Volkswagen oferuje konwersje klasycznych Garbusów na napęd elektryczny. Nie róbcie tego
Volkswagen, syn marnotrawny ekologii, w ramach powrotu do domu ojca forsuje elektryczność gdzie się da. Tym razem zaczął oferować przeróbki klasycznych Garbusów na prąd. To wybitnie zły pomysł.
Volkswagen od jakiegoś czasu stara się zmazać grzechy przeszłości trąbiąc gdzie się da o napędach elektrycznych i dbaniu o środowisko. W swoim nieubłaganym marszu ku świetlanej przyszłości na prąd niemiecki koncern zaczął teraz oferować przeróbki klasycznych Garbusów.
Bardzo Ważny Człowiek z Volkwagena, Thomas Schmall, zapowiadając oferowane konwersje mówił coś tam o emocjach i mobilności przyszłości. Biorąc pod uwagę, że i tak mamy już przerąbane w kwestii klimatu i elektryki niewiele dadzą - wystarczyło powiedzieć, że chodzi o Schmall. Raczej nie z samych modyfikacji, tylko dzięki poprawie wizerunku firmy. Eko-PR w natarciu.
Zrób sobie e-Upa z Garbusa.
Oferowane przez Volkswagena przeróbki Garbusów będą wykonywane przez firmę eClassics. Napęd elektryczny ma pochodzić z e-Upa. Co ważne, montowany będzie cały układ, nie ma więc mowy o spinaniu silnika na prąd z gratami z Garbusa. W ten sposób elektryczny klasyk będzie mieć 82 KM i zasięg wynoszący 200 km.
Jakby kundlenie Garbusa współczesnym napędem elektrycznym nie było wystarczająco niesmaczne, Volkswagen już pracuje nad przerabianiem swoich klasycznych mikrobusów oraz o zgrozo - Porsche 356. Biorąc pod uwagę, że zestaw trafiający do garbatego auta nie należy do supersportowych, możemy się spodziewać kolejnych zabytków zmienionych w nudne, niezbyt szybkie elektryki. Co gorsza, panowie z Volkswagena rozważają stawianie klasyków na swojej nowej platformie MEB.
Nie róbcie tego.
Nie mam nic przeciwko modyfikacjom starych aut. Garbus nie jest jakimś bezcennym klasykiem. Szanuję, jeśli ktoś przerabia go sobie na napęd elektryczny, by zmienić go w demona prędkości albo jako część szeroko zakrojonego restomoda. Nie muszę być fanem takiej przeróbki, ale nie wywołuje ona u mnie odrazy.
Natomiast proszę, trzymajcie się z dala od świetnego pomysłu Volkswagena. Ta konwersja sprowadza się w dużej mierze do robienia z Garbusa e-Upa w innej budzie. W imię czego? Mody na elektryki? Obawy przed aktywistami i zakazami wjazdów do centrów miast? Kompletnie bez sensu.
To zabija cały sens posiadania klasyka.
Historyczne auto kupuje się zazwyczaj nie ze względu na modę lub by wjechać do centrum miasta, które wprowadziło strefy czystego transportu. Klasyk pozwala obcować ze starodawną techniką. Poczuć to jak kiedyś działały i jeździły samochody. Zmierzyć się z awariami mechaniki pozbawionej komputerów wspierających diagnozę. Garbus z gratami e-Upa zupełnie traci swój urok, w zamian nie oferując zbyt wiele. Trochę lepsza dynamika, dodatkowa przestrzeń ładunkowa, łatka ekologicznego.
Jak już musicie koniecznie mieć elektryka, to po prostu kupcie e-Upa, a Garbusa zostawcie na niedzielne przejażdżki. Zwłaszcza, że takie konwersje nie są tanie, więc pewnie finansowo nie wyjdzie wam to tak źle.
Chyba że należycie do tej grupy ludzi, której tak naprawdę nie obchodzi stara motoryzacja i chcecie jedynie polansować się Garbusem. Wiecie, bo jest taki ładny i ludzie się za nim oglądają. Wtedy i tak już nie ma dla was nadziei. Idźcie i przerabiajcie sobie te biedne Garbusy. Za kilka lat moda przeminie, a wy będziecie sobie pluć w brodę, bo wasze auto stanie się kundlem bez klimatu. Co gorsza wartym może połowę tego, co oryginalny Volkswagen z tego samego rocznika.