Chińska marka sieje Terron swoim nowym pickupem. Widziałem go na żywo
Firma Maxus podczas targów IAA Transportation w Hanowerze pokazała model eTerron 9. Jest lepszy od poprzedniego pickupa tej marki o pięćset lat świetlnych.
Należący do koncernu SAIC Maxus to trochę dziwna marka. Z jednej strony oferuje pickupa na prąd o nazwie T90, czyli auto, które nawet od Beaty Tyszkiewicz w „Tańcu z Gwiazdami” dostałoby niską notę. Naprawdę trudno go chwalić, bo miesza archaiczne (ale nie „przyjemnie oldschoolowe”) rozwiązania techniczne ze słabymi parametrami „elektrycznymi” i kiepską jakością wykonania. Z drugiej strony, mamy Maxusa MIFA 9, który nie przynosi marce wstydu w niszowym, acz wymagającym segmencie luksusowych vanów do wożenia prezesów.
Teraz debiutuje Maxus eTerron 9
To elektryczny pickup, ale od T90 różni się mniej więcej tak, jak bycie głodnym od zjedzenia obiadu. Z zewnątrz mocno przypomina Riviana R1T, choć gigantyczny napis MAXUS na masce nie pozostawia wątpliwości co do tego, na jakie auto patrzymy. Litery widać chyba nawet z sąsiedniego województwa... a te z tyłu są jeszcze większe. Tak czy inaczej, za eTerronem 9 trudno się nie obejrzeć. Robi wrażenie, zwłaszcza że mierzy 5,5 metra, ma 2,05 m szerokości i 3,3-metrowy rozstaw osi.
Napędzają go dwa silniki elektryczne - ten z przodu ma 170 KM, a z tyłu 272 KM. Moc systemowa to imponujące 442 KM. Dzięki zastosowaniu dwóch jednostek uzyskano napęd na cztery koła. Producent podaje, że wóz ma sześć wstępnie ustawionych trybów jazdy (na błoto, piasek itd.), można też skonfigurować sobie własny. Zawieszenie pneumatyczne ma regulowaną wysokość, dostosowuje się też do prędkości jazdy.
Maxus eTerron 9: akumulator i zasięg
102 kWh - oto pojemność baterii Maxusa. Duże auto, duży akumulator. Ma mieć wydajny system ogrzewania i wentylacji i „skuteczny system odzyskiwania energii”, dzięki czemu zasięg zimą jest o 18 proc. lepszy niż u rywali bez tego typu rozwiązań. Maksymalna moc ładowania wynosi 115 kWh. Zasięg: do 430 km według WLTP w cyklu mieszanym. Interesującym dodatkiem jest też funkcja V2L - czyli samochód może służyć do zasilania urządzeń zewnętrznych. W połączeniu z dużą pojemnością akumulatora i (prawdopodobnie) przyzwoitymi własnościami terenowymi, może to tworzyć dobry zestaw na trudne warunki. Na przykład takie, z jakimi mamy teraz do czynienia na południu kraju. O ile oczywiście jest gdzie naładować auto elektryczne.
Jak Maxus eTerron 9 wypada na żywo?
Widziałem ten samochód podczas tegorocznych targów IAA Transportation w Hanowerze. Stoisko marki cieszyło się sporym zainteresowaniem, choć szczerze mówiąc gubię się już trochę w gamie Maxusa. Jest sporo aut użytkowych podobnej wielkości, skierowanych do podobnego klienta. Co ciekawe, firma mocno inwestuje teraz we wprowadzanie na rynek wersji wysokoprężnych niektórych z nich.
Czy eTerron 9, który zapewne zostanie ochrzczony zaraz przez komentatorów (i przeze mnie zresztą też) jako „eTerror” doczeka się wersji spalinowej? Wcześniej zapowiadano, że to niewykluczone, teraz jednak firma podaje, że pickup został zbudowany na elektrycznej platformie i silnika na benzynę albo olej napędowy dołożyć się nie da.
Na żywo auto wygląda całkiem premium, zwłaszcza jak na pickupa. Wnętrze jest nie tylko przepastne, ale i naszpikowane gadżetami. Przednia klapa unosi się elektrycznie, ujawniając wielki kufer, fotele mają wentylację i funkcję masażu, na podłokietniku środkowym można by chyba zagrać w piłkę, a nawiewy przypominają trochę te z nowych BMW. Jakość plastików wydaje się - przynajmniej po szybkim, targowym zajrzeniu do środka (za mną ustawiała się już kolejka chętnych) - dobra.
To nowoczesny samochód, wyprzedzający T90 o jakieś sto pokoleń. Czyli Maxus nie odpuszcza i szybko się rozwija. Z uwagą czekamy na ceny. Bycie chińskim, elektrycznym pickupem to już zestaw cech, który sprawia, że wóz nie będzie miał łatwego, rynkowego życia. Jeśli do tego wszystkiego będzie kosztować za dużo, pewnie nigdy nie spotkamy na ulicy żadnej sztuki. Auto trafi do sprzedaży na początku przyszłego roku.