Twój nowy elektryczny SUV przejedzie 800 km na jednym ładowaniu. Trzymamy się ramy
Koncern Stellantis to wbrew pozorom nie tylko dziwne ruchy modelowe, ale również prężnie działająca maszyna, która wydaje ogromne pieniądze na rozwój technologii, bo wie, że to ona może zdecydować o przetrwaniu marki w nadchodzącej trudnej rzeczywistości pełnej samochodów elektrycznych. Stellantis pokazał właśnie, że jego SUV-y będą mogły przejechać do 800 km na jednym ładowaniu, ale to tylko jedna z kluczowych informacji.
W naszej redakcji dzień upływa pod znakiem samochodów elektrycznych. Z wypiekami na czole czytaliśmy relację z testu Tesli, pośmialiśmy się, że Jaguar wraca z logo, które najwidoczniej jest inspirowane FSO, a na koniec dowiedzieliśmy się, że ruszają konsultacje do programu Mój Elektryk 2.0, dzięki którym znów będziemy dofinansowywać zamożnym ludziom zakup drogiego samochodu. Gdy już myślałem, że to koniec, że wreszcie mogę odpocząć od pisku falowników, ale ciężkie działa postanowił wytoczyć koncern Stellantis, który pokazał nam swoją przyszłość. Albo grubo, albo wcale.
Twój nowy elektryczny SUV przejedzie 800 km na jednym ładowaniu
Nowa platforma STLA Frame ma umożliwiać produkcję szerokiego wachlarza pojazdów - SUV-ów, pickupów, busów, ale łączy je jedno - będą to konstrukcje zbudowane na ramie. Można na niej umieścić zarówno silniki spalinowe, jak i elektryczne (również w wersji napędzanej wodorem), hybrydy plug-in. Ale jeżeli dobrze wczytacie się w komunikat prasowy, to znajdziecie tam również zasięg dla samochodów wyposażonych w range-extender, czyli spalinowy silnik, którego zadaniem jest generowanie prądu dla silnika elektrycznego. To nowość w obecnej ofercie Stellantis i zapowiedź radykalnych zmian. A i zapomniałbym - przez silnik spalinowy Stellantis rozumie 3.6-litrowe V6, bo właśnie taki wydłużacz zasięgu znajdzie się w RAM-ie.
Przy czym producent twierdzi, że to wersja elektryczna będzie wersją domyślną dla nowej platformy. Głównym odbiorcą ma być rynek amerykański, bo to właśnie tam kochają wielkie SUV-y i jeszcze większe pickupy na ramie, ale spokojnie modele na tej platformie trafią również na inne rynki, w tym na europejski. Z racji tego, że dwoma pierwszymi markami, które będą wykorzystywać nową platformę będzie RAM i Jeep, to właśnie ta druga będzie mogła pochwalić się dużym zasięgiem w Europie.
Oprócz tego nowa platforma ma przynieść duże możliwości transportowe. Ładowność ma wynosić do 1224 kg i umożliwiać holowanie ponad 6 t. STLA Frame ma umożliwiać brodzenie do 61 cm.
STLA Frame zbudowana jest z wysokowytrzymałej stali, zapewniającej zwiększoną trwałość i sztywność, przy jednoczesnym spadku masy. Dzięki poszerzonej sekcji środkowej oraz odpowiednim wzmocnieniom akumulatory są chronione przed uderzeniami. Duże SUV-y na ramie kojarzą się z aerodynamiką czołgu, ale Stellantis twierdzi, że nowa platforma umożliwi pokonywanie imponujących odległości. Pojemność akumulatorów ma wynosić od 159 do 200 kWh. Napęd może trafiać na tył lub na obie osie, a najmocniejsze modele mają zapewniać sprint do setki w czasie poniżej 5 s.
Ustalmy jedno - Rama STLA to nie przelewki
Całkowity zakres długości ma wynosić od 5488 do 5941 mm, szerokości od 2062 do 2124 mm. Rozstaw osi to od 3143 do 3690 mm. Maksymalnie obsłuży 33 calowe koła. Już widzę te ogromne elektryczne pickupy dziarsko mknące po równinach Teksasu w niemal całkowitej ciszy. STLA Frame obsługuje ładowanie z mocą do 350 kW, dzięki wykorzystaniu architektury 800 V.
Nie wiem jak wy, ale w tym momencie jestem dumny z koncernu Stellantis. Mało kto w mnich wierzy, a oni wychodzą i mówią, że zamierzają zainwestować ponad 50 mld euro w elektryfikacje gamy i nie zamierzają się cofać. Faktem jest to, że jeżeli nowa platforma obsługuje wszystkie rodzaje napędu, to nawet jeżeli światowy plan elektryfikacji zostanie zawieszony, to Stellantis będzie na to gotowy. Tak się to robi, panowie szlachta.
Więcej o Stellantis przeczytasz w: