REKLAMA

Jest jeden kraj w Europie, który nie zamierza walczyć z chińskimi samochodami. Oni już tam dawno są

Jeśli będziesz chciał jeździć tanim chińskim, elektrycznym samochodem, będziesz musiał zaakceptować kierownicę po prawej stronie.

mg awaryjność
REKLAMA

Europa wyruszyła na wojnę celną z Chinami. Toczy się na polu elektrycznych samochodów. Chińczycy chcą zalać nas swoimi samochodami, obficie dotując ten sektor u siebie. Europa udaje, że chodzi o sprawiedliwość i nakłada na chińskie elektryczne samochody wysokie cła, żeby było uczciwie, niby. Jednym producentom się to nie podoba, inni musieli to wylobbować. Zależy od tego, którym bokiem ustawili się do Chin. Nie brak głosów, także z niemieckiego przemysłu, że banowanie Chin jest złe. W Komisji Europejskiej nie chcą tego słyszeć, usłyszano to w Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

Nie tylko Europa walczy z Chinami.

Europa nie jest jedyna. O wiele wyższe stawki na elektryczne samochody z Chin i ich komponenty wprowadziło USA, a nie brak tam głosów, że właściwie wszystko, co nadchodzi z Chin, powinno być zakazane. Tak dla zasady. Jeden z senatorów, Mark Rubio wnosił ostatnio, by towary chińskich producentów, produkowane poza Chinami, też były objęte cłami. Pomysł nie został uznany za niedorzeczny. Tak się tam Chin boją.

Bierna nie pozostaje również Kanada. Wprowadzono tam 100-proc. cło na samochody produkowane w Chinach oraz na niektóre samochody hybrydowe. Zrobiono to, by dać szanse kanadyjskiemu sektorowi motoryzacyjnemu na przeżycie. Niedługo przykry los może spotkać też chińskie akumulatory, części do ich produkcji oraz surowce.

Europejska wojna jest co najwyżej bójką, walczy to się gdzie indziej. Stawki na chińskie elektryczne pojazdy wyglądają tak:

Co ważne — dodatkowe cło jest doliczane do obecnie obowiązującej stawki 10 proc., więc ostatecznie SAIC jest obłożone 45,5 proc. cłem, BYD 27 proc., Geely - 28,8 proc. Oberwało się również Tesli - auta produkcji chińskiej będą obłożone 17,8 proc. cłem. Stawki wchodzą w życie od przyszłego miesiąca.

A w Wielkiej Brytanii pokój.

Wielka Brytania się nie przyłączy.

Wielka Brytania nie nałoży ceł na chińskie elektryczne samochody i nie stanie w jednym szeregu z kontynentalną Europą. Nie jest członkiem Unii Europejskiej, więc może. Chcą pozostać otwarci, a brytyjski przemysł wcale o nowe stawki celne nie prosił. Nie brakowało głosów straszących, że chińskie samochody będą wysyłać dane do Chin, ale widocznie nie były wystarczająco głośne.

W Wielkiej Brytanii po brexicie się pogorszyło

Może jeszcze odniosą ostateczne zwycięstwo i udowodnią, że nie dali się po prostu ograć populistom w czasie referendum. Przemysł nie prosi o utrudnianie życia Chinom, a dodatkowo mają tam bardzo wyśrubowane cele w przechodzeniu na napęd elektryczny. Bez tanich samochodów elektrycznych z Chin może się im nie udać oczyszczanie transportu ze spalin, a przynajmniej nie tak szybko jak planują. 80 proc. nowych samochodów i 70 proc. nowych samochodów dostawczych sprzedawanych w Wielkiej Brytanii będzie emitować zero spalin do 2030 r., a w 2035 r. sięgnie to 100 proc.

REKLAMA

Brytyjski rynek samochodowy nie zostanie przez Chińczyków zignorowany, nie ma szans. Są na nim od dawna obecni. Zyskująca popularność u nas marka MG, niegdyś brytyjska, a od dawna w chińskim władaniu, rozgościła się tam już na dobre.

Moda na tanie samochody z Wielkiej Brytanii po brexicie u nas przysiadła. Za dużo formalności, za wysokie koszty, końcowa cena już tak dobrze nie równoważy wad wynikających z jeżdżenia autem z kierownicą po złej stronie. Ale chińskie, używane samochody elektryczne, tracące sporo na wartości, może kiedyś odwrócą ten trend. Może jeszcze będziemy upatrywali w nich okazji, gdy już ich Chińczycy zaleją swoimi samochodami (jeszcze bardziej).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA