Europejska motoryzacja uratowana, wysokie cła zostaną zniesione. Polska za to zapłaci
27,5 % – tyle wynoszą nowe cła na europejskie samochody w USA. Smutno bardzo takiemu Porsche czy BMW, ale co poradzić… Okazuje się, że jednak można coś z tym zrobić – Donald Trump i Ursula von der Leyen doszli do porozumienia.

Pewność siebie europejskich producentów samochodów (głównie niemieckich) zaczęła sypać się jak domek z kart. Praktycznie jednocześnie wydarzyły się trzy rzeczy. Po pierwsze, zaczęło wychodzić na jaw, że elektryfikacja, w którą zainwestowali ostatnie lata swojej egzystencji, nie będzie w stanie zapewnić im rentowności. Po drugie, pomarańczowy prezydent nałożył na europejskie samochody cła wysokości 27,5 proc., co znacznie ograniczyło możliwości zarobkowe „naszych” po drugiej stronie Atlantyku. Po trzecie Europa zaczęła przegrywać wyścig o prymat motoryzacyjny w Chinach.
Trzeba było działać. Chiny są niemożliwe do przekonania, odwrócenie elektromobilności także nie wchodzi w grę. Pozostało więc dogadać się w sprawie ceł – i wygląda na to, że wstępnie się udało.
USA - UE: nowa umowa handlowa
Jak podaje Agencja Reutera, wczoraj Donald Trump i Ursula von der Leyen podpisali umowę handlową. Dla europejskiej branży motoryzacyjnej najważniejsze jest to, że prawie wszystkie towary z UE wwożone do USA będą objęte 15-procentowym cłem bazowym, w tym samochody (obecnie objęte stawką 27,5 proc.). Cło w wysokości 15 proc. będzie łącznym cłem maksymalnym i nie będzie doliczane do żadnych innych obowiązujących stawek.
Polska za to zapłaci (ale nie tylko Polska)
W zamian Unia Europejska zobowiązała się do zakupu różnego rodzaju towarów (głównie surowców naturalnych, ale również sprzętu wojskowego) od Stanów Zjednoczonych za łączną kwotę 750 miliardów dolarów. Co to oznacza dla motoryzacji? Mniej więcej tyle, że Polska, jako jeden z członków UE, będzie musiała kupować wymienione w umowie produkty – w zamian za możliwość uratowania zachodnich koncernów samochodowych. Bądźmy wdzięczni…