Alfa Romeo Milano miała powstawać w Polsce. Ale zabrania tego prawo serowe
Tzw. prawo serowe przyjęte we Włoszech w 2003 r. określa, że konkretne włoskie nazwy mogą być stosowane wyłącznie dla produktów produkowanych we Włoszech. Dlatego też, zdaniem włoskiego ministra przemysłu Adolfo Urso, Alfa Romeo Milano nie będzie mogła powstawać pod tą nazwą w Tychach.
Z początku chodziło tylko nazwę sera Parmeggiano Reggiano, ale później obowiązywanie prawa serowego rozciągnięto na wiele innych aspektów i słów związanych z Włochami. I teraz mamy sytuację, gdzie żaden produkt wytwarzany poza Włochami nawet przez włoską markę nie może nosić włoskiej nazwy. Czyli Alfa Romeo Milano, aby mogła się tak nazywać, musiałaby powstawać we Włoszech, chociaż o dziwo niekoniecznie w Mediolanie – co już samo w sobie wprowadza w błąd. Ale gdyby nazwać ją Alfa Romeo Tychy, wszystko byłoby w porządku. Nawet premierka Włoch, Giorgia Meloni, w styczniu tego roku podkreśliła, że jeśli „chce się sprzedawać samochód na rynkach międzynarodowych i nazywać go jak perła Republiki Włoch, to taki samochód powinien powstawać we Włoszech”. Biedna Giorgia Meloni ze swoim konserwatywnym światopoglądem właśnie dowiedziała się, jak działa globalizacja. Podoba mi się, że Włosi najpierw pozwolili na rozsprzedanie swojej narodowej motoryzacji zagranicznym koncernom, a teraz piszczą że te koncerny chcą robić coś ze swoją własnością.
Co śmieszne, gdyby to było poza Unią Europejską, to Włosi mogliby tylko bezsilnie łamać makaron
Samochodów z włoskimi nazwami nieprodukowanych we Włoszech było multum. Podam kilka przykładów fotograficznych:
Ale to jeszcze nic, tego jest dużo więcej. Opel Monza. Opel Ascona. Nissan Murano. Kia Sorento. To nadal mało. Fiat Palio i Fiat Siena – oba te samochody NIE powstawały we Włoszech. Podobnie jak importowane z Brazylii Innocenti Elba. Nikomu to nigdy nie przeszkadzało. Teraz nagle to problem. Ciekawe, czy Włosi byliby też tacy wyrywni z podobnymi opiniami, gdyby chodziło o produkcję w Niemczech.
Carlos Tavares, prezes Stellantis, pogarsza sytuację swoją odpowiedzią
Twierdzi, że gdyby Alfa Romeo Milano powstawała we Włoszech, byłaby droższa o 10 tys. euro. Czyli o tyle za mało Stellantis płaci polskim pracownikom. Obawiam się raczej, że gdyby Alfa Romeo Milano powstawała we Włoszech, Stellantis zarabiałby o 10 tys. euro mniej na każdym egzemplarzu i to jest problem numer jeden. Cała ta sytuacja jest jednak kuriozalna, ponieważ jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to należy zadać sobie pytanie: dlaczego zarejestrowany w Holandii koncern Stellantis w ogóle produkuje jakieś „włoskie” samochody? Rząd Giorgii Meloni powinien niezwłocznie położyć temu kres. Albo Stellantis rejestruje się we Włoszech, albo wiele produkowane przez niego samochodów jest nielegalnych. A o Lancię Ypsilon powinni upomnieć się Grecy, w końcu Ypsilon to greckie słowo.