6 starych limuzyn, które są wspaniałe, ale nikt ich nie chce. Freshtimery dla hipsterów
Od czasu do czasu przechodzi mi przez głowę myśl, że pojeździłbym sobie jakimś podstarzałym i zapomnianym autem segmentu E. Zaczynam wtedy szukać najmniej popularnych limuzyn z lat 90. i powiem wam, że jest w czym wybierać. Oto 6 samochodów, które mnie najbardziej kuszą.
Na początek wytłumaczę co to w ogóle jest „freshtimer". To bardzo luźne określenie aut, które są już zbyt stare i rzadkie, by uznawać je za zwykłe używane wozy, ale jednocześnie zbyt młode na youngtimera. Do tej kategorii łapie się duża część niechcianych limuzyn z lat 90.
Wybór zapomnianych dużych i wygodnych aut (potocznie nazwanych przeze mnie limuzynami) jest spory. Każdy szukając podstarzałego segmentu E wybiera Mercedesa W124 lub BMW E39, ewentualnie Mercedesa W210. Tymczasem w ciemnych zakamarkach portali ogłoszeniowych czeka bogactwo wozów, których ludzie się boją. Nie są niemieckie, więc na pewno będą się psuć (jakby stare Merce i BMW się nie psuły) i zabraknie do nich części (okej, tu akurat w przypadku aut francuskich marudy mogą mieć rację).
Nienawidzę takiej gadaniny i im więcej słyszę o wspaniałości Mercedesów i BMW, tym więcej siedzę na OLX przeglądając stare dziwne limuzyny i obliczając w głowie jak dużo stracę na każdej z nich. Niechybnie skończy się to kiedyś bardzo złym zakupem, ale póki co podzielę się z wami 6 modelami, które mnie najbardziej kuszą. Oto limuzyny dla graciarskich hipsterów.
Renault 25 i Safrane.
Teraz połowa czytelników powinna zacząć panicznie uciekać. Stare Renault, co gorsza z dużą zawartością francuskiej elektroniki. Dobrze, zostaną tylko najtwardsi. Oba wiekowe flagowce francuskiego odpowiednika FSO są omijane przez Polaków szerokim łukiem. Głównie dlatego, że wujek stryjka siostry ciotecznej miał kiedyś Renault i ono się psuło. Oczywiście jest ziarno prawdy w tej legendzie i ani 25, ani Safrane to nie są legendy niezawodności, ale też nie ma co panikować.
Starsza limuzyna Renault w zasadzie jest już youngtimerem, a nie freshtimerem, na rynek weszła w pierwszej połowie lat 80. Mimo to zainteresowanie 25-ką w Polsce jest żadne, a zjadliwy egzemplarz z silnikiem 2.0 i ręczną skrzynią potrafi kosztować mniej niż 2,5 tys. zł. Brzmi ryzykownie, ale warto choć obejrzeć. Ceny starych Francuzów są w Polsce żałośnie niskie, więc nawet najtańszy egzemplarz może się okazać niezły. Dokładną odwrotnością tej oferty jest Renault 25 2.8 Baccara. Pochodzi z 1990 r. i ma elektryczne fotele z pamięcią, klimatyzację, tempomat, automatyczną skrzynię biegów i skórzaną tapicerkę, a także parę innych bonusów. Fakt, kosztuje prawie 23,5 tys. zł, ale z drugiej strony za tę kwotę nie ma najmniejszych szans na zakup np. W124, które byłoby równie dobrze zachowane i miałoby podobne wyposażenie oraz sześciocylindrowy silnik.
Natomiast Safrane to freshtimer pełną gębą. Nie spotyka się go już na drogach, wygląda zupełnie zwyczajnie i nie istnieje coś takiego jak drogie egzemplarze. Najdroższy jaki znalazłem kosztuje 5450 zł. Najbardziej kusi mnie egzemplarz z silnikiem oznaczanym jako 2.5 (pomimo tego, że jego pojemność skokowa wskazywałaby na 2.4). Niestety, nawet wóz z pięciocylindrowym motorem jest dość przeciętnie wyposażony. To zresztą generalna przypadłość Safrane w Polsce - ubogie konfiguracje.
Nie ma, że boli, kolejny Francuz.
Konkretnie Peugeot 605. Kolejny niepozorny, ale bardzo komfortowy flagowiec, który prawie wyginął. Na OLX wisi zaledwie 8 sztuk, większość w marnych wersjach. Jest jeden ładny egzemplarz z motorem 3.0, w świetnym stanie, ale sporo kosztuje. Ja mam tendencję do stawiania na bardziej ryzykowne, tańsze oferty. To taki rodzaj ruletki. Czasem trafia się dobry egzemplarz w zaniżonej cenie, czasem kompletny trup. Takie życie. Choć auto, o którym teraz pisze wcale nie jest tanie jak na polskie ceny Peugeotów 605. Te okolice 20 tys. zł, które kosztuje poprzedni egzemplarz są raczej marzeniem ściętej głowy.
Mnie kusi wóz za 6,5 tys. zł. Ma silnik 2.9 V6 (który wszędzie jest opisywany jako 3.0 pomimo pojemności 2946 ccm), automatyczną skrzynię po remoncie i bardzo bogate wyposażenie. Do tego wygląda na bardzo zadbany i świetnie zachowany. Zastanawia mnie tylko czemu jest wystawiony przez komis, ale opis napisano w pierwszej osobie. Auto właściciela biznesu?
Jeszcze bardziej utrudnijmy sobie życie!
To może Rover serii 800? Wygodne, zazwyczaj nieźle wyposażone auto. Pamiętacie jeszcze, że coś takiego istniało? Ja też nie. Ale niechcący trafiłem na 2 egzemplarze: diesla za 2,9 tys. zł i benzynę za 2,5 tys. zł. Ten pierwszy nie tylko został wystawiony przez skup aut, ale jeszcze ma problemy z korozją. Dlatego pomimo tego, że nieźle się prezentuje - postawiłbym raczej na egzemplarz tankowany z zielonego pistoletu. Ma słabawy silnik 2.0, ładną, jasną tapicerkę i klimatyzację. Oraz ołtarzyk na desce rozdzielczej.
Mimo wszystko wróćmy do aut odrobinę droższych. Pora na coś włoskiego, np. Alfę Romeo 164. Też już prawie wyginęła, na OLX są tylko 4 sztuki. Można się oczywiście pokusić o ślicznie zachowany egzemplarz z dwulitrowym benzynowym tłinsparkiem za niecałe 14 tys. zł. Ma dobre wyposażenie i piękny kolor, ale ja wolę prawie o połowę tańszy poliftowy wóz z 1996 r. Alfa 164 drugiej serii wygląda doskonale z czarnym lakierem. Do tego w środku znajdziemy niezłe wyposażenie oraz welurową tapicerkę (na co komu skóra). Pod maską tego egzemplarza pracuje 2,5-litrowy turbodiesel o zjadliwych osiągach.
Jeszcze coś bez sensu?
Tak. Szósty wybrany przeze mnie samochód to Mitsubishi Sigma. Znalazłem 3 interesujące egzemplarze z silnikami 3.0. Niestety, zakup tego auta wiąże się z rozmowami z dziwnymi fanami modelu. Każde z aut ma w opisie wspomnienia o wozach dla koneserów i przewadze Sigmy nad absolutnie każdym innym autem. Alarmujące jest też to, że 2 z 3 ogłoszeń obejmują drugą Sigmę na części. To nie wróży dobrej dostępności zamienników, podobnie jak to, że na OLX na sprzedaż są tylko dwa takie auta. Dwie sztuki kosztują po 10 tys. zł i są niezłe, ale ja szukam kłopotów. Więc wybrałbym najtańszy egzemplarz za 4,5 tys. zł. Ma gaz i problemy z silnikiem oraz korozją. Ze zdjęć trudno cokolwiek wywnioskować poza obecnością automatycznej skrzyni biegów i niezłym stanem wnętrza. Idealnie, co może pójść nie tak.
Tak mniej więcej wygląda moje pole zainteresowań w kategorii ciekawy, nietypowy stary samochód segmentu E. Wiem, pominąłem Citroena XM, ale jakoś mnie aż tak bardzo nie pociąga. Nie mogę powiedzieć, że z czystym sercem polecam wam takie ryzykowne zakupy, ale z drugiej strony ile można kupować Mercedesy, BMW i ewentualnie coś z grupy Volkswagena, czyli Audi A6 C4.