REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki

5 niszowych nowych samochodów wartych uwagi

Świat motoryzacji nie kończy się na Volkswagenie i Toyocie. Na rynku są też nieco zapomniane, ale warte uwagi modele. Oto pięć niszowych nowych aut dostępnych w Polsce. Jedne lubią taplać się w błocie, inne zachwycają na torze.

16.04.2018
11:35
Alpine-A110
REKLAMA
REKLAMA

Zazwyczaj wybierając samochód szukamy wśród kilku najpopularniejszych marek. A gdyby tak wyjść poza schemat? Co by było, gdyby zabawić się w rosyjskiego twardziela, francuskiego ascetę albo pójść za głosem serca i wybrać samochód ze względu na dźwięk silnika? Sprawdźmy.

1. Łada 4x4 (dawniej Niva)

Lada-Niva

Ten samochód zaskakuje. Po pierwsze dlatego, że jest nadal produkowany – a jego historia rozpoczęła się w 1977 r. Po drugie dlatego, że można go kupić w Polsce, o czym mało kto wie. Importem rosyjskich terenówek nad Wisłę zajmuje się firma Tarmot spod Poznania.

Łada występuje w dwóch wersjach nadwoziowych (3d i 5d) i dwóch odmianach wyposażenia. Tańsza o nazwie Classic to sama esencja. Droższa, Urban, ma m.in. aluminowe felgi, wygodniejsze fotele z podgrzewaniem, czy elektrycznie sterowane lusterka. Co ciekawe, każda Łada 4x4 ma w standardzie klimatyzację.

Cennik otwiera kwota 47 tys. brutto za odmianę Classic 3D. Najdroższa Niva Urban 5D to wydatek 63 tys. zł. Ewentualnie można trochę wydać na luksusy, np. 600 zł za centralny zamek z pilotem albo 900 zł za czujniki cofania. Za 2700 zł importer oferuje zamontowanie sekwencyjnej instalacji LPG.

W sam raz dla leśnika, myśliwego albo kogoś, kto chce z pogardą spoglądać na kierowców małych, miejskich SUV-ów. Jeździłbym. Bardzo. Zwłaszcza na zloty youngtimerów, prosto po wyjeździe z salonu.

2. Alpine A110

Alpine-A110-2

O Ładzie można mówić w samych superlatywach, ale akurat kwestię designu należy przemilczeć. Co innego w przypadku Alpine A110. Jest to jeden z najładniejszych obecnie produkowanych modeli, a kto uważa inaczej, ten się myli. Nie ma dyskusji!

Co więcej, ten francuski samochód jest lekki i szybki. Ma 252 KM, napęd na tył i osiąga 100 km/h w 4.5 sekundy. Pewną zagadką jest działanie obowiązkowej, dwusprzęgłowej skrzyni automatycznej, ale o tym mamy nadzieję niedługo przekonać się sami.

Dealerzy dostali polecenie, aby sprzedać wszystkie 1955 egzemplarzy specjalnej wersji First Edition w pół roku. Mimo ceny wynoszącej w Polsce 256 tys. zł, zadanie udało się wypełnić w… pięć dni. Wśród klientów było siedemnastu Polaków. Trzymam kciuki, by ta liczba się powiększyła – miło będzie widzieć więcej A110 na ulicach.

3. SsangYong Rexton

SsangYong-rexton

Poprzedni Rexton był przyjemnie staroświecki. Przejażdżka cofała kierowcę w późne lata 90., czyli czasy, w których terenówki mocno nurkowały przy hamowaniu, przechylały się na zakrętach i trzęsły się na wybojach. Wnętrze było skromne, nie było komputera pokładowego, ale… taki samochód miał dobrą cenę, ramową konstrukcję i naprawdę sporo potrafił w terenie. Nowa generacja zachowała zalety poprzednika, ale pozbyła się większości jego wad.

Aktualny Rexton lepiej jeździ, lepiej wygląda, a przede wszystkim – jest ładniejszy w środku. Ma wielki ekran, ciekawe skórzane wykończenia i nowoczesne wyposażenie, a przy tym nadal jest terenówką opartą na ramie z wielkim uciągiem na haku.

Siedmoosobowa wersja z dieslem 2.2 178 KM (jest jeszcze benzyniak 2.0 turbo) i pełnym wyposażeniem kosztuje nieco ponad 200 tys zł. W stosunku do bardziej prestiżowych konkurentów to doskonała oferta. Co prawda Rexton jest nadal wyborem dla odważnych i dla tych, którzy nie przejmują się opinią sąsiada, ale czasy się zmieniają. Z Kii i Hyundaia też kiedyś wszyscy się śmiali. Wierzę, że nadejdzie i czas SsangYonga.

4. Subaru Levorg

Subaru-Levorg

Rajdowa legenda, Colin McRae, Petter Solberg… to już przeszłość. Marka Subaru produkuje teraz auta głównie z myślą o rynku amerykańskim. Tam modele z Plejadami na masce są jednymi z tańszych i są cenione za praktyczność i bezpieczeństwo. Daleko od rajdów, prawda?

Na szczęście Levorg, czyli kompaktowe kombi Subaru, nadal świetnie się prowadzi. Zapewnia też niezłą pozycję za kierownicą, a do jego napędu ciągle służy silnik typu boxer, który bardzo przyjemnie brzmi. Oczywiście na Levorga można trochę ponarzekać: jest drogi (ponad 120 tys. zł), sporo pali, nie jest przesadnie szybki i ma dość ciasne wnętrze. Ale za to fajnie wygląda i wyróżnia się z tłumu Skód i VW. Ma też skuteczny, stały napęd na cztery koła.

Subaru to wybór świadomego kierowcy, który lubi się wyróżnić. Zupełnie jak Łada 4x4!

5. Isuzu D-Max

Isuzu-D-Max

Naszą listę „Pięć niszowych nowych aut dostępnych w Polsce” rozpoczyna i zamyka coś przyjemnie nieokrzesanego.

Moda na pickupy przeminęła w związku ze zmianami w prawie podatkowym. Na auto z długą kabiną i krótką paką nie da się już odliczyć VAT-u, więc popularność tego typu aut gwałtownie spadła. To oznacza, że teraz pickupy kupują ci, którzy faktycznie potrzebują ich do pracy, a nie do miasta.

REKLAMA

Dobry wyborem dla takich osób jest Isuzu D-Max. To jedyny osobowy model tej marki. Nie jest piękny, nie udaje modnego SUV-a, ale… to właśnie w tym tkwi jego urok. Jest to wytrzymały i dzielny w terenie wóz, a w dodatku daje poczucie, że można dojechać nim na koniec świata. Prowadzi się go w przyjemnie toporny, użytkowy sposób.

D-Maxa można kupić w wielu specjalnych wersjach – jako pomoc drogową, straż pożarną, kampera czy wywrotkę. Roboczy - taki właśnie powinien być pickup.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA