Tych SUV-ów możecie nie znać. Oto 10 niszowych propozycji dostępnych w Europie
Przyjęło się uważać, że SUV równa się sukcesowi rynkowemu. Ale na europejskim rynku jest całkiem sporo kompletnie niszowych modeli takich aut. Można się w nich przynajmniej wyróżnić…
Oto przegląd dziesięciu SUV-ów. Bardzo wiele je dzieli: cena, osiągi, wygląd czy liczba miejsc w środku. Łączy je jednak jedno - są dość egzotycznym widokiem na europejskich drogach. Uwaga: nie wszystkie z tych modeli można kupić w polskich salonach. Jest wśród nich też taki, który jest dostępny tylko u nas.
Zaczynamy z tak zwanej grubej rury. Albo od prestissimo.
Maserati Levante
Owszem, Levante to najlepiej sprzedające się Maserati. Ale to nie znaczy, że jest samochodem popularnym. Może to i dobrze, bo spora część uroku marki z Modeny to właśnie jej ekskluzywność.
Opinie o Levante są podzielone. Raczej nie jest to samochód równie dopracowany, co konkurencyjne Porsche czy BMW. Odstaje od nich jakością wykonania i wyposażeniem, a jego zestaw multimedialny naprawdę nie pasuje do wozu tej klasy. Nadrabia klimatem i znaczkiem na masce.
Póki co, wszystkie Levante mają sześć cylindrów. Najwolniejsze to diesel, rozpędzający się do 100 km/h w 6,9 s. Najmocniejsza benzynowa wersja robi to w 5,2 s. Od dłuższego czasu mówi się, że do gamy dołączy silnik V8. Ceny: od 386 tysięcy zł za diesla. Niektórzy mówią, że zamiast Levante lepiej kupić najmocniejszą Alfę Stelvio. Może mają rację?
SsangYong Korando
„To chińska marka, prawda?” – oto nadal częsta reakcja na samochody SsangYonga. Jest to oczywiście firma z Korei, choć trudna do wymówienia nazwa jest dla niej źródłem licznych problemów wizerunkowych.
Być może to z tego wynika, że SsangYong nadal jest niszowy. Wszystkie modele mają podwyższony prześwit, a największe nadal są zbudowane na ramie. Kompaktowe Korando ma jednak nadwozie samonośne.
Obecna generacja tego modelu jest na rynku od 2010 roku, więc zdążyła się już zestarzeć. Dlatego podczas salonu w Genewie zaprezentowano następcę (na zdjęciu). Ma nowocześniejsze, kanciaste nadwozie, wnętrze z dużym ekranem dotykowym i silnik benzynowy (wreszcie) z turbodoładowaniem. Mowa o 163-konnym 1.5 T. W przyszłości do gamy dołączy też wersja całkowicie elektryczna. Czy jednak nowe Korando przestanie być niszowe? Nie sądzę…
Jeżeli po powrocie z wakacji w Dubaju albo w Moskwie zamarzył wam się wielki, czarny SUV, możecie kupić sobie Lexusa LX. Ale tylko pod warunkiem, że mieszkacie w Polsce: ani Niemcy, ani Brytyjczycy ani mieszkańcy żadnego innego kraju z Unii nie mają tego auta w swoich salonach.
W Polsce mówimy o krótkiej serii, limitowanej do 50 egzemplarzy. Gdyby było ich więcej, Lexus musiałby przechodzić skomplikowane procedury homologacyjne – a ze względu na ogromny, benzynowy silnik mogłoby się to zakończyć fiaskiem. Z tego co wiem, w tej chwili dealerom zostało jeszcze 19 sztuk.
To nie jest samochód dla każdego: jest ogromny i ociekający luksusem, ale jest to specyficzny luksus w japońskim stylu. Ma wspomniany ogromny silnik (V8, 5.7 litra, 367 KM), ale nie ma sensu wymagać od niego osiągów w stylu Porsche Cayenne. LX się buja, kołysze i przechyla. Trzeba to lubić. W zamian, poza asfaltem dojedzie na koniec świata i jeszcze dalej. W końcu bazuje na Toyocie Land Cruiser 100. Cena w Polsce: około 650 tysięcy złotych.
Borgward BX7 TS
Nazwa Borgward kojarzy się raczej z historią motoryzacji: taka marka została postawiona w stan likwidacji w 1961 roku. Mało kto wie, że Borgward powrócił. Od kilku lat znowu sprzedaje samochody. Jakie? Oczywiście SUV-y.
Wszystko udało się dzięki niemiecko-chińskiej współpracy. Centrala nowego Borgwarda jest w Stuttgarcie, ale firma korzysta z podzespołów i wiedzy przedsiębiorstwa Beiqi Foton Motors z Pekinu.
Model BX7 TS wygląda trochę jak mieszanka Audi Q5, Porsche Cayenne, Volkswagena Touarega i jeszcze kilku innych aut. Mierzy 4,715 m. Napędza go benzynowy silnik 2.0 turbo o mocy 224 KM. Moc na koła przenosi sześciobiegowy automat, a przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 9,4 s. Jego cena w Niemczech wynosi od 44 200 euro.
Jeszcze niedawno Polska była jedynym rynkiem w Unii Europejskiej, na którym można było kupić Mitsubishi Pajero Sport. Obecnie da się zrobić to tylko w Wielkiej Brytanii (póki jeszcze jest w Unii…), gdzie ten model nosi nazwę Shogun Sport.
Jest to tak naprawdę Mitsubishi L200 bez „paki”. Mieści siedem osób, jest zbudowane na ramie i jest napędzane przez diesla 2.4. Klienci cenią Shoguna za jego niezłe zdolności terenowe, a przede wszystkim za to, że doskonale nadaje się do ciągnięcia przyczepy o wadze nawet powyżej trzech ton.
Wbrew nazwie, nie znajdziemy tu zbyt wiele sportu. Nie jest też luksusowo. Shogun jest jednak jedną z ostatnich „prawdziwych” terenówek. No i całkiem nieźle wygląda.
DS 7 Crossback
Premium po francusku: kiedyś kojarzyliśmy z tym Citroena C6 albo Peugeota 607, a dziś mówimy o SUV-ie marki DS. Wbrew „dużej” liczbie w nazwie, DS 7 nie jest wcale taki wielki. Mierzy 4573 mm, czyli trochę mniej niż np. Toyota RAV4.
Co ciekawe w przypadku samochodu z luksusowymi aspiracjami, pod maską może tu pracować trzycylindrowy silnik 1.2 o mocy 130 KM. Najmocniejszy motor ma w tej chwili 225 KM, choć niedługo do gamy ma dołączyć 300-konna hybryda plug-in.
Największa zaleta DS 7 to styl. Jest ładne z zewnątrz i bardzo ciekawie narysowane w środku. Wada to brak prestiżu, przy jednocześnie dość „prestiżowych” cenach. To chyba tłumaczy obecność DS 7 Crossback na liście niszowych SUV-ów.
Dr Motor DR6
„Dr Motor” brzmi trochę jak pseudonim artysty wykonującego eurodance. Ewentualnie italo disco – bo właśnie we Włoszech można kupić samochody takiej marki.
Firma, która funkcjonuje także pod nazwą DR Automobiles, działa na rynku włoskim. Oferuje tam składane w miejscowości Macchia d'Isernia samochody, które są… niczym innym, jak tylko chińskimi Chery ze zmienionym znaczkiem.
DR6 z profilu przypomina nieco Suzuki Vitarę. Mierzy 4,5 metra i ma silnik 1.5 turbo o mocy 140 KM. Osiąga 100 km/h w 10 sekund. Można go kupić w dwóch odmianach: bardziej „elegancko” stylizowanej Cross i bardziej dynamicznej, Sport. DR6 z pełnym wyposażeniem kosztuje okrągłe 20 tysięcy euro.
W gamie marki można znaleźć też inne SUV-y. Mój ulubiony to DR EVO5, które jest… podróbką pierwszej Toyoty RAV4. Coś pięknego!
Infiniti QX60
Podobnie jak w przypadku Lexusa LX, Infiniti QX60 także nie jest dostępne w większości krajów Unii Europejskiej. Do Polski trafiło w krótkiej serii prosto z Bułgarii. Nie ma go ani w Niemczech, ani we Francji czy w Wielkiej Brytanii.
QX60 to wielki, mierzący ponad 5 metrów, siedmioosobowy SUV. W odróżnieniu od innych aut Infiniti, ma spory bagażnik (o ile złożymy ostatni rząd siedzeń).
Słowem sponsorującym ten opis może być „oldskul”. QX60 ma wolnossące, duże, 3.5-litrowe V6 pod maską. W środku nie żałowano dość niemodnych drewnianych akcentów. Zamiast kilku wielkich ekranów dotykowych, zostawiono wiele tradycyjnych przycisków. Całość jest relaksująca, miękko zawieszona i dość amerykańska w klimacie. Co ma swój urok.
MG ZS
Nazwę MG kojarzą prawie wszyscy. Model ZS też zapewne pamięta wielu czytelników. Był to spokrewniony z Hondą Civic kompaktowy samochód produkowany na początku XXI wieku. Ale mamy już koniec drugiej dekady wieku, a rynek opanowują SUV-y. To zjawisko można nazwać „uSUVianiem”. Dlatego nowy ZS jest podniesionym kompaktem.
Zaraz, zaraz, ale co w ogóle MG robi na rynku? Czy oni przypadkiem nie zbankrutowali? Owszem, tak było. Ale – jak to się ostatnio często zdarza – pomocną dłoń wyciągnęli Chińczycy, którzy w 2006 roku kupili prawa do nazwy i fabrykę w Longbridge. Dokładniej, mowa o firmie SAIC Motor.
Od tego czasu MG stało się największym importerem chińskich samochodów w Wielkiej Brytanii. Próżno bowiem szukać „brytyjskiego ducha” w autach tej firmy. Obecny ZS to samochód mierzący 4,314 m. Tradycjonaliści mogą wybrać wolnossący silnik 1.5, a ci, którzy nie boją się downsizingu, mogą zdecydować się na motor 1.0 turbo. W przygotowaniu: wersja całkowicie elektryczna. A na nowego roadstera TF chyba nie ma co liczyć…
Łada Xray Cross
Jeżeli myślimy o Ładzie ze zwiększonym prześwitem, przed oczami pojawia nam się oczywiście Niva. Jest ona zresztą sprzedawana do dziś, pod nazwą 4x4. Ale Łada ma obecnie także nowocześniejszego SUV-a.
Xray Cross to uterenowiona odmiana kompaktowego modelu Xray. Napędza go silnik benzynowy 1.8 o mocy 122 KM. Nie można zamówić napędu na cztery koła (zapraszamy po model 4x4!), ale system kontroli trakcji ma różne tryby (na piasek, śnieg itd.).
Całość, zarówno z zewnątrz, jak i w środku, wygląda całkiem nowocześnie i modnie. Nowe Łady można oficjalnie kupić w każdym kraju, który sąsiaduje z Polską, z wyjątkiem Czech. W Polsce też nie ma obecnie żadnego przedstawicielstwa tej marki. To całkiem zrozumiałe, ponieważ prestiż rosyjskich samochodów jest u nas ujemny. A w przypadku SUV-ów prestiż wyjątkowo się liczy.
Trochę szkoda. Xray Cross to chyba хорошая машина.