Lato w pełni, afrykańskie upały, a polskie plaże są pełne parawanów, czyli jednym słowem - wakacje. Czyli najlepszy czas na przyjrzenie się ofertom na ciekawe, zabytkowe, plażowe samochody. I to jeszcze porównanie wyrobu włoskiego z japońskim - przydałby się jeszcze jakiś Niemiec do posędziowania.
I do pracy i do zabawy
Pierwszą propozycją jest Honda Vamos. Inżynierowie z kraju kwitnącej wiśni opracowali swoje buggy na platformie keitrucka - Hondy TN360, czyli lekkiego pickupa przeznaczonego do użytku komercyjnego i rolniczego. Posiadał on zamkniętą kabinę nad silnikiem z miejscem dla dwóch osób oraz niewielką paką. Tworząc Vamosa, zamontowano mu nową, stalową kabinę o odmiennej stylistyce ze składanym dachem z tkaniny, w wersji dwuosobowej, z możliwością zamontowania drugiej pary siedzeń w miejscu paki.
Przez niecodzienną konstrukcję Vamos jest uznawany przez hondziarzy za najdziwniejszy pojazd, jaki ich ukochany producent kiedykolwiek wypuścił. Nietypowa jest też jego nazwa - w rzeczywistości brzmiała ona nie Honda Vamos, a Vamos Honda - gdzie „vamos” to określenie z języka hiszpańskiego i portugalskiego oznaczającego to samo co włoskie „forza”, czy francuskie „allez”. Po polsku najprecyzyjniej chyba trzeba to przetłumaczyć jako „naprzód” - czyli opisywany samochód to „naprzód Hondo”.
Vamos miał wypełnić niszę, która w jej czasie jeszcze nie dotarła do Japonii. Brytyjczycy mieli swojego Mini Moke'a, francuzi Citroena Mehari na bazie 2CV, zaś Niemcy produkowali Volkswagena typ 181 - czyli terenowy pojazd na bazie Garbusa, będący duchowym następcą używanego przez nazistowski Wehrmacht modelu Kubelwagen, lecz cieszący się popularnością w Stanach Zjednoczonych, pod nazwą Thing. Honda postanowiła zdobyć rynek podobnym pojazdem, tworząc model o podwójnym zastosowaniu - użytkowym, oraz rekreacyjnym. I to w rozmiarze malutkiego keicara, z dwucylindrowym, chłodzonym powietrzem mikrosilniczkiem o pojemności 354 cm3 generującym moc 30 KM, niezmienionym względem TN360.
Jednakże uznano, że nie warto jej eksportować za granicę, gdyż jako model dość niszowej klasy nie zdobyłby popularności poza wyspami japońskimi. Przez trzy lata produkcji (1970 - 1973) wyprodukowano 2,5 tys. sztuk - znacznie poniżej oczekiwań producenta. Nazwa została przywrócona w 1999 r. - dla lepiej wyposażonych wersji keivana Honda Acty Van.
Więcej klasyków z ogłoszeń znajdziesz tutaj:
Prosto z włoskiej riwiery
Drugi pojazd jest już nam dużo bliższy, nazwijmy to „kulturowo”, gdyż wyprodukowano go na bazie włoskiego Fiata 600. Savio Jungla - bowiem tak nazywa się omawiany samochód - został stworzony przez Savio, czyli twórcę nadwozi z Turynu, odpowiadającego m.in. za nadwozie rajdowego potwora - Lancii Delty S4. Jungla powstała w oparciu o podwozie popularnej „sześćsetki”, używając jednak kół z większego Fiata 1100, z własną, otwartą karoserią z przednią szybą, którą można położyć.
Za nazwanie Jungli terminem buggy, jakiś Włoch mógłby zwrócić nam uwagę, że właściwie jest to spiaggina (co można przetłumaczyć jako „plażówka”) - typ buggy wyróżniający się brakiem drzwi i dachu, który zazwyczaj zastępuje się markizą z brezentu, rzadziej zdejmowanym laminatem, a ich wnętrza wykonane są z materiałów wodoodpornych. Często nie posiadają one żadnych zdolności terenowych i służą wyłącznie do zadawania szyku w miasteczkach włoskiej riwiery. Spiagginy mają na swoim koncie najsłynniejsi włoscy artyści w tworzeniu nadwozi - Pininfarina, Ghia, Vignale, Moretti, czy Michelotti.
Silnik pochodzi bezpośrednio z Fiata 600 D - czterocylindrowy o pojemności 767 cm3 generujący moc 29 KM. W latach 1965 - 1974 powstało 3,2 tys. egzemplarzy - wiele z nich trafiło do włoskich służb, jak leśnicy, carabinieri, czy polizia municipale w miasteczkach na południu Włoch.
Oprócz modeli na bazie „sześćsetki”, po zakończeniu produkcji małego Fiata (1969) powstała też niewielka liczba modeli z podzespołami Autobianchi A112, Seata 600E, czy Zastavy 750. Następcą Jungli był model o tej samej nazwie oparty o Fiata 126, jednak on nigdy nie zdobył takiego uznania.
Niby podobne, ale jednak inne
Oba modele służą do podobnych rzeczy - czyli jeżdżenia na plażę (przy czym Fiat służy wyłącznie do lansu, a Honda może zaopatrywać lokalne sklepiki), są dość podobnych rozmiarów (Honda jest 20 cm krótsza, ale i 20 cm wyższa), mają podobną moc (Honda - 30 KM, Fiat - 29 KM), podobne osiągi (prędkość maksymalna Hondy - 90 km/h, a Fiata - 95 km/h), i pochodzą z bliskich sobie roczników (Honda z 1970 r., a Fiat z 1967 r.). No i obydwa są unikatowe. Łączy je zatem wiele.
Jest jednak różnica w cenie obydwu samochodów. Najwyższa oferta za Fiata na dwa dni przed zakończeniem aukcji wynosi 5250 euro (22,5 tys. zł), zaś Hondy na dzień przed zakończeniem licytacji 7250 euro (31 tys. zł). Różnica rośnie gdy weźmiemy pod uwagę wycenę ekspertów catawiki - przewidywana wartość Fiata to między 13,2 tys. a 14,6 tys. euro (56,5 - 62,5 tys. zł), natomiast Hondy 18 - 20 tys. euro (77 - 86 tys. zł). Wynika to z faktu, iż Fiat był oferowany w Europie na bazie popularnego na naszym kontynencie samochodu. Obecnie przebywa w swojej ojczyźnie - w Figline Valdarno w Toskanii. Honda natomiast mogła się pojawić w belgijskim Sijsele jedynie po przywiezieniu z Japonii i w ogóle powstała w mniejszej ilości egzemplarzy.
No i ten konkretny egzemplarz jest w stanie niemal idealnym. A tymczasem podwozie Fiata:
Jakiś werdykt?
Tak - biorę oba. Ale jeśli muszę wybrać jeden, to Fiat; ze względu na słabość do produktów włoskich i niższą cenę.