REKLAMA

Nie chcesz płacić za OC i przeglądy? Zarejestruj auto na zabytek. Nie musisz o nie dbać

Żółte blachy przynajmniej w teorii powinny oznaczać samochód zabytkowy. Niestety, w rzeczywistości zbyt często są przykręcone do złomu, a nadużycia są powszechne. To się źle skończy, prędzej czy później.

Żółte blachy zmieniły się w maszynkę do unikania OC i przeglądów
REKLAMA
REKLAMA

Czarnym dniem dla polskiej sceny klasyków był ten, w którym Polacy zorientowali się, że rejestrując samochód na żółte blachy nie będą musieli mieć ciągłości OC i dostaną przegląd bezterminowy. Te przywileje, która jak najbardziej są na miejscu w przypadku pojazdów zabytkowych, szybko wzbudziły zainteresowanie właścicieli tzw. gruzów oraz innych pojazdów o wątpliwej wartości historycznej. Kryteria, które należy spełnić by założyć żółte tacki są na tyle luźne, że przechodzi niemal wszystko. Wystarczy się postarać.

Najbardziej znany wymóg to oczywiście wiek samochodu wynoszący minimum 25 lat (lub 30, zależnie od województwa) oraz co najmniej 15 lat od zakończenia produkcji. Oprócz tego potrzeba jeszcze opinii rzeczoznawcy, która jak to bywa z opiniami, jest uznaniowa. Jeśli auto nie załapie się w te ramy, zawsze jest jeszcze inna furtka. To bardzo niejasno sformułowana kategoria, w ramach której żółte blachy mogą dostać auta młodsze, ale bardzo rzadkie lub związane z wydarzeniami i postaciami historycznymi.

Jeśli w prawie są luki, to na pewno ktoś je wykorzysta.

Powyższe warunki może i są trochę nieprecyzyjne, ale prawdziwy popis w stylu Polak potrafi to różnej maści muzea-widma. Założenie takowego pozwala zarejestrować praktycznie wszystko jako zabytek. Doszło dzięki temu już do takich patologii, że na grupach związanych ze starszymi pojazdami ogłaszały się firmy, które odpłatnie oferowały rejestrację czegokolwiek jako części swojej muzealnej kolekcji.

Także poprzednie 2 opcje pozwalają na nadużycia. Załóżmy nawet, że absolutnie żaden rzeczoznawca nigdy nie przymykał z tego czy innego powodu oka na nieoryginalność lub średni stan pojazdu. Po otrzymaniu opinii i zrobieniu przeglądu de facto kontrola nad zabytkami nie istnieje. Jest tylko teoretyczna. Choć właściciel jest zobowiązany utrzymywać pojazd w nienagannym, oryginalnym stanie, w praktyce wszystko zależy tylko od jego uczciwości.

W związku z tym bardzo często na grupach można było przeczytać porady typu „najpierw zrób żółte blachy, a potem gleba i swap”. Dla innych oznaczało to, że nie trzeba płacić OC kiedy auto nie jeździ, więc może sobie gnić latami, jak pewna znana Łada z Warszawy, która zdążyła już obrosnąć mchem. Innym przykładem żółtych blach, które są nie na miejscu, jest ten Fiat 126p.

Jeden z wielu.

To przypadek, że pokazuje wam akurat ten egzemplarz. Problem wymaga omówienia od dawna, a ten Maluch akurat się nawinął w ogłoszeniach. Skoro jednak już tu jest, to się mu przyjrzyjmy.

126p z 1985 r. wygląda na zaniedbanego, a na klapie silnika zamontowano koło zapasowe. Mimo to ma żółte blachy. Tak moi mili, to jest podobno zabytek. Jedyny taki, dla selekcjonera, za 3 tys. zł. Do poprawek zgniatarko-hutniczych blacharsko-lakierniczych. Nie będę się bawił w śledczego i ustalał który właściciel tak zapuścił pojazd będący w świetle prawa zabytkiem. Wiadomo tylko, że obecny wypiera się tego koła na klapie. Zostawię też w spokoju oryginalność reszty elementów, różne przejściówki wyjeżdżały z polskich fabryk.

