REKLAMA

Wyjątkowo mało wartościowy barnfind z Argentyny. Ktoś odnalazł nieużywane Uno, Tipo, Temprę...

W Europie w stodołach trafiają się Ferrari czy Bugatti. W USA – Corvette. W Argentynie można trafić na Uno z zerowym przebiegiem. Wybieram opcję numer dwa.

Idealnie bezwartościowy barnfind z Argentyny: nieużywane Uno, Tipo...
REKLAMA
REKLAMA

Ktoś w Argentynie odziedziczył tereny przemysłowe z halami, do których nawet nie miał zamiaru zaglądać. Chciał to wszystko sprzedać w diabły bez oglądania, bo po co komuś, kto nie ma zamiaru prowadzić wielkiej firmy, jakieś hale przemysłowe. Jednak z konieczności wszedł do każdej hali, żeby sprawdzić, czy na pewno są puste. Jedna nie była.

Barnfind z Buenos Aires

W Argentynie przez niemal 20 lat rynkiem nowych samochodów trzęsło konsorcjum SEVEL, które było producentem i importerem najpopularniejszych marek: Chevroleta, Fiata, Peugeota i Citroena, a także – na małą skalę – Alfy Romeo. Zasadniczo kupując nowy tani samochód, kupowało się go albo od VW, albo od Sevela. Sevel przestał działać w 1999 r., dzieląc się na mniejsze firmy, ale niektórzy dilerzy funkcjonowali pod tą marką jeszcze jakiś czas. Niektórym z jakiegoś powodu zostały niesprzedane egzemplarze, które na szybkości kitrali po jakichś halach, zmagając się z kolejnymi kryzysami gospodarczymi w Argentynie. „Dziś je tu schowajmy, a jak kryzys przejdzie, to je sprzedamy i trochę się odkujemy”. Świetny, nierealny plan.

Nowy właściciel pozbył się wszystkiego, co znalazł

A trochę tego było. Przede wszystkim Alfa Romeo 33 kombi, nowa i bez przebiegu. Wiem, to też bezwartościowe, ale jednak ma w sobie jakiś urok – przede wszystkim nikt za bardzo takich samochodów już dziś nie robi, kompaktowe kombi to umierający segment, a już z bokserem pod maską – zupełnie niespotykane.

Poza Alfą Romeo w stodole stał też Fiat Uno w europejskiej wersji, czyli ten zaokrąglony (w odróżnieniu od kanciastego Uno brazylijskiego), Tempra, co najmniej dwa Tipo, niewidoczny na zdjęciach Fiat Duna (to taki sedan na bazie Uno), Peugeot 405 i coś, co opisano w artykule jako „Alfa Romeo 133”. Taki samochód nie istnieje, pewnie ktoś się pomylił – co jest o tyle dziwne, że wcześniej wymieniono „Alfę Romeo 33 Pininfarina”. Może w Argentynie kombi nazywało się 133 – nie znalazłem potwierdzenia.

barnfind argentyna

Co z tym robić?

Panowie z firmy Kaskote Calcos, którzy odkupili tę kolekcję, na razie zaczęli te wozy myć i detailingować. Niektóre są już nawet gotowe, jak widoczne na zdjęciach białe Tipo z przebiegiem 75 km. Jednak umycie i nabłyszczenie czyni z tych aut zaledwie eksponaty, dalej niezdatne do jazdy bez gruntownego przeglądu technicznego, sprawdzenia czy nie poparciały przewody hamulcowe itp. Takie stodołowe znaleziska bez przebiegu zawsze mnie przerażają – w moim sporadycznie używanym samochodzie co roku zapiekają się hamulce i pojawiają się inne problemy spowodowane staniem. Jaką skalę muszą one osiągać, kiedy samochód stoi bez ruchu 20 lat? Jak okropnym marnotrawstwem jest wyprodukowanie samochodu, a potem niejeżdżenie nim? Nie mielibyśmy sentymentu, gdyby ktoś postawił dom, żeby nigdy w nim nie zamieszkać i doprowadził go do ruiny. Uznalibyśmy, że jest idiotą. Trudno uznać inaczej w przypadku osoby która pozostawiła te samochody na pastwę czasu.

Jak było z Mazdami?

Mam jednak nadzieję, że w argentyńskich realiach te wozy się nie zmarnują i ktoś będzie nimi jeździł, choć pewnie nie obejdzie się bez wymiany masy elementów – do Uno czy Tipo są one dalej dostępne, do Alfy Romeo 33 może być różnie. Jeśli firma Kaskote Calcos liczy na gigantyczne zyski, może być jeszcze bardziej różnie – pewnie pamiętacie sprawę fabrycznie nowych Mazd 323 znalezionych u jakiegoś europejskiego dealera. Sporo aut stamtąd trafiło do Polski i potem były oferowane w bardzo różnych cenach. Zdaje się, że najtańsze kosztowały poniżej 20 tys. zł, a najdroższe ponad 40 tys. zł. I te tanie jeszcze jakoś szły, a drogie w ogłoszeniach wisiały miesiącami. Inna rzecz, że od tej pory nie widziałem ani jednej takiej Mazdy na zlocie, spocie czy rajdzie – pewnie pojawiły się trudności z rejestracją, a może po prostu wszystkim szkoda jeździć, bo każdy kilometr to lawinowy spadek wartości. W przypadku takiego Uno bez przebiegu możemy mówić nawet o spadku z 5000 do 4000 zł. Ale bym nim jeździł!

REKLAMA
Tipo po detailingu.

Wszystkie fotki: Kaskote Calcos, zobaczcie sobie ich Instagrama

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA