem jest spadek pomiędzy rodzeństwem Elkannów a ich matką Margheritą o rodzinny majątek. Zdaniem prokuratorów z Turynu Marella Agnelli mieszkała we Włoszech co najmniej od 2010 r., a nie tak jak twierdzono w Konfederacji Szwajcarskiej - zatem spadek powinien podlegać opodatkowaniu we Włoszech, a nie w Szwajcarii, gdzie podatki są znacznie niższe.

Sprawy spadkowe rozpoczęły się od śmierci Gianniego Agnellego w 2003 r. Wówczas skargę złożyła Margherita Agnelli - druga córka Gianniego i Marelli, oraz matka Johna, Lapo i Ginevry Elkannów. Pierwotnie zawarła ona porozumienie ze swoją matką Marellą: zrzekła się udziałów m.in. w spółkach Fiat i Exor, w zamian za wniesienie majątku o równowartości 1,275 mld euro. Później jednak przestała uznawać ważność tej umowy, gdyż na jaw wyszła część wielkiego majątku jej ojca, o której nie wiedziała. Wtedy Margherita popadła konflikt z resztą dynastii Agnellich, który w formie sinusoidalnej trwa już dwadzieścia lat.

W obecnie toczącej się sprawie Margherita ma użyć jednej z dwóch ścieżek prawnych. Pierwsza: sprawa cywilna, w której ona jest powodem przeciwko swoim dzieciom, gdyż to one odziedziczyły majątek Marelli, a celem jest unieważnienie testamentu kobiety. Druga: skarga do prokuratury o współudział w rzekomym nierzetelnym zeznaniu podatkowym.

Więcej o włoskiej części Stellantis przeczytasz tutaj:

Szwajcaria siedliskiem problemów

Deklaracja o przebywaniu Marelli Agnelli w Szwajcarii miała stanowić część, jak to sformułowano: „kryminalnego planu mającego na celu ukrycie jego dużych aktywów i związanych z nimi dochodów przed włoskimi przepisami dotyczącymi spadków i podatków”. 

Dochody, których miała dorobić się w Szwajcarii, nie pojawiają się w zeznaniach podatkowych pani Agnelli za lata 2018 i 2019: sugerują one, że uchylała się od płacenia podatków we Włoszech. Zdaniem obrony nie była ona zobowiązana do płacenia podatków we Włoszech, ponieważ formalnie zamieszkiwała w Szwajcarii.

W uproszczeniu cały proces sprowadza się do tego, ile czasu pani Marella Agnelli spędziła we Włoszech. Jeżeli okaże się, że kobieta przebywała w kraju dłużej niż granica wyznaczona przez włoskie prawo (183 dni) - wówczas żądania włoskich władz okażą się uzasadnione i można ją będzie uznać za mieszkankę tego kraju, a tym samym żądać należności podatkowych.

Żeby ugruntować pozory o mieszkaniu Marelli za granicą, jej rodzina miała zbudować całą siatkę działań - m.in. odbieranie korespondencji w Szwajcarii, płatności jedynie ze szwajcarskich kont, czy zatrudnianie pomocy domowej w jej posiadłości tym kraju. 

Czy to zemsta?

Zajęcie zostało zarządzone przez sąd śledczy w Turynie na wniosek prokuratury i ma na celu konfiskatę, także ekwiwalentną, majątku ruchomego i nieruchomego.

Można by się zastanawiać, dlaczego nagle włoski rząd zaczął się interesować sprawą spadkową sprzed 4 lat. Pojawią się opinie, że jest to forma zemsty. Ewentualnie - używając wojennej terminologii - ofensywy w trwającym konflikcie na linii Fiat - włoski rząd.

REKLAMA

Włosi nie lubią kiedy profanuje się ich dobra narodowe - nieważne, czy chodzi o jedzenie, czy samochody. Stellantis podpadł rządowi kilkukrotnie w ciągu ostatnich miesięcy, opatrując swoje produkowane poza Półwyspem Apenińskim samochody flagą Włoch, czy nadając nazwę „Milano” dla Alfy Romeo produkowanej w Tychach. Do tego dodajmy systematyczne wynoszenie produkcji poza granice Italii. 

Wiem, że to sprawy krajowe, a nie nowy sezon „Rodziny Soprano”, lecz ciężko się nie doszukiwać takich zbieżności - szczególnie gdy mówimy o takim narodzie jak Włosi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA