Prezenty na święta się spóźnią. ITD zatrzymała Świętemu Mikołajowi prawo jazdy
Z okazji Mikołajek, w miniony weekend w wielu miejscach Polski mogliśmy oglądać pięknie rozświetlone konwoje. Niestety, jeden z panów w czerwonych saniach typu Mercedes-Benz Actros miał niemiłe spotkanie z Inspekcją Transportu Drogowego (ITD), która wpisała go na listę niegrzecznych dzieci.
W Grajewie w województwie podlaskim zorganizowano radosny konwój mikołajkowy - udział wzięli m.in. lokalni strażacy, motocykliści, a także pracownicy transportu. Przebrani za postacie kojarzące się ze świąteczna atmosferą mieli rozdawać dzieciom prezenty, w czterech uprzednio ustalonych miejscach.
Niestety, w jednym miejscu czekała rózga
Uśmiechy bąbelków miał zapewniać Mercedes-Benz Actros z naczepą w formie platformy, z przymontowanymi saniami Świętego Mikołaja i reniferami. Rolę brodatego lokatora bieguna północnego pełnił pan Marcin - lokalny kierowca i użytkownik wcześniej wspomnianego Mercedesa.
Około godziny 15 pan Marcin dotarł na jedno z uprzednio ustalonych miejsc grupowej zbiórki. Niestety, oprócz spragnionych upominków dzieci czekała na niego policja wraz z funkcjonariuszami Inspekcji Transportu Drogowego (ITD). Ci nie czekali jednak na prezenty, a na samego kierowcę w celu sprawdzenia jego ciężarówki, z wyszczególnieniem tachografu.
Według informacji podawanych między innymi przez organizatorów wspomnianej zbiórki, kierowca ustawił tachograf na tryb Out - oznacza to tyle, że nie rejestrował przejazdu na swojej karcie, przez co oficjalnie nie pracował. Najprawdopodobniej nie chciał przerywać dobowego odpoczynku w weekend i móc wrócić na trasę w najbliższy poniedziałek.
ITD jednak nie był w mikołajkowym nastroju
Po sprawdzeniu tachografu inspektorzy uznali, że działanie pana Marcina za manipulację ewidencją czasu pracy. Tym samym zabrano mu prawo jazdy na trzy miesiące, co nie oznacza dla niego niczego innego, niż utraty źródła dochodu na cały kwartał. A jeśli to za mało, to został jeszcze ukarany grzywną w wysokości ponad 7000 zł.
Sytuację dla TVN24 skomentował Wojewódzki Inspektorat Transportu Drogowego w Białymstoku. Potwierdził, że funkcjonariusze ITD zjawili się na wezwanie, że w wydarzeniu bierze udział kierowca nierejestrujący czasu pracy (do którego ITD musi się zastosować), oraz że kara została wystawiona właśnie za manipulację tachografem. Ponadto, kierowca miał uprzednio trzy razy dopuszczać się podobnego przewinienia, a jego służąca w mikołajkowym wydarzeniu naczepa nie posiadała ważnego badania technicznego.
Co tu dużo mówić - cała sytuacja brzmi nieco absurdalnie, a wielu może nawet zdenerwować. Kierowca postanowił skorzystać z wolnego weekendu, by sprawić nieco uśmiechu lokalnym dzieciom w uwielbiany przez nich dzień, a ITD stwierdziła, że złamał prawo bo nie wolno mu pracować, i teraz w ogóle nie popracuje przez trzy miesiące. Nawet uznanie sprawy jako "okej, ITD po prostu robiła to co do niej należy", nie jest do końca właściwe - prawo mówi, że gdy dany przejazd nie stanowi przewozu drogowego, zgodnego z oficjalną definicją, to nie ma obowiązku rejestracji czasu pracy.
Ale nawet już abstrahując od paragrafów, haczyków i innych kruczków, to kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby wzywać służby? Jedyną osobą która byłaby w stanie zrobić coś takiego i która przychodzi mi do głowy, jest Ebenezer Scrooge. Mam nadzieję, że ta osoba 25 grudnia znajdzie pod choinką rózgę.
Na szczęście, są też ludzi którzy zareagowali bardziej świątecznie - w mediach społecznościowych krąży bowiem informacja, że dla pana Marcina zorganizowano zbiórkę.
Więcej informacji ze świata samochodów ciężarowych znajdziesz tutaj:
