REKLAMA

Albo stawiamy ładowarkę, albo zmniejszamy parking do 20 miejsc. Tak będzie już w 2025 r.

Obowiązkowe stacje ładowania przy każdym budynku niemieszkalnym z parkingiem większym niż 20 miejsc – i to już od 2025 r. Oto, co nas czeka po tych zmianach.

ładowanie ev VW
REKLAMA
REKLAMA

Przeczytałem artykuł na Business Insider o tym, że w Polsce od 1 stycznia 2025 r. każdy budynek niemieszkalny z parkingiem większym niż 20 miejsc będzie musiał mieć stację ładowania samochodów elektrycznych. Moje przemyślenia po tej lekturze są zgoła inne niż te opisane. Przepis ten wprowadzi nieprawdopodobny chaos i rozróbę, a jego efektem nie będzie bynajmniej to, że sieci handlowe staną się ważnymi graczami na rynku stacji ładowania.

Przede wszystkim wzrośnie sprzedaż takich plastikowych barier

Takich, jakich używa się przy robotach drogowych, żeby kierować ruch. O dokładnie takich, znanych jako „separator u25c” albo „bariera new jersey”.

Po co? Pomyślcie, że macie sklep z 25 miejscami parkingowymi i nowa ustawa zmusza Was do zbudowania stacji ładowania. To spory koszt, skomplikowana infrastruktura, odbiory techniczne, dzikie węże. Jak podaje B.I., może to być nawet kilkanaście miesięcy oczekiwania na pozwolenie. Właściwie powinniście zacząć się interesować tym już teraz, bo potem możecie nie zdążyć i może się okazać, że wasz parking nie spełnia wymogów ustawy. Google -> blokada drogowa U25C.

Wszystkie parkingi po 1 stycznia 2025 r. będą miały 20 miejsc

Reszta będzie po prostu zagrodzona. Po co robić stację ładowania pod dyskontem w Sułowie albo Mierzęcicach? Ile tam jest samochodów elektrycznych, i ile przybędzie do stycznia 2025 r.? W Polsce ogólnie mamy 67 tys. aut elektrycznych i ta liczba owszem rośnie, ale w dużych miastach. Na pewno będą markety, które zbudują stacje ładowania, nie mam co do tego wątpliwości – tam, gdzie będzie się dawało na tym zarobić. Tam, gdzie będzie to wyłącznie powiązane z wymogami ustawy, pojawią się parkingowe wygrodzenia i limit na 20 miejsc. Nie wykluczam też bardziej kreatywnych metod, jak np. parking na 20 miejsc pod dyskontem, a obok parking niezależny, obsługiwany przez zewnętrzną firmę, ze szlabanem i inną metodą płatności.

Bzdurą jest też zapowiadany rozwój sieci szybkich ładowarek

"Oczywiście sklep może postawić u siebie na parkingu zwykłe gniazdko o mocy 3,7 kW, za pomocą którego ładuje się elektryka w 12-24 godz., ale tym na pewno nie zwabi do siebie klientów — mówi Grigoriy Grigoriev odpowiedzialny za rozwój Power Dot w Polsce i regionie Europy Środkowo-Wschodniej" – tak napisali. Mhm tak, oczywiście. Sklep przymuszony do ustawienia stacji ładowania ustawi najsłabszą stację z dostępnych, żeby mieć jak najmniej problemów z infrastrukturą. Wymuszanie podaży jakiegoś towaru kończy się tym, że ten towar jest najgorszej możliwej jakości. A potem będzie jeszcze zabawniej, bo te stacje ładowania nie będą w ogóle działać.

Nie wiem czy pan Grigoriy Grigoriev regularnie podróżuje po Polsce samochodem elektrycznym (wątpię), ale absolutną normą i standardem jest to, że ładowarka nie działa. Nawet jeśli ściągniemy daną aplikację – bo oczywiście nie można po prostu zapłacić i włączyć ładowarki, to byłoby za proste – to ładowanie i tak się nie rozpoczyna, bo nie. Przyczyna? Nie ma przyczyny. Ładowarka nie działa. Albo nie pokazuje się w aplikacji. Można sobie zadzwonić na infolinię i spędzić 15 minut słuchając muzyczki. To wszystko, jedźmy dalej, może któraś będzie działać. To są polskie realia w kwestii ładowarek.

Nie ma też co liczyć na to, że te stacje ładowania, które faktycznie powstaną, będą tanie

Będzie na nich tak drogo, jak na ładowarkach Greenway – jedynej sieci, która faktycznie działa. Jakoś trzeba będzie wszak odzyskać koszt ich budowy, licząc na ludzi, którzy nie będą mieli wyboru i wizja jazdy lawetą po rozładowaniu auta zachęci ich do skorzystania z usługi.

Podsumowując, dzięki państwowym regulacjom w kwestii stacji ładowania będziemy mieli:

  • mniej miejsc parkingowych
  • ładowarki o niższej mocy
  • brak szans na niższe ceny ładowania – przymuszenie do budowy dużej liczby ładowarek spowoduje wzrost kosztów ich powstania, które trzeba będzie jakoś sobie odbić.

Dziękujemy jeszcze raz za fantastyczne pomysły interwencjonistyczno-regulacyjne. Przypominamy też, że najtańszy samochód elektryczny w Polsce, to jest Dacia Spring, jest dwa razy droższy niż najtańszy samochód spalinowy.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA