Widziałem nowe SUV-y za rozsądne ceny. Pierwszy podnosi rekę na Yarisa Crossa, drugi na Kodiaqa i na pasażera
Marka Chery pokazała po raz pierwszy w Polsce dwa nowe modele. Czwórka to tania, klasyczna hybryda, a Dziewiątka jest niedrogim samochodem z siedmioma miejscami.

Nie jest łatwo. Chińskie marki prawie codziennie prezentują jakieś nowe modele. Wszystkie nazywają się podobnie, czyli zwykle oznaczane są numerami. Piątka, Czwórka, Siódemka, Ósemka- kiedyś mówiło się o BMW, ewentualnie o Maździe, a teraz cała lista firm z Pekinu albo Szanghaju też oszczędza na specach od wymyślania nazw i idzie na łatwiznę.
W dodatku prawie wszystkie modele są SUV-ami
SUV-y małe, SUV-y duże, SUV-y średnie. Chińczycy bombardują rynek podobnie wyglądającymi i podobnie się nazywającymi modelami. Są też podobne do siebie w środku, mają podobne układy napędowe, podobne wyposażenie, no i praktycznie każdy z nich ma cenę, która każe słuchającym o tym osobom prosić o powtórzenie. „Tylko tyle?” - pytają, a odpowiadający tłumaczy, że rzeczywiście, nowe auta potrafią kosztować zdumiewająco mało.
Te samochody raczej nie mają cech, które je wyróżniają. Nie mają też czegoś, co można nazwać indywidualnym charakterem. Wiecie - Alfy kiedyś były ładne, BMW sportowo się prowadziły, a Volvo były bezpieczne. Chyba żadnej z chińskich firm nie da się (jeszcze?) przypisać takiej cechy. Ale te europejskie też się rozmydlają.
Tak czy inaczej, śledzenie rynkowych nowości wymaga dziś dużej zdolności do przyswajania wiedzy i trzymania ręki na pulsie. Kilka dni bez śledzenia wiadomości i można przegapić premierę auta, które za parę miesięcy będzie stało na miejscu należącym do waszego sąsiada.
Na przykład marki Chery
Podczas dzisiejszego pokazu w Warszawie marka Chery - która w czerwcu oficjalnie zadebiutowała w Polsce, ale znamy ją też z należących do niej i popularnych marek Omoda i Jaecoo - pokazała dwie nowości. To Chery Tiggo 4 i Tiggo 9.

Pierwszy z tych modeli to wóz, który ma 432 cm długości, 183 cm szerokości i 165 cm wysokości. Jego rozstaw osi to 2610 mm. Tłumacząc na polski: to mniej więcej ten sam segment, co przy Toyocie Yaris Cross albo VW T-Crossie czy Fordzie Puma, ale Chery jest o kilkanaście centymetrów dłuższe. Jeśli chodzi o chińskich konkurentów, to np. MG ZS albo BAIC 3. Chery wygrywa jednak tym, że po pierwsze, jest hybrydą (klasyczną, nie plug-in, moc: 163 KM), a po drugie, w bazowej (a już nieźle wyposażonej) wersji kosztuje 95 900 zł.

Jakie wrażenie robi Chery Tiggo 4 na żywo?
Z zewnątrz wygląda jak chiński SUV z generatora, czyli nijako. Jednocześnie, trudno uznać to za wadę, bo nie każdy chce jeździć autem, które rzuca się w oczy. Z tyłu Tiggo 4 może kojarzyć się ze wspominanym VW T-Crossem.

We wnętrzu budżetowych, chińskich aut najpierw sprawdzam, czy w nos nie uderza charakterystyczny, nieprzyjemny zapach, który może kojarzyć się z klapkami. I który jednoznacznie krzyczy „tanio! tanio!”. Nie ma go tu.

Na kokpicie nie brakuje fizycznych przycisków. Jest też, niestety, dużo tworzywa piano black. Panel klimatyzacji ponownie nasuwa skojarzenia z tym z T-Crossa. Chyba zgadłem, czym inspirowali się inżynierowie Chery. Ogólne wrażenia z przebywania w środku są pozytywne. Plastiki są raczej miękkie, góra deski udaje skórę, jest nawet odrobina czegoś, co wygląda jak drewno. Nieźle.

Chery Tiggo 4 ma sporo miejsca z tyłu
To pozytywne zaskoczenie - i gdy zajmie się miejsce w drugim rzędzie, można docenić fakt, że mówimy o aucie nieco dłuższym od rywali. Usiadłem bez problemu „sam za sobą”. Choć domyślam się, że przy dłuższej jeździe siedzisko efektownego, udającego sportowy z kubełkowymi ambicjami fotela kierowcy, okaże się za krótkie.

