Dają mandat za zbyt krótki postój. Nowy przepis już zbiera żniwo
Zapłacisz mandat w wysokości 450 zł, jeśli przebywasz tu krócej niż 15 minut. W tej gminie to nowa rzeczywistość, która stała się maszynką do zarabiania pieniędzy.
Są dwa typy ludzi. Niektórzy cenią ciszę i spokój, a innym wcale nie przeszkadza odrobina hałasu. Problem pojawia się, gdy pierwsi zaczynają walczyć z drugimi. O absurdzie, do którego może doprowadzić taki konflikt, przekonali się kierowcy przejeżdżający przez szwajcarską gminę Birsfelden, która wystawia mandaty każdemu, kto przebywa w niej krócej niż 15 minut.
Mandat za postój krótszy niż 15 minut
Gmina Birsfelden, położona na wschód od Bazylei, liczy 10 000 mieszkańców. W jej pobliżu biegnie autostrada, która czasami potrafi się korkować. Pobliski zjazd sprawia, że wielu kierowców szuka objazdów przez miasto, by oszczędzić trochę czasu. To nie spodobało się lokalnej społeczności, która twierdzi, że takie działanie niepotrzebnie powoduje utrudnienia na ich ulicach.
Lokalne władze chciały pomóc swoim mieszkańcom, dlatego zdecydowały się na radykalne rozwiązanie. Każdy kierowca, który przebywa na terenie Birsfelden krócej niż 15 minut, automatycznie dostanie mandat w wysokości 100 franków szwajcarskich, co daje ponad 450 zł. Kamery rejestrujące czas postoju mają pomóc odróżnić mieszkańców od turystów, którzy szukają jedynie szybkiego skrótu.
Gmina zakładała, że dziennie złapie w ten sposób dziesięciu, może piętnastu kierowców, ale rzeczywistość przerosła jej oczekiwania. Okazuje się, że mandaty mające zredukować ruch tranzytowy od września łapią średnio 1000 kierowców dziennie. Szybka matematyka mówi, że to 100 000 franków szwajcarskich, czyli 457 000 zł. Tygodniowo to już 3 200 000 zł. Szczerze mówiąc, ta kwota byłaby tak samo zaskakująca, nawet gdyby była o połowę niższa. Serio? Myślicie, że nie będzie żadnego haczyka?
Pojawili się pierwsi przeciwnicy – nawet wśród mieszkańców
Darmowe pieniądze zasilające budżet gminy brzmią jak marzenie, ale szybko pojawili się pierwsi przeciwnicy mandatów, co ciekawe, nawet wśród mieszkańców korkujących się ulic. Twierdzą oni, że mandaty podchodzą pod nękanie i są próbą wyłudzenia pieniędzy. Zdaniem gminy wcale nie chodzi o dochody, tylko o polepszenie jakości życia mieszkańców, redukcję hałasu i poprawę bezpieczeństwa.
Mimo mandatów mapy wciąż prowadzą nieświadomych kierowców wybierających „Jak najszybszą drogę do celu”, przez Birsfelden, a później czeka ich tylko niemiła niespodzianka. Gmina próbuje znaleźć sposobu na ominięcie tego problemu, ale niewykluczone, że wkrótce wcale nie będzie musiała tego robić. Sprawę skomentowali bowiem profesorowie prawa karnego i prawnicy twierdzący, że takie mandaty nie są zgodne z konstytucją. Naruszanie swobody obywatelskiej zostanie rozpatrzone przez sąd, dlatego trudno stwierdzić czy mandaty przetrwają.
W Szwajcarii poszło to naprawdę daleko, co rzeczywiście może nie podobać się społeczności Birsfelden. Ciekawe, co zrobić w przypadku, gdy ktoś zapomni czegoś z domu i podjedzie do niego tylko na 3 minuty, lub, co gorsza, zrobi to nowym samochodem, którego nie rozpoznają kamery? W takiej sytuacji pozostaje już tylko bieganie po urzędach i komisariatach, żeby udowodnić, że nie jest się turystą.
Założę się, że wielu mieszkańców Polski chciałoby takiego rozwiązania. Omijanie korków przez jeżdżenie mało znanymi ulicami staje się coraz popularniejsze, ale takie zachowanie ma tylu samo przeciwników, co zwolenników. Znalezienie złotego środka jest więc bardzo trudne. Być może decyzja sądu dotycząca mandatów w Szwajcarii pomoże stwierdzić, gdzie ów środek się znajduje.
Więcej podobnych sytuacji znajdziesz tutaj:
