SsangYong bliski bankructwa, inwestorzy stawiają na nim krzyżyk
Długi firmy przekraczają 100 mld wonów, ale zarząd wierzy, że to nie koniec marki SsangYong.
Wśród koreańskich marek to zawsze była ta trzecia. Nigdy nie zbliżyła się popularnością do Kii, czy Hyundaia, przynajmniej w Europie, bo na stronie importera wciąż można przeczytać, że to czołowy producent samochodów w Korei. Produkty Ssangyonga od dawna miały pewne elementy, dzięki którym trafiały w zapotrzebowanie określonej grupy klientów. Przykładowo, w Tivoli przed liftingiem podgrzewany i wentylowany mógł być wyłącznie fotel kierowcy, co w połączeniu z podgrzewaną kierownicą i fabryczną instalacją LPG robiło z niego atrakcyjny kąsek dla taksówkarzy. A Tymon chciałby ciągać Rextonem konie.
Tak czy inaczej, Tivoli, Korando, Rexton i Musso nie zalały naszych ulic i wygląda na to, że nie ma na to już szans
W sierpniu Koreańczycy wypowiedzieli umowę polskiemu importerowi, a dziś oddali się do dyspozycji sądu i liczą na wprowadzenie planu restrukturyzacji, który pomoże im wyjsć z długów i stanąć na nogi. Wartość długu wobec banku JP Morgan Chase, BNP Paribas i Bank of America przekroczył już 100 miliardów wonów, czyli ponad 300 mln złotych.
Koniec marki SsangYong był bliski już w 2010 r.
Wówczas z opresji wyratowała Koreańczyków indyjska Mahindra, kupując większościowe udziały w firmie. Odświeżono język stylistyczny i opracowano kolejne generacje modeli. To jednak nie poprawiło wizerunku marki na tyle, by stała się liczącym graczem. Dziś Hindusi są właścicielami 74,65 proc. firmy, w lutym tego roku zapowiadali nawet poważne inwestycje, które miałyby zagwarantować wyjście SsangYonga na prostą już w okolicach 2022 r. Ale potem przyszedł covid, który wywrócił do góry nogami wszystkie plany. W kwietniu Mahindra wycofała się z tego planu, a we wrześniu poinformowała, że 98 proc. udziałowców zgodziło się na plan sprzedaży pakietu kontrolnego, ale póki co nie słychać, by znaleźli się na niego chętni. Póki co firma działa i będzie negocjocjować z inwestorami i wierzycielami warunki restrukturyzacji.
Trudno uwierzyć, ale dziś nawet koncentracja na produkcji SUV-ów i crossoverów nie jest w stanie zagwarantować sukcesu. Szkoda, że nie będzie nam dane zobaczyć produkcyjnych wersji konceptów e-XIV i e-SIV. Zapowiadały się bardzo obiecująco. A najbardziej mi żal Rextona z podświetlanymi progami.