REKLAMA

Chińskie stawki cła powinny obowiązywać nawet na auta montowane poza Chinami. Tak czy nie?

Wiele krajów boi się, że chińskie samochody zaleją ich rynki oraz wykończą lokalny przemysł motoryzacyjny. Walka z tym zagrożeniem przybrała wymiar wojny celnej, ale Chińczycy nie dają łatwo za wygraną i chcą produkować poza swoim krajem. I co teraz?

Chińskie stawki cła powinny obowiązywać nawet na auta montowane poza Chinami. Tak czy nie?
REKLAMA

W mediach padła ciekawa propozycja. Chodzi o to, żeby cła na chińskie samochody obowiązywały nawet jeżeli są one produkowane (montowane?) poza Chinami. Taki postulat przedstawił jeden z senatorów w USA. Marco Rubio twierdzi, że chińscy producenci przenoszą produkcję do innych krajów, aby ominąć amerykańską politykę celną i zalać Stany Zjednoczone tanimi pojazdami. W obawie przed taką sytuacją senator zaproponował, aby nowe stawki ceł na pojazdy produkowane przez chińskich producentów obowiązywały bez względu na miejsce ich produkcji. Co ciekawe spotkało się to z przychylnością obu głównych kandydatów w wyborach prezydenckich.

REKLAMA

Chiny kontra USA i Europa

Nie będę rozpisywał się o cłach w Stanach Zjednoczonych i w Europie. W obu przypadkach mamy do czynienia ze zwyżkami ceł na chińskie samochody i w obu przypadkach kulisy tych podwyżek kryją wiele ciekawych zawiłości. I co na to Chińczycy? Przykładem posunięcia, które umożliwia producentowi potencjalne obejście polityki celnej Europy oraz USA jest BYD. Chiński gigant otworzył zakład w Tajlandii i planuje dwa kolejne w Europie.

Czy jeżeli BYD wyprodukuje auto w planowanej jeszcze na ten rok fabryce w Szeged na Węgrzech, to znaczy, że jest to samochód europejski? Chyba większość czytelników przyzna, że nie i nadal mówimy o pojeździe chińskim. Mimo to zgodnie z zasadami handlu międzynarodowego taki produkt będzie clony jako węgierski. Amerykański senator chce, żeby taki pojazd trafiając na terytorium USA, był postrzegany jako chiński i clony zgodnie z zasadami dla towarów z tego rynku. Czy jest możliwe wprowadzenie takich zasad? Oczywiście, ale należy pamiętać, że na arenie międzynarodowej będzie to słusznie postrzegane jako intencjonalne działanie przeciwko konkretnej gospodarce, a nie generyczna obrona własnej. To może doprowadzić do napięć pomiędzy Waszyngtonem i Pekinem. 

Do sytuacji zawczasu ustosunkował się Pekin i praktycznie podał instrukcję do walki z cłami

12 września świat obiegła informacja, że Chiny zalecają swoim producentom samochodów, aby upewnili się, że zaawansowana technologia EV pozostaje w ojczyźnie, nawet jeśli budują fabryki na całym świecie. Rząd Chin chciałby, żeby duzi gracze eksportowali jedynie tzw. zestawy montażowe do swoich zagranicznych zakładów. Chodzi o to, żeby kluczowe komponenty były produkowane w kraju, a następnie wysyłane do końcowego montażu na rynku docelowym. Know-how oraz miejsca pracy zostają w Chinach, a wysokie cło nie obowiązuje.

To nie pierwszy raz kiedy producenci dostają od rządu „dobre rady”. Np. w lipcu chińskie Ministerstwo Handlu zorganizowało spotkanie z kilkunastoma producentami samochodów, na którym przekazano, że nie powinni dokonywać żadnych inwestycji związanych z motoryzacją w Indiach. 

REKLAMA

Jeżeli współpraca chińskich gigantów motoryzacyjnych z rządem jest na tyle ścisła i klarowna, jak w opisanych wyżej przypadkach, to Europa i USA nie mają szans. Tutaj ustawodawcy robią swoje, korporacje swoje i jedni z drugimi nie umieją dojść do jasnego porozumienia, bo kapitalizm. W Chinach nie ma tego problemu. Wszyscy widzą co i jak mają robić. Stary świat jest wobec takiego tsunami bez szans.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA