Tak wygląda złomowisko znaków drogowych po rozpoczęciu dużej przebudowy. Jest ich za dużo
Nadmierna liczba znaków drogowych to plaga polskich dróg. Tym lepiej ją widać, kiedy robotnicy prowadzący przebudowę dużej ulicy znieśli wszystkie znaki w jedno miejsce po ich zdemontowaniu.
Znak, znak, znak, znak, znak. Tak wygląda polska ulica. W czasie kiedy czytaliście to zdanie, minęliście trzy znaki drogowe. Kierowcy często nie zwracają na nie uwagi, ponieważ jest ich tak dużo, że nie sposób zmusić mózgu do skupienia nad każdym z nich. Coś tam miga, a my jedziemy dalej, nawet nie zauważając. Często łapię się na tym, że nie wiem jakie w danym miejscu jest ograniczenie, bo minąłem już z piętnaście znaków, raz było 50, raz 70, raz 60. A czy był zakaz wyprzedzania? Chyba był. A może nie. Nie wiem. Trudno stwierdzić.
Udało mi się znaleźć złomowisko znaków drogowych
W Warszawie trwa budowa tramwaju na Wilanów. To szalony pomysł, który wydłuży dojazd z Wilanowa do centrum, bo zamiast wymalować buspas na całej długości ulicy Sobieskiego, zostaną z niej zabrane pasy i dodane tory tramwajowe, które będą wykorzystywane w znikomym stopniu, ponieważ częstotliwość jazdy tramwaju będzie o wiele mniejsza niż autobusów i samochodów, które teraz dzielą jezdnię (jest na niej buspas). Innymi słowy: ta sama powierzchnia ulicy będzie w mniejszym procencie użytkowana do transportu niż teraz, a wszystko to w cenie 1,19 miliarda złotych.
Przy okazji trzeba więc było zdemontować z tej ulicy wszystkie znaki drogowe
I proszę, oto one. Zobaczcie ile tego jest, a to tylko część.
Jak na moje laickie oko, to tu jest kilka ton stali. Znaków drogowych naliczyłem zaś ok. 100 sztuk (nie wszystkie zmieściły się na zdjęciu), a mówimy o rozkopaniu ulicy nie na długości wielu kilometrów, ale może 1500 metrów. W dodatku po przebudowie całe oznakowanie będzie musiało być wymienione na nowe, bo przecież pojawią się tory tramwajowe. Nie mówiąc już o dostosowaniu go do nowej definicji skrzyżowania. Producenci znaków drogowych muszą być zachwyceni.
Czy na pewno potrzebne jest tyle znaków?
Nie wiem, ale wiem że na pewno za dużo znaków powoduje więcej złego niż dobrego. Zacząłem się zastanawiać, z jakich znaków ja korzystam najczęściej, tzn. jakie informacje przyswajam za sprawą oznakowania. Z pewnością ważny znak to trójkąt „ustąp pierwszeństwa”, ewentualnie rozrysowanie pierwszeństwa łamanego na skrzyżowaniu. Przydają się znaki poziome, pokazujące czy z danego pasa można czy nie można skręcić w konkretnym kierunku. Właściwie za ich sprawą zbyteczne są zakazy skrętu i zawracania. Poza miastem zwracam uwagę na ograniczenia prędkości, w mieście ogólnie się jedzie 50 więc nie ma problemu. Wszelkie znaki ostrzegawcze typu wielki wykrzyknik, dzikie zwierzęta itp., praktycznie pomijam wzrokiem. Zwracam uwagę tylko na „droga z pierwszeństwem”, czyli A-6 (który w sumie jest zbyteczny, bo temu samemu służy biało-żółty kwadrat D-1) i na znak skrzyżowania równorzędnego. Innymi słowy, patrzę tylko na te znaki, które wymagają ode mnie konkretnego zachowania, żeby się z kimś nie zderzyć. Gdyby ograniczyć oznakowanie tylko do nich, można by pewnie wywalić 70% znaków drogowych (dane IDzD). Wtedy te znaki, które by pozostały, miałyby mocniejszy przekaz.