Oto najwolniej sprzedający się samochód. Stellantis chce oczyścić place, place nie są chętne
Sytuacja koncernu Stellantis w Stanach Zjednoczonych jest wesoła niczym film z pogrzebu. Wiele aut stoi na placach dealerskich od ponad dwóch lat. Firma chce je sprzedać, ale czy to może się udać?
617 dni - oto, ile - według analizy firmy CarEdge - w Stanach Zjednoczonych średnio czeka na klienta Alfa Romeo Giulia. To sprawia, że włoski, leciwy sedan jest oficjalnie najwolniej sprzedającym się samochodem w USA. Za Oceanem szczególnie popularne jest kupowanie auta gotowego do odbioru, dealerzy zapełniają więc swoje place wozami. Niestety, te przy salonach Alfy zdążą się zakurzyć. Stelvio zajmuje trzecie miejsce z wynikiem 456 dni, a czwarte należy do Fiata 500e (454 dni). W pierwszej, niechlubnej dziesiątce znalazły się jeszcze inne produkty koncernu Stellantis: Jeep Renegade na miejscu ósmym (332 dni), Jeep Grand Wagoneer L (dziewiąte miejsce, 327 dni) i Dodge Hornet (miejsce dziesiąte, 323 dni).
Stellantis ma problemy
Sprzedaż Stellantis w Stanach Zjednoczonych spadła o 16 proc. w pierwszej połowie tego roku. O ile można zrozumieć, że Alfa Romeo czy Fiat nie radzą sobie w USA najlepiej, o tyle złe wyniki amerykańskiech na wskroś marek martwią. Sprzedaż Jeepa spadła o 9 proc., a Ram zanotował spadek o 26 proc. Wyniki Chryslera pogorszyły się o 8 proc., a Dodge’a - o 16 proc. Skoro popyt jest słaby, place dealerskie się zapełniają.
Koncern chce je trochę przewietrzyć
Początkowo chciano „zejść” do 330 000 pojazdów na placach do pierwszego kwartału 2025 roku. Teraz włodarze koncernu uznali, że trzeba zrobić to do końca tego roku. To dobre wiadomości dla tych, którzy zastanawiają się nad jakimś Dodgem czy Alfą (np. myślą już od 600 dni). Będą obniżki.
W drugiej połowie 2024 roku Stellantis chce wysłać do amerykańskich dealerów o 200 000 samochodów mniej niż w pierwszym półroczu 2023 roku. Czyja to wina? Czwarty co do wielkości producent samochodów na świecie powołuje się na „pogorszenie w globalnym przemyśle”, jednocześnie wskazując, że szyki krzyżuje mu również chińska konkurencja.
Dealerzy biją na alarm
Prognozy dotyczące marży koncernu nie są optymistyczne. Ma spaść z liczby dwucyfrowej do 5,5-7 proc. Na koniec roku spodziewane są straty na poziomie 5-10 miliardów euro.
Sprawy mają się na tyle nieciekawie, że amerykańska Krajowa Rada Dealerów Stellantis wysłała list otwarty do Carlosa Tavaresa, oskarżając go o to, że nadchodzi „nieunikniona katastrofa” i obwiniając go za „szybką degradację" Jeepa, Rama, Dodge'a i Chryslera.
Nie da się ukryć, że Stellantis koncertowo zepsuł amerykański przemysł motoryzacyjny. Ale to dobry czas na zakup Giulii czy Stelvio (o ile jesteście Amerykanami). Mimo tego, że firma właśnie ogłosiła… podwyżki w cenniku na auta do zamówienia. Auto jest przecież coraz starsze, więc musi być droższe. Nabiera klasycznego klimatu.