Bagażnik ma pojemność 430 litrów, ale liczone do dachu (Chińczycy lubią takie pomiary). Do półki to zapewne ok. 260-280 litrów, czyli wynik w porządku, ale moje kapcie wciąż są na swoim miejscu.

Potem poszedłem oglądać Chery Tiggo 9
Tiggo 4 zostało najmniejszym SUV-em w gamie chińskiej marki, a Tiggo 9 to SUV największy. Ma 4,82 m długości i rozstaw osi na poziomie 2,77 m. Mówimy o aucie, które już w standardzie jest siedmioosobowe. Lepiej urodzeni konkurenci: Skoda Kodiaq, VW Tayron, Kia Sorento, Hyundai Santa Fe.

Tiggo 9 jest od nich mocniejsze, bo tutejsza hybryda plug-in składająca się z silnika (a może „silniczka”, choć nie tylko Chery wrzuca do dużych SUV-ów małe motory) 1.5 turbo i silników elektrycznych produkuje 428 KM. Z całą pewnością wygrasz z kolegami zawody na to, kto ma pod maską więcej koni, choć nie dałbym głowy za to, że Tiggo 9 będzie szybkie adekwatnie do swojej mocy.

Akumulator ma pojemność 34,4 kWh, czyli tyle, co w autach w pełni elektrycznych sprzed paru lat. Cena Chery to 209 900 zł, co sprawia, że stosunek ceny do przestrzeni, mocy i parametrów napędu wypada bardzo, bardzo dobrze. Co trzeba przyznać nawet, jeśli ktoś nie kocha chińskiej motoryzacji.
Chery Tiggo 9 na żywo

Z zewnątrz auto też wygląda „zwyczajnie” (mogłoby mieć dowolny znaczek), ale wymiary, kolor i chromowane wykończenia dodają mu elegancji, podobnie jak ciekawie poprowadzona dolna linia szyb. Ciemna zieleń świetnie gra z brązowym (a raczej koniakowym) środkiem. Wóz robi wrażenie i dla niektórych może wyglądać na droższy niż jest.

Wnętrze wykończono naprawdę starannie. Materiały są miękkie i ładne. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby na tunelu środkowym podarowano sobie błyszczący, czarny plastik na przyciskach, ale widocznie w magazynach chińskich firm sporo go zalega i muszą go jakoś zużyć. Nawet boczki drzwiowe są przyjemne w dotyku. Na ekranie zauważyłem skrót do obsługi systemu Apple CarPlay. Jego obecność w oryginalnym systemie nie jest taka oczywista w wielu chińskich samochodach.

Auto ma sporo miejsca w drugim rzędzie i niewiele w trzecim. Jest tam ciasne, a bagażnika zostaje wtedy niewiele, ale trudno spodziewać się, że SUV o długości 4,8 m będzie królem przestronności dla siedmiu osób. To fizycznie niemożliwe. W trzecim rzędzie pewnie okazjonalnie przejadą się dzieci - i do tego Tiggo 9 nada się dobrze.

Jest tylko jedna, nieco dziwna funkcja
Rozumiem, że auto stara się ułatwić wejście do trzeciego rzędu - to nie jest łatwe i wymaga nieco akrobatycznych zdolności. Odsuwa więc kawałek tylnej kanapy, a by i to odbyło się łatwiej, Tiggo 9 rusza wtedy przedni fotel pasażera, stawiając oparcie i przesuwając całość do przodu. Podczas pokazu robiło to również wtedy, gdy ktoś tam siedział. Pasażerowie byli zdziwieni, a bycie ściśniętym przez fotel nie należy z pewnością do przyjemnych.

Czy to niedoróbka? Mam nadzieję, że gdyby z przodu ktoś siedział zapięty pasami, fotel by się nie ruszył. A może jednak? Nie ma czujnika obciążenia. Trzeba uważać.
Ale Chery Tiggo 9 i tak będzie popularne
Taką wadę zauważy pewnie co najwyżej kilku nabywców. Poza tym, to niebrzydki, duży, mocny i tani SUV dla rodziny. Jest ładny w środku, a jeździ zapewne zwyczajnie, bez sprawiania większych problemów. Pewnie się o tym przekonam. Przewiduję, że odniesie sukces.

Jeszcze popularniejsze powinno być Chery Tiggo 4, które jest tanie, przestronne i wystarczająco dobrze wykonane. Obecność hybrydy sprawia, że nabywców nie powinna już martwić typowa dla chińskich silników benzynowych paliwożerność. Rywale powinni poobniżać ceny, jeśli nie chcą przegrać. Toyota się obroni, bo ma cenioną markę. Reszta niekoniecznie.
Tutaj więcej o cenach i wyposażeniu tych modeli.