REKLAMA

Przestańcie wyrzucać dobre opony. Unia Europejska sprawi, że będziecie je dojeżdżać, aż będą łyse jak Jeff Bezos

Z badań przeprowadzonych m.in. przez firmę Michelin wynika, że europejscy kierowcy wymieniają opony, kiedy są one jeszcze całkiem dobre. Wprowadzenie testów dla opon używanych ma skłonić ich do wymieniania opon później. Oczywiście jest to wbrew interesom producentów opon, ale ma podobno znacząco zmniejszyć ślad węglowy.

mazda 323 motobieda
REKLAMA

W Europie co roku niepotrzebnie wymienia się 128 mln sztuk opon, co podnosi emisję CO2 o 6,6 miliona ton. Wszystko dlatego, że kierowcy zbyt często uznają, że już pora na wymianę, mimo że głębokość bieżnika wynosi wciąż więcej niż 3 milimetry. Unia Europejska jest zdania, że opony należy dojeżdżać do samego końca, czyli do 1,6 mm bieżnika przed ich wyrzuceniem, żeby zmniejszyć ilość odpadów i emisji dwutlenku węgla. I jak chcą ten cel osiągnąć? 

REKLAMA
zużyte opony
Jeszcze dobre.

Wprowadzą testy dla opon używanych

Podoba mi się podejście „dojedź to aż się rozpadnie”, sam je stosuję od lat. Nie wymieniam niczego co działa. Natomiast dość zabawne jest wymaganie Komisji Europejskiej, żeby opony spełniały te same normy dotyczące choćby hamowania na mokrym niezależnie od głębokości bieżnika. Komisja wymusiła na producentach, żeby nowe opony sprzedawane zgodnie z rozporządzeniem R117-04 hamowały na tym samym dystansie zarówno gdy są nowe, jak i gdy mają już bieżnik na wykończeniu. I ci producenci podobno to spełnili, choć wydaje się to fizycznie niemożliwe. Zapewne jednak testy są prowadzone w taki sposób, żeby ten wymóg dawało się spełnić – wystarczy obniżyć prędkości testowe. W końcu i tak we wszystkich miastach Europy będziemy jeździć maksymalnie 30 km/h. 

A gdyby takie podejście wprowadzić na całym świecie?

Wtedy udałoby się zmniejszyć produkcję opon o 400 milionów sztuk rocznie, a emisje – o 35 mln ton. To mniej więcej 20 proc. emisji Polski, która w 2022 r. wyniosła 185 mln ton. Wygląda więc na to, że jest o co walczyć. Zresztą z niewiadomego dla mnie względu istnieje fetysz „nowych opon” i nie brakuje ludzi uznających, że opony kilkuletnie to zasadniczo nadają się do kosza. Może jeśli regularnie jeździsz po niemieckiej autostradzie z prędkościami 180-200 km/h, to pewnie tak. Do jazdy po mieście i okazjonalnej jazdy w trasie 10-letnie opony z trzema milimetrami bieżnika są w pełni użyteczne. 

ceny opon
Nie widzę wad

Uważam, że należy w ogóle usunąć wymóg minimum 1,6 mm bieżnika. Opona ma być w takim stanie, żeby samochód dawało się łatwo i względnie bezpiecznie prowadzić. Z mojego doświadczenia wynika, że główne cechy opony, jakie są nieodzowne, aby móc z niej korzystać to:

  • jest gumowa
  • ma kształt walca
  • trzyma ciśnienie

Wszystkie purchle na oponach naruszające jej kształt albo spłaszczenie wynikające z długotrwałego postoju pojazdu – opona do śmieci. Bieżnik – jeśli jest to dobrze, jak nie ma to trzeba uważać. I to tyle. 

Natomiast zwracam uwagę na katastrofalną niekonsekwencję Unii Europejskiej

REKLAMA

Mamy dojeżdżać opony do samego końca, żeby ratować planetę. Nie zmieniać ich dopóki są dobre, będąc pewnymi że musiały przejść rygorystyczne testy zarówno jako nowe, jak i w postaci już zużytej. Zarazem jednak mamy wywalić na złom całkiem dobre samochody i kupić nowe, bo inaczej nie dojedziemy do domu z powodu strefy czystego transportu. Przypomnę, że za 3,5 roku do Warszawy nie wjedziesz autem nawet z roku 2014 (z dieslem), czyli jeśli dziś masz 11-letniego Citroena C4 1.6 HDi spalającego 5 l/100 km, to za 3,5 roku masz się go pozbyć. Co tylko potwierdza, że lobbyści przemysłu samochodowego są znacznie skuteczniejsi niż ci od opon. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA