Przyszłość Mercedesa jest tak elektryczna, że właśnie pokazał nową platformę pod silniki Diesla
Pełna elektryfikacja gamy samochodów dostawczych była z pewnością planem ambitnym, ale i trochę nierealistycznym. Mercedes był więc zmuszony do opracowania nowej platformy dla silników spalinowych, na co zapewne nie chciał wydawać pieniędzy.

Zawsze mnie cieszy, kiedy jakiś producent samochodów musi wydać dużo więcej pieniędzy niż chciał. Oznacza to więcej płac pracowniczych i dla poddostawców, a mniej stert banknotów w skarbcu. Tym razem padło na Mercedesa, który jeszcze niedawno twierdził, że wszystkie jego vany będą w pełni elektryczne, a teraz pokazuje nową platformę VAN.CA (van combustion architecture - platforma dla vanów spalinowych). Wprawdzie dzieli ona 70 proc. części z wcześniejszą platformą VAN.EA (e = electric), ale nadal wymagała opracowania od nowa w obliczu niezadowalającej sprzedaży elektrodostawczaków.

Mercedes na swojej stronie zapowiada, że od 2026 r. wszystkie auta dostawcze będą budowane na platformie „elektrycznej”
A już w 2030 r. planuje osiągnąć 50 proc. sprzedaży wersji elektrycznych. Zapowiedzi z 2023 r. były naprawdę szeroko zakrojone, do tego stopnia że producent chwalił się planowanym znacznym zredukowaniem gamy. 29 maja 2023 r. pisali tak:
Opracowanie jednej architektury VAN.EA pozwoli Mercedes