REKLAMA

Nowiutki, a jakby sprzed pół wieku. Tak powinny wyglądać miejskie samochody elektryczne

Wuling ma pomysł na samochód elektryczny, jakiego jeszcze nie było – Mini EV w wersji retro. Jest wspaniały, biorę dwa.

wuling mini ev retro
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli czytujecie regularnie Autobloga to marki Wuling i modelu Mini EV przedstawiać Wam nie trzeba, ale że ciągle przybywają nowi Czytelnicy, to pokazuję i objaśniam. Mini EV to najczęściej kupowany samochód elektryczny na świecie, który kosztuje mniej, niż polska dopłata do auta elektrycznego. A wygląda tak:

Mini EV jest kanciaste, ma zaledwie 2,92 metra długości, pomieści 4 pasażerów, ale bez bagażu. Z bagażem co najwyżej dwóch, bo za bagażnik robi przestrzeń zajmowana przez tylną kanapę, która nie ma dzielonego oparcia. Wóz oczywiście jest elektryczny, a na jednym ładowaniu, w zależności od wersji przejedzie do 120 lub 170 km.

Chińczycy go pokochali

Nie ma co się dziwić – przy cenie, za jaką można go kupić, to świetny środek lokomocji do miasta. Łatwy do parkowania, oszczędny i tani – to uniwersalny zestaw cech, jakie wymienia każdy zainteresowany zakupem samochodu do miasta, nie tylko w Chinach. A jak ktoś by dodał do niego jeszcze słowo „stylowy”, to Wuling też coś dla niego ma.

To Wuling Mini EV w wersji retro

To ta sama potrawa co Mini EV, ale zupełnie inaczej przyprawiona. Małe nadwozie zaprojektowano by wyglądało tak, jakby wyjechało z fabryki co najmniej pół wieku temu. Kolory, kształty, detale – wszystko wygląda jak z innej epoki.

wuling mini ev retro

Przysłonięte tylne koła, oldschoolowe zderzaki z kłami, bagażnik dachowy z rurek – dzisiaj nikt nie robi takich rzeczy. A szkoda, bo wyglądają świetnie.

wuling mini ev retro

Wuling uderzył w nutę, z której skorzystał kiedyś Nissan

Pod koniec lat 80. stworzył serię modeli opartych technicznie na ówczesnej Micrze, ale wyglądających, jakby powstały znacznie wcześniej – Be-1, Figaro, S-Cargo i Pao. Ludzie oszaleli na ich punkcie, liczba chętnych znacznie przekroczyła możliwości produkcyjne i trzeba było zrobić loterię, w której można było wygrać prawo do zakupu auta. I nic dziwnego, skoro Pan wyglądało tak:

Nissan Pao

a Figaro – tak:

REKLAMA
Japonia motoryzacja

Bardzo możliwe, że z tym wozem mogłoby stać się podobnie – o ile tylko Wuling zdecyduje się go wyprodukować, jak narazie pokazał go tylko jako koncept. A jeśliby się zdecydował, to byłoby wspaniale, gdyby również trafił na Litwę. A stamtąd do Polski już rzut beretem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA