Toyota Camry trzyma cenę jak szalona. Bez 100 tys. zł nie podchodź do zakupu używanej
Podobno są taksówkarze, którzy potrafią zejść ze spalaniem w tym aucie do mniej niż 4 litrów na 100 km. Ja regularnie robiłem 5,5 l/100 km, niespecjalnie się starając. Jeśli ktoś nie kocha wyłącznie SUV-ów, Camry to świetny wybór... o ile masz dużo pieniędzy.

W latach 90. Camry była najdroższym modelem Toyoty w Polsce. Do tego samochodu wzdychało się w salonie, kupując najuboższą wersję trzydrzwiowej Corolli E9. Później nastąpiła długa przerwa w dostępności tego pojazdu, a jego rolę przejął również bardzo lubiany w naszym kraju Avensis. Gdy Avensis znikł z oferty w roku 2018 (i tak długo wytrzymał), Toyota postanowiła przywrócić Camry – tyle że już bez wersji kombi i bez wyboru silników. Duży sedan, pod maską układ hybrydowy z benzynowym silnikiem 2.5 i skrzynią e-CVT – i to wszystko. Czy to wystarczyło? Raczej nie na tyle, żeby Camry zdobyło popularność równą Avensisowi, ale jednak ten pojazd jest w naszym kraju powszechnie spotykany, a co więcej, często bywa kupowany przez służby państwowe czy władze samorządowe.
Używana Toyota Camry – ile kosztuje?
Dużo. Przypomnę, że gdy Toyota Camry obecnej generacji debiutowała w Polsce w roku 2018, kosztowała 142 tys. zł. W tej chwili najstarsze egzemplarze można kupić za... spokojnie, nie rozpędzajmy się – najpierw garść ważnych informacji w kwestii rynku używanych. Na OLX i Otomoto mamy ok. 400 samochodów. Większość z nich pochodzi z polskiej sieci dystrybucji, a wybór ogranicza się do koloru i wersji wyposażenia, bo wszystkie samochody mają ten sam układ napędowy.
Najtańsza Toyota Camry obecnej generacji (czyli model roku 2018) kosztuje nieco ponad 60 tys. zł. Zadziwiające, że ktoś sprowadził taki samochód z Norwegii i to z przebiegiem ponad 300 tys. km. Musiała za tym stać ciekawa historia, której początek brzmi pewnie „była sobie kiedyś taksówka”. Chyba bym się nie skusił, jeśli za 65 900 zł do negocjacji swoją białą Camry wystawia pan Tomasz z Konstantynowa Łódzkiego. Auto ma może i duży przebieg, ale byłem ostatnio w warsztacie, który serwisuje takie Camry i opowiedział mi historię taksówkarza, który kupił taką Toyotę Camry z przebiegiem 400 tys. km, zrobił z niej taksówkę i jeździ dalej, osiągając wyniki spalania 4 l/100 km w mieście. Zatem nie robiłbym z tego zagadnienia.

Jeśli chcemy rocznik 2020, to trzeba wyłożyć od 75 tys. zł w górę
Nadal będzie to przebieg ok. 300 tys. km, ale za to wciąż mamy gwarancję na baterię układu hybrydowego. Gdyby ktoś zastanawiał się, co znaczy „bez dokł fin” na poniższym zrzucie ekranu, to już wiem, nie oznacza to „bez dokładnej finezji”, tylko „bez dokładu finansowego”. Tak, ja też nie znam takiego słowa.

Używanych Camry w niskiej cenie, tj. między 60 a 80 tys. zł, jest bardzo mało. Ceny błyskawicznie idą w górę, aby zatrzymać się na poziomie okolic 90 tys. zł – to optymalna suma na zakup Camry z drugiej ręki. Nie to, żeby była jakoś szczególnie lepsza od tej za 70, po prostu z uwagi na większą podaż jest to znacznie łatwiejsze. A co najważniejsze, za te pieniądze kupimy już Camry wystawiane przez salon Toyoty w przyfabrycznym komisie. Mam dobre doświadczenia z tą formą zakupu – mogę polecić, raczej nie biorą na stan aut w stanie agonalnym i nie cofają liczników. Zresztą jako przedsiębiorca wolę kupić auto od firmy (chyba że jest bardzo tanie) i dostać fakturę czy nawet możliwość wzięcia samochodu używanego w ponowny leasing.

Dlatego mam mały problem z ogłoszeniami tego typu: tu jest wszystko, auto od osoby prywatnej, salon Polska, lepiej być nie może. Ale czy kupisz od osoby prywatnej samochód za 90 tys. zł bez żadnej ochrony przed wadami ukrytymi? Przecież kupując od firmy masz odpowiedzialność za wady ukryte. To spory problem, który nasila się wraz ze wzrostem średniej ceny samochodu używanego, już nawet abstrahując od Camry.
Ogłoszenia są do siebie bardzo podobne, nie sposób wskazać tych wyróżniających się
Salon Polska, hybryda, wersja Executive – praktycznie każdy oferuje to samo. Nie zazdroszczę sprzedającym, którzy muszą pozbyć się swojej Toyoty Camry i nie mają żadnej możliwości, żeby się wyróżnić, zwłaszcza jeśli tuż obok ogłoszeń prywatnych mamy to samo, ale od salonu Toyoty, który jeszcze da nam gwarancję. Nagle okazuje się, że istotnymi czynnikami w ogłoszeniu są kolor nadwozia i odległość od naszego miejsca zamieszkania.
A z Camry mam jeszcze jeden problem
Większość samochodów kosztuje ponad 100 tys. zł. Wytłumaczcie mi podając choć jeden racjonalny powód, dlaczego miałbym wydać tyle pieniędzy na Camry z 2021 r. zamiast 80 tys. na Camry z 2019 r. One są zupełnie identyczne. Nie było w tym czasie liftingu, nie oferowano mocniejszej wersji, ani innego wariantu nadwoziowego, ani 4x4. Dwa lata nie robią różnicy, podobnie jak średnio na cokolwiek wpływa przebieg. Poza tym sądzę, że w 2021 r. ten samochód kosztował może 150-170 tys. zł jako nowy. Czyli po czterech latach dalej jest wart 120 tys. zł? Możliwe, w końcu to wciąż nowoczesny i elegancki wóz słynący z niezawodności, ale do licha, chciałbym żeby utrata wartości w Polsce była tak niska.

Ceny używanych kończą się na ok. 160 tys. zł. Za tyle kupimy samochód dwuletni z symbolicznym przebiegiem 10-30 tys. km, wyglądający jak nowy. Oczywiście obecnie w salonie Toyoty mamy już do czynienia z Camry po liftingu, więc wydając 160 tysięcy na dwulatka dalej mamy „stary model”, co pewnie niektórym może przeszkadzać. Nie zmienia to faktu, że wskutek braku wyboru silnika, skrzyni czy nadwozia, jedyne co wpływa na cenę Camry to rocznik i przebieg. A akurat w tym modelu te dwa czynniki nie są specjalnie istotne.

Czyli jaka jest porada?
Kup najtańszą bezwypadkową Camry jaką znajdziesz. Jeśli nic nie było rozbite, lub auto nie stało długo nieużywane, to wszystko będzie dobrze. Różnice między poszczególnymi egzemplarzami są znikome, nie ma żadnej gwarancji że wydając więcej, kupisz lepszy wóz. Pamiętaj, że to duży samochód (choć bardzo oszczędny) i koszty eksploatacji mimo małego spalania wcale nie muszą być niskie, a przyda się także ubezpieczenie od kradzieży.