REKLAMA

Polacy nie mają pojęcia, czego pragną. Chcą aut elektrycznych, ale w portfelach piszczy bieda

Aż 56 proc. badanych rozważa zakup samochodu elektrycznego - wynika z badania przeprowadzonego przez rankomat.pl. Ile Polacy chcą wydać na takie auto? Właśnie tutaj zaczynają się schody, bo chęci rozmijają się z cenami używanych elektrycznych samochodów.

Polacy nie mają pojęcia, czego pragną. Chcą aut elektrycznych, ale w portfelach piszczy bieda
REKLAMA

„Czy rozważasz zakup samochodu elektrycznego?” - pytanie o takiej treści zadali badanym przedstawiciele firmy rankomat.pl. 44 proc. odpowiedziało, że nie planuje takiego zakupu. Ale 28 proc. przyznało, że owszem, rozważają nowe auto EV. Tyle samo badanych rozważa zakup samochodu na prąd, ale z drugiej ręki.

REKLAMA

Razem - 56 proc. badanych rozważa zakup samochodu elektrycznego

To wynik, który z pewnością ucieszy zwolenników elektromobilności i szybkiej przesiadki narodu na wozy z zielonymi tablicami. Na klawiaturę aż cisną się jednak pytania o koszty. Czy pytani przez rankomat są tak zamożni? A może nie wiedzą, ile trzeba wydać na samochód EV? Oczywiście, ceny aut elektrycznych i spalinowych w salonach często się już zrównują. Wozy z silnikami benzynowymi i Diesla w ostatnich latach zdrożały, a elektryczne potrafią tanieć (dziękujemy Tesli za małą wojnę cenową). Co nie znaczy, że są tanie.

Tesla Model 3 usterki

Przypomnijmy - skumulowane dane za rok 2023 wskazują, że mediana ceny używanego auta wystawionego na polskim rynku wyniosła 29 700 zł. Ile chcą wydać ankietowani? Dodajmy, że pytanie dotyczyło „średniego” auta - czyli takiego o zasięgu 300 km i mocy 100 KM.

34 proc. badanych mogłaby wydać maksymalnie 75 000 zł

26 proc. byłoby skłonnych zapłacić maksymalnie 75 tys. zł, a 16 proc. chciałoby zmieścić się w budżecie do 100 tys. zł. Tylko 7 proc. Polaków deklaruje chęć zakupu samochodu elektrycznego w kwocie powyżej 100 tys. zł. Uwaga - mówimy o aucie nowym. Za 75 tysięcy złotych da się myśleć o nowej Dacii Spring. To propozycja nie dla każdego, ale teoretycznie spełnia wymienione wyżej wymogi.

Jak wygląda sytuacja w przypadku samochodu używanego? Granica cenowa dla 23 proc. badanych to maksymalnie 20 tys. zł, a 30 tys. zł stanowi barierę dla 25 proc. ankietowanych. „Tylko 16 proc. Polaków jest skłonnych przeznaczyć na ten cel 40 tys. zł. Cena graniczna na poziomie 50 tys. zł to bariera dla 13 proc. Polaków. Cena powyżej 50 tys. zł nie jest przeszkodą w zakupie dla 8 proc. Polaków” - podaje rankomat.pl.

Co da się za tyle kupić?

Na Otomoto pokazują się aż 352 ogłoszenia nieuszkodzonych aut elektrycznych w cenie do 50 000 zł. Większość to jednak egzemplarze zmęczone życiem. Fiaty 500, Renault Zoe, Nissany Leafy pierwszej generacji, Smarty Fortwo, a także sporo wynalazków w rodzaju Citroenów Ami czy przedziwnych, chińskich pudełek - oto oferta w cenie „dla Kowalskiego”. Zasięgi deklarowane przez sprzedających są dalekie od tych wymarzonych przez ankietowanych. Zamiast 300 km mamy raczej „zimą 130 km”, albo „realnie jakieś 100 km”, jak głoszą opisy. Nie brakuje modeli bez polskich rejestracji i takich, które swoim wyglądem raczej nie budzą zaufania.

Nissan Leaf samochody elektryczne import

50 000 złotych to jednak - jak na warunki ankiety - sporo. Czy da się znaleźć samochód elektryczny do 30 000 złotych? Tak - zdarzają się Leafy albo auta typu Peugeot iOn. Znowu - po odsianiu aut ewidentnie ryzykownych i zużytych, zostaje nam pewien wybór, ale są to idealne wozy na krótkie dojazdy do biura. To raczej wybór dla pasjonatów i zatwardziałych entuzjastów elektromobilności. Nie ma mowy o pełnoprawnej alternatywie dla wozu spalinowego nadającego się na trasy. Duży zasięg? Szybkie ładowanie? Nie w tym budżecie.

Nadchodzą dopłaty do używanych elektryków

REKLAMA

O tym wspominają autorzy raportu - planowane dopłaty w wysokości nawet 40 000 złotych mogą sprawić, że w zasięgu kupujących znajdą się także bardziej kuszące modele. Według wstępnych wymogów, auto będzie musiało być nie starsze niż 4-letnie - czyli wozy wymienione wyżej odpadają. Droga do niedrogich, używanych elektryków, których naprawdę chcieliby ludzie, jest daleka. Jak na razie, badani niby chętnie przesiedliby się na auta EV, ale ich entuzjazm mógłby osłabnąć po zapoznaniu się z ofertą rynkową. Teraz wygląda to trochę jak „owszem, rozważam zakup Bentleya. Za 20 tysięcy”…

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA