REKLAMA

Obejrzałem dziś pięć używanych Fiatów. Nie umiecie mówić prawdy, ale nie umiecie też kłamać

Wszystkie samochody, które obejrzałem dziś pod kątem zakupu, były przegniłe. Tego się spodziewałem. Nie spodziewałem się jednak na ile sposobów można powiedzieć „auto jest przerdzewiałe”, w ogóle tego nie mówiąc.

Obejrzałem dziś pięć używanych Fiatów. Nie umiecie mówić prawdy, ale nie umiecie też kłamać
REKLAMA

Na początek ustalmy: zdaję sobie sprawę, że szukając używanego Fiata do 5000 zł zetknę się z korozją. To wręcz oczywiste. Dlatego wiem, że muszę obejrzeć sporo aut i pogodzić się z tym, że jeśli blacha będzie zdrowa, to wystąpi jakiś inny problem. Po prostu uparłem się, że skoro Panda idzie na złom, to trzeba kupić coś mniej zgniłego. Przejrzałem wczoraj ogłoszenia, wytypowałem te najciekawsze, pożyczyłem auto od żony i ruszyłem na polowanie na okazję.

Numer jeden: Panda „progi niedawno wstawione”

REKLAMA

Żółta Panda za 3999 zł, samochód bardzo ładny na zdjęciach i w bogatej wersji – 1.2, obrotomierz, elektryczne szyby, kołpaki, zderzaki w kolorze nadwozia. Oczywiście, że na zdjęciach w ogłoszeniu było już widać, że ktoś ją malował, bo z jednego boku kolorystyka mocno się różniła między elementami nadwozia, ale skoro cena była znośna, a odległość niewielka – pojechałem ją obejrzeć. Przez telefon dowiedziałem się, że progi były wstawione dwa lata temu i że samochód ogólnie jest bardzo dobry, nie wymaga żadnych inwestycji, badanie techniczne przejdzie bez problemu.

Rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Rzeczywiście progi były wstawione, ale ilość zacieków na lakierze świadczyła o jakości tej naprawy. Ja też nie jestem specjalistą od lakierowania, jednak próg w Pandzie pomalowałbym bez zacieków z użyciem kompresora bez większego problemu, więc mogę tylko domyślać się, co musiało dziać się tutaj. To jeszcze bym zniósł, ale w przedniej części tych progów już było widać bąbelki korozji, a spód samochodu został wysmarowany bitexem. Bałem się w niego popukać palcem, bo już dobrze wiem, co mogłoby się wtedy stać. Zresztą kształt, który przyjął bitex, sugerował że w środkowej części auta sytuacja nie wygląda za dobrze. Innymi słowy, ten wóz zapewne był przegniły, tyle że nie z zewnątrz – tak właśnie gniją Pandy.

Numer dwa: Fiat Albea „całe życie garażowany”

I tu również obyło się bez obecności właściciela – przekazał nam, gdzie stoi auto i pojechaliśmy je zobaczyć. Ze zdjęć wyglądało znośnie, ale widać było już korozję na końcówkach tylnych błotników. Nie mieliśmy daleko, więc ruszyliśmy zobaczyć tureckiego sedana, który według sprzedającego z którym rozmawiałem przez telefon miał być „naprawdę zdrowy dzięki temu garażowaniu”. Oględziny trwały około minuty, podczas której 10-15 sekund poświęciliśmy na zajrzeniu pod spód, a pozostałe 45 sekund na łapaniu się za głowę i krzyczeniu „nie, to nie może być prawda”. Mogę powiedzieć tylko tyle: nie wiem dokładnie co tam się działo, ponieważ szybko odwróciłem wzrok, natomiast widziałem ślady rdzy wychodzącej spod warstwy bitexu i to zakończyło temat.

Numer trzy i cztery zostały znalezione przypadkowo w autokomisie przy szosie – odrzucone z powodu wysokiej ceny, chociaż jeden był nawet rokujący.

Nasz ostatni typ tego dnia był to Fiat Panda „bardzo ładny” i także w wysokiej cenie

Według sprzedającego – właściciela komisu – samochód miał być cały bardzo zdrowy i bez korozji z wyjątkiem jednego miejsca przy tylnym kole, takiej dziurki wielkości pięciozłotówki. Dodał też coś o nalocie korozyjnym na progu (plus za szczerość). Faktycznie: dziurka była, rzeczywiście w tylnej części.

Przednia część podłogi i progów wyglądała dobrze. Niestety, prawy próg od połowy do końca był zupełnie zgniły – cóż z tego, że nie było w nim dziury? Nie było jej tylko dlatego, że jeszcze nikt jej nie zrobił, wystarczyłoby wepchnąć tam palec i z otworka o wielkości pięciu złotych zrobiłby się taki o wielkości pięciuset złotych. Nie jest to oczywiście wada dyskwalifikująca i nie da się jej porównać do stanu naszej obecnej Pandy. Ten próg można jak najbardziej wymienić i wstawić zdrowy element. Po prostu stan blacharski pozostawał w znacznej dysharmonii z ceną pojazdu. Za 3000 zł to byłaby niezła, choć już pełnoletnia Panda, za 5900 zł można już mieć wymagania.

Teraz będzie odrobina wiedzy praktycznej

Jeśli w ogłoszeniu jest napisane:

  • stan blacharski do poprawek
  • stan blacharski jak na zdjęciach
  • stan blacharski raczej dobry
  • dobry jak na swój wiek
  • ogólnie w porządku, bez większych ognisk korozji

lub cokolwiek w tym rodzaju, to oznacza wyłącznie TERMINALNIE PRZEGNIŁY. Przy czym dotyczy to ogłoszeń wystawianych przez handlarzy, bo prywatni właściciele najczęściej nie mają pojęcia w jakim stanie jest samochód. Jeśli diagnosta nic nie powiedział na badaniu, to znaczy że jest dobry i już.

Jeśli dzwonisz w sprawie auta i na pytanie o rdzę występuje zawahanie albo długotrwałe opisy z których nic nie wynika, albo sprzedający mówi, że jest „no dobrze”, „nie jest źle”, „raczej OK”, to również oznacza, że auto jest przerdzewiałe. Za pierwszym razem możesz jeszcze nie zauważyć tego zmienionego tonu głosu, tego przeciągania wyrazów, lub wręcz przeciwnie – zbyt szybkiego i chaotycznego mówienia, ale jak dzwonisz do dziewiątego ogłoszenia, to już wiesz czego się spodziewać. Ludzie bardzo dobrze umieją kłamać, ale jeszcze lepiej potrafią to kłamstwo wyczuwać.

REKLAMA

Na koniec tylko powiem: kupię Pandę II. Ma być ładna i zdrowa. Nie musi mieć żadnego wyposażenia, ani niskiego przebiegu, obojętne czy ma opłaty czy nie. Wymagam za wiele? Zapewne tak.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-24T18:39:48+02:00
Aktualizacja: 2025-04-24T17:24:25+02:00
Aktualizacja: 2025-04-24T09:20:59+02:00
Aktualizacja: 2025-04-23T19:45:39+02:00
Aktualizacja: 2025-04-23T16:23:36+02:00
Aktualizacja: 2025-04-23T10:38:01+02:00
Aktualizacja: 2025-04-22T18:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-22T11:24:57+02:00
Aktualizacja: 2025-04-21T18:10:54+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA