Oto (prawie) 7 ciekawostek na temat opon, dzięki którym zabłyśniesz na każdej imprezie
Kto lubi tematy oponiarskie? Każdy lubi, wiadomo! A skoro tak, to przybywam do was z kilkoma ciekawostkami na temat tych kawałków gumy, które łączą samochód z jezdnią. Teraz każda impreza wasza - przynajmniej przez te 38 sekund zanim was wyrzucą.
Opony samochodowe zaczynały jako dosyć proste produkty, ale dziś są niezwykle zaawansowane technologicznie i w przypadku niektórych modeli można czasem odnieść wrażenie, że nie są tak bardzo dalekie od łamania praw fizyki. Samo to ich zaawansowanie sprawia, że opony są znacznie ciekawsze niż sugerowałaby to zwykła słownikowa definicja - a tutaj skupimy się na kilku mięsnych kawałkach, czyli różnego typu ciekawostkach nt. ogumienia.
1. Opony początkowo wcale nie były czarne
Były białe. Związane jest to z faktem, że naturalna guma jest właśnie koloru białego. Skąd zatem wzięła się ta czerń? Z sadzy, która była produktem ubocznym powstającym w różnych procesach przemysłowych.
Oczywiście sadzy nie zaczęto dodawać po to, żeby opony wyglądały bardziej spoko i żeby się tak szybko nie świniły. Powód był dalece lepszy i ważniejszy: chodziło o zwiększenie trwałości. Opony bez dodatku sadzy były w stanie pokonać ok. 5 tys. mil do wymiany, a nowe, czarne ogumienie pokonywało dystans mniej więcej 3-krotnie większy. Pierwszym producentem, który zaczął oferować czarne, lepsze opony, był BFGoodrich. Miało to miejsce w 1910 r.
2. Opony zdolne do jazdy z prędkością 800 km/h powstały ponad 60 lat temu
Osoby zainteresowane sportami motorowymi zapewne kojarzą markę Mickey Thompson, która zajmuje się - a jakże - produkcją ogumienia (i felg). Nazwa firmy pochodzi od imienia i nazwiska założyciela, kierowcy wyścigowego.
Thompson zamierzał pobić rekord prędkości na lądzie, ale okazało się, że na rynku nie ma opon, które by się do tego celu nadawały - zaprojektował więc własne. Co prawda osiągnięta prędkość nie była aż tak wysoka, ale tak czy owak Mickey Thompson w 1960 r. rozpędził się do 406 mph (według niektórych źródeł: 406,6 mph), czyli 653,4-654,4 km/h - a to wystarczyło, by zostać rekordzistą. Firma powstała 3 lata później.
Niestety nazwisko Thompsona łączy się z jeszcze jedną sprawą: w 1988 r. został on wraz z żoną zamordowany.
3. Jeśli macie taką możliwość, rozważcie te lepsze wersje opon
Być może zwróciliście kiedyś uwagę, że niektóre modele opon - głównie te o charakterze usportowionym lub wręcz sportowym - występują na rynku w wersjach minimalnie różniących się oznaczeniem. Przykładowo Michelin obok modelu Pilot Sport 4S ma też w ofercie Pilot Sport 4S* opracowany z myślą o samochodach BMW, natomiast w przypadku Porsche ogumienie opracowane dla aut tej marki otrzymuje dodatkową literę N w oznaczeniu - nieistotne, czy mówimy o Michelinie czy np. o Pirelli.
Takie ogumienie jest trudniej dostępne i może być droższe, ale zdarza się, że różnica cenowa nie jest duża - a wtedy warto je kupić, jeśli tylko rozmiar nam pasuje i jeśli wiemy, że geometria zawieszenia jest z grubsza podobna - co może wymagać nieco zachodu przy sprawdzaniu. Dlaczego może być warto? Ponieważ te opony są po prostu inne od wersji standardowych - i w niektórych warunkach zauważalnie lepsze.
Weźmy ww. przykład Pilot Sportów w BMW - jak można się dowiedzieć z bardzo ciekawego materiału na TyreReviews.com, PS4S* jest wykonane nie z dwóch, a z trzech rodzajów mieszanki, które nie dość, że są rozmieszczone w inny sposób niż w zwykłych, sklepowych PS4S, to jeszcze w ogóle się ze zwykłymi PS4S nie pokrywają. Efekt? Jeszcze lepsze osiągi na suchej nawierzchni i lepsze czucie auta, ale też gorsze osiągi na nawierzchni mokrej i potencjalnie niższa trwałość. Innymi słowy, w samochodzie użytkowanym na co dzień w każdych warunkach taki zakup może wymagać głębszej analizy, ale jeśli pojazd wyciągany jest z garażu tylko przy ładnej pogodzie, to zmienia to obraz rzeczy.
Założenie takich opon do samochodu o zupełnie innej, niesportowej geometrii zawieszenia może jednak skutkować nierównomiernym zużyciem ogumienia i pogorszeniem prowadzenia, dlatego ważny jest odpowiedni risercz.
4. Zużywanie się opony nie musi skutkować pogorszeniem jej osiągów
Z takiego założenia wyszedł Goodyear i faktycznie zaoferował klientom ciekawy produkt - w okolicach 2010 r. do sprzedaży weszły opony o nazwie OptiGrip. Kluczem były tutaj dwie warstwy bieżnika - gdy pierwsza z nich się zużyła, ukazywały się dodatkowe rowki do odprowadzania wody, dzięki czemu - podobno - nawet po 20, 30 tys. km OptiGripy nadal bardzo dobrze odprowadzały wodę. Sam koncern twierdził nawet, że opony OptiGrip o takim przebiegu wykazują większą odporność na aquaplaning niż nowe opony konkurencji - trochę wątpię, ale pomysł był niewątpliwie wart uwagi.
5. Fulda to wyższa klasa niż myślisz, a udowodni ci to Maybach
Ale nie mówimy o Mercedesie-Maybachu, tylko o Maybachu z lat 2002-2012, który wzorem swego przodka z lat 1909-1940 stanowił jakościową ekstraklasę - i niejako w związku z tym jedyną konkurencję dla Rolls-Royce'a. Tak się złożyło, że Fulda poszukiwała w tym czasie samochodu odpowiedniego do testów swoich nowych opon, Carat Exelero. Samochód miał być zdolny do osiągnięcia co najmniej 350 km/h i - jak można się spodziewać - także wyróżniający się.
Piszę, że można się było tego spodziewać, ponieważ ten niemiecki producent opon miał już na swoim koncie podobny epizod. W 1996 r. dogadał się z tunerem Porsche, firmą Gemballa, by ta zbudowała dla Fuldy ekstremalne auto testowe - model Extremo.
W 2005 r. historia w zasadzie powtórzyła się, ale miejsce Gemballi zajął Maybach - i specjalnie opracowany prototyp o nazwie Exelero. Ten niesamowity pojazd zbudowano na bazie Maybacha 57, ale otrzymał m.in. 23-calowe (!) felgi i wzmocniony do 700 KM silnik V12. Prędkość maksymalna? 351,45 km/h... ale nie na prostej drodze, a na słynnym owalu Nardo. Co ciekawe, nie zastosowano tu szerszego ogumienia z tyłu - wszystkie cztery opony mają rozmiar 315/25 ZR23.
Całość nie robiłaby może aż takiego wrażenia, gdyby nie jeden detal: masa Maybacha Exelero to szalone 2660 kg. I przy takiej masie i zaledwie 700 koniach udało się osiągnąć cel.
6. Największym producentem opon na świecie jest... nie, nie zgadłeś
Nie Michelin, nie Goodyear, nie Continental i nawet nie cokolwiek chińskiego. Tym producentem jest Lego, które co roku produkuje ok. 700 mln opon do swoich zestawów z klocków. Dla porównania, fabryki Michelina co roku opuszcza ok. 200 mln opon.
Bonus: na polskim rynku bez problemu kupisz opony do elektryków w rozmiarze, który jest w autach elektrycznych niespotykany
Okej, to jest może trochę naciągane, ale temat mnie intryguje od kiedy przez jakiś czas jeździłem Peugeotem 205. Z fabryki wyjechał on na oponach 145 SR13, co przelicza się z grubsza na rozmiar 145/80 R13. I wiecie co? W tym rozmiarze da się kupić opony zaprojektowane do aut elektrycznych, choć nie znalazłem ani jednego, który by faktycznie na takich oponach jeździł. Mowa o Continentalach Conti.eContact. Nawet mnie kusiło, żeby je sobie do zdezelowanej Dwieście Piątki kupić, ale cena w porównaniu do normalnego ogumienia była (i nadal jest) za wysoka, by chciało mi się wdrażać w życie głupawy pomysł - skończyło się wtedy na Uniroyalach.
Teraz masz już wszystko, by zawojować każdą imprezę.
Ewentualnie wszystko, by szybko ją zakończyć.