Białoruś ma nową markę samochodów. Zubry powstaną w byłej montowni Lublinów
Zubr, stylizowane jako ZUBR (nie, nie ŻUBR), to nowa marka samochodów powstających na Białorusi. Choć projekt aut wygląda całkiem ambitnie, to nawet średnio wprawne oko dostrzeże, że ingerencja Białorusinów skończyła się na wymyśleniu nazwy i doklejeniu logo.

Z pewną (choć mimo wszystko niewielką) dozą zazdrości patrzę na Białoruś i to, jak prężnie rozwija się tamtejsza marka BelGee. Oczywiście montowane w Borysowie auta nie są tam konstruowane, a jedynie składane z dostarczonych przez chińskiego partnera części. Niemniej jednak wszystko działa tam całkiem sprawnie - i to na tyle, że znaleźli się nawet naśladowcy. Tak, tak, za chwilę na Białorusi ruszy nowa marka - nosi nazwę Zubr (stylizowane jako ZUBR) i podobnie jak BelGee, korzysta z garściami z chińskich komponentów. Ale po kolei
Białorusini mają chyba inny kalendarz
Firma Zubr ma już swoją oficjalną, niemal w pełni działającą stronę. A dlaczego niemal? Baner u jej dołu głosi, że otwarcie strony nastąpi w grudniu 2025 r. Tak, wiem, że już mamy grudzień, ale z pretensjami to nie do mnie.

Oprócz niespełnionej obietnicy dojrzymy także pytanie "Komu Zubra?", numer telefonu do przedstawicielstwa firmy, możliwość wstępnego zapisania się na jazdę próbną, oraz wysuwaną zakładkę "modele". Prezentuje się ona nastepująco:

Niestety, więcej informacji nie uświadczymy. Jednak jeżeli przyjrzymy się bliżej zdjęciom, to parę zagadek nam się rozwiąże.
Forthing - mówi to panu coś?
Pierwszym modelem na liście jest Zubr Legenda (zdjęcie na górze). Ma on kosztować od 59 900 rubli białoruskich, czyli ok. 73 tys. zł - nieźle. Da się również dość prosto znaleźć auto, na którym bazuje - Forthing SX3. Problem w tym, że to auto nie jest produkowane od 2021 r. Jeżeli chcą przywrócić do żywych auto tylko po to, żeby je robić na Białorusi - droga wolna. Przy czym ta droga może biec przez Iran, gdyż tam wciąż produkowany jest model Farda SX5, bazujący właśnie na Forthingu SX3.
Kolejnym modelem, który jednak opiera się na wciąż produkowanym aucie jest Zubr Volat za tą samą cenę, co Legenda - 59 900 rubli. Jego pierwowzorem jest ponownie samochód Forthing, jednak tym razem chodzi o model T5.

Bardzo podobnym samochodem do Volata jest Talisman. Nic w tym dziwnego - opiera się on również na Forthingu T5, jednak tym razem na jego siedmiomiejscowej, wydłużonej wersji. Jest też nieco droższy, bowiem kosztuje od 71 900 rubli (90,4 tys. zł).

Następnym modelem jest Zubr Relikt. Ten samochód, wiele może poznać od razu - to Forthing T5 Evo, który jest sprzedawany także w Polsce, jako Forthing T-Five. Relikt będzie najdroższym z Zubrów, a jego ceny będą startować od 79 900 rubli (100,5 tys. zł). Jednak dla porównania, ceny Forthinga T-Five z rocznika 2026 r. zaczynają się od 135 tys. zł.

Ostatni model to Zubr Zorka - jedyne elektryczne auto w ofercie. Ma kosztować od 75 tys. rubli, czyli 94,3 tys. zł, zaś jego bazą jest Hedmos - samochód nowej marki stworzonej w kooperacji Dongfenga i Stellantis.

Modelami-dawcami Zubrów zatem są modele koncernu Dongfeng, z wyszczególnieniem aut marki Forthing, które nigdy wcześniej nie były oferowane na Białorusi.
Wszystko to dziwnie pachnie
Do nieco większej ilości informacji dotarli dziennikarze białoruskiego portalu av.by. Przedstawiciele marki powiedzieli im, że auta będą montowane w zakładach Unison, położone w malutkiej miejscowości Obczak, położonej kilkanaście km od Mińska. Przez lata Unison szukał sensu swojego istnienia, zaczynając żywot w latach dziewięćdziesiątych jako "Ford Union", montując lokalnie Transita i Escorta, potem eksperymentując z chińskim Zotye, Peugeotem, General Motors, czy nawet irańskim IKCO. Dla nas najciekawszy był jednak krótki romans ze spółką Intrall, czego efektem był montaż niewielkich serii polskich samochodów dostawczych Lublin 3. Początkowo auta Zubr mają być jedynie wykańczane na miejscu, z czasem jednak udział lokalnie wytwarzanych elementów ma się co jakiś czas zwiększać.
I niby wszystko wygląda ładnie - tylko, że aż za ładnie. Przychodzi sobie koncern Dongfeng, daje w zasadzie upadającym zakładom modele do montażu (w tym jeden, którego sam bezpośrednio już nie produkuje), tworzy dla nich markę znikąd, i będzie je sprzedawać za bardzo niskie ceny, a nawet już można zarezerwować na jazdy próbne, choć strona marki jeszcze w zasadzie nie działa. Pachnie to naprawdę dziwnie... chyba, że jestem po prostu przewrażliwiony? A może i zazdrosny, jak z BelGee?
Więcej o motoryzacji na wschodzie przeczytasz tutaj:







































