Możecie się cieszyć, bo ta chińska marka raczej nie wejdzie do Europy. Oto powód
Nie każda historia chińskiej firmy to opowieść o wielkim sukcesie i apetycie na pożarcie europejskich rywali. Marka Neta zwalnia, wstrzymuje i odkłada na później. Co nie znaczy, że w końcu nie ugryzie.
Powstała w zeszły czwartek, zaczynała od produkcji pilotów do magnetowidów, a dziś co minutę z jej supernowoczesnych, napędzanych energią z antymaterii fabryk wyjeżdża miliard samochodów. Okrążają kulę ziemską na jednym ładowaniu, rozpędzają się do setki szybciej niż zdążysz mrugnąć okiem, mają system czytania w myślach, a do tego kosztują tyle, co duży kebab na wynos. To będzie przebój, europejscy konkurenci mogą się już pakować, wszyscy zaspaliśmy, jest już za późno, Chińczycy zjedzą nas i wyplują, a potem umrzemy w ich samochodach z głodu.
Mniej więcej tak brzmi każda informacja o nowej, chińskiej marce
Gdyby moja praca polegała wyłącznie na pisaniu newsów na temat debiutów kolejnych, chińskich firm w Europie, i tak miałbym co robić. Nastroje w branży są więc dość pesymistyczne, bo Chińczycy mają nie tylko mocną ofertę, ale i wsparcie tamtejszego rządu. Mogłoby się wydawać, że wszystko im się udaje i co sobie wymyślą, to osiągają.
Przybywam, by przynieść wam ulgę
Na szczęście nie jest tak pięknie. Kto nie życzy dobrze producentom z Chin (być może jest to zgodne z naszym szeroko pojętym interesem gospodarczym), może teraz usiąść i zarechotać z satysfakcją. Oto marka Neta zmaga się z tak poważnym kryzysem sprzedaży na rynku chińskim, że nie tylko odkłada plany ekspansji w Europie, ale i wstrzymuje produkcję w swojej fabryce i obniża pensje pracownikom. Co najbardziej znamienne w dzisiejszych czasach, dyrektor generalny marki, pan Zhang Yong przestał aktualizować swoje profile na Weibo i TikToku.
Firma Neta powstała w 2018 r. i została założona przez koncern Hozon Auto. Produkowała przede wszystkim auta określane w Chinach mianem „New Energy Vehicle”, czyli elektryczne i hybrydowe plug-in. Zaczęła z tanimi, prostymi modelami - i to się opłaciło. Marka miała swoje pięć minut. W 2022 r. prześcignęła w statystykach sprzedaży m.in. Nio i Xpenga. Później zdecydowano o wprowadzeniu na rynek droższych i bardziej zaawansowanych modeli. Tu klienci nie byli już tak chętni do wycieczek do salonów.
Słaby rok 2024
Od stycznia do września 2024 r. Neta dostarczyła w Chinach 53 853 sztuk aut, co oznacza, że wypełniła roczny plan sprzedaży zaledwie w 30 proc. W październiku było już najwyraźniej tak źle, że nie podano miesięcznego wyniku - mimo że wcześniej regularnie to robiono. Nieoficjalnie mówi się, że wynik z zeszłego miesiąca był aż o 40 proc. gorszy od tego z września. To prawdziwe tąpnięcie.
Za złe rezultaty odpowiadają m.in. kłopoty z dostawami części, które skutkowały opóźnieniami w realizacji zamówień albo niemożliwością zaoferowania klientom aut dokładnie w takich specyfikacjach, jakie zamówili (więc kupujący mówili „chcę moje juany z powrotem”). Jest już naprawdę źle - w październiku niektórzy pracownicy Neta podawali, że firma nie wypłaciła wynagrodzenia za poprzedni miesiąc na czas, ponieważ była winna pieniądze dostawcom. W tym samym czasie pensje wysoko postawionych pracowników firmy zostały obniżone nawet o jedną trzecią.
Netę mogłaby uratować sprzedaż za granicą. Marka weszła już na kilka rynków w Azji Środkowej, Azji Południowo-Wschodniej, Ameryce Południowej i w Południowej Afryce. Ma także fabrykę w Tajlandii. W Europie jak na razie się nie pojawi. „Ojej, jak mi przykro” - mówią z pewnością menadżerowie w Volkswagenie, Stellantisie i w Toyocie. Na pewno bardzo współczują. Być może to - niestety - jedna z ostatnich okazji, by móc się tu trochę pocieszyć. A Neta zapewne nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.