żółte tablice
Źródło: OLX.pl. Autor: Piotr.

Tak wyglądający wóz na żółtych tackach to namacalny dowód na to, że nikt nie weryfikuje stanu pojazdów wpisanych do ewidencji. Kiedy już tam trafią, to hulaj dusza, piekła nie ma, a egzemplarze takie jak ten Maluch to tylko czubek góry lodowej. Znamienne jednak jest zdanie:

Wygląda na to, że duża część Polaków sprowadza żółte blachy tylko do tego. A utrzymywanie w dobrym stanie? Co pan, panie, nie będzie mi jakiś urzędas mówił co mam robić ze swoim autem!

Zaufanie wobec obywateli to naiwność.

Dość luźne kryteria przyznawania zabytkowych tablic to pewien ukłon w stronę miłośników klasyków. Niestety, jeśli nadal żółte blachy będą dostawać gruzy, bo ktoś zrobił sobie muzeum-słupa, tzw. władza może w końcu się zdenerwować i zamknąć tę furtkę. Kolejne drzwi się zatrzasną, jeśli dalej będzie trwał proceder modyfikowania pojazdów już po wpisaniu ich do ewidencji, czy zwykłe olewanie swojego zabytku. Przecież nie trzeba płacić OC, nie musi przechodzić przeglądów, więc niech gnije i się rozpada.

Organy państwowe nie wprowadzając surowych obostrzeń przy procesie rejestracji na zabytek okazały trochę zaufania wobec obywateli. Jak widać to był błąd. Brak regularnych kontroli stanu zabytków trzeba w polskich warunkach uznać wręcz za naiwność. Z przywileju dla miłośników klasyków, wyróżnika najciekawszych i najlepiej zachowanych aut, zrobiła się maszynka do unikania przeglądów i oszczędzania na OC.

Czy naprawdę potrzebujemy utworzenia Zmotoryzowanych Oddziałów Mierzenia Oryginalności, by zacząć traktować zabytkowe blachy poważnie? Nie bronię nikomu posiadania gruza czy tuningowania klasyków. Pod warunkiem, że nie kombinuje jak przykręcić do takich wozów żółte rejestracje.

żółte tablice
Źródło: OLX.pl. Autor: Piotr.

Miarka w końcu się przebierze.

Jak możemy wołać o więcej wolności i deregulację różnych aspektów życia, jeśli nie umiemy nie cwaniakować nawet w takiej kwestii jak pojazdy zabytkowe? Nie dziwi mnie, że pomysły o czasowym wyrejestrowaniu samochodów np. na czas remontu nie zostaną zrealizowane. Wtedy dopiero by się zaczął festiwal wałków. Z drugiej strony średni wiek pojazdów w statystykach by podskoczył i pewna gazeta wreszcie byłaby zadowolona. Co prawda te starsze po prostu jeździłyby wyrejestrowane, ale kogo to obchodzi. Przecież nikogo nie zdziwiły np. dziesiątki tysięcy Żuków brane pod uwagę przy wyliczaniu przeciętnego wieku samochodów w Polsce.

Smutne jest to, że jeśli ten stan rzeczy się nie poprawi i nie pójdziemy po rozum do głowy, nie zaczniemy szanować instytucji pojazdu zabytkowego, to w końcu ktoś wprowadzi bardzo surowe obostrzenia. Wtedy stracą wszyscy, włącznie z niewinnymi, którym utrudni się dostanie żółtych blach. Nie, nie spodziewam się jakiejś idealnej legislacji, która odetnie cwaniaków a zostawi miłośników. Z szansami na żółte blachy pozostaną tylko nieliczne, wybitne pojazdy, które i tak zostaną przyciśnięte surową kontrolą.

REKLAMA

Jako miłośnicy klasyków powinniśmy głośno mówić o nadużyciach i domagać się ich tępienia. Równie głośno podkreślając, że jest to margines, który psuje opinię całej społeczności.

Zdjęcie główne przedstawia eleganckiego i zadbanego klasyka, takiego jak powinien być.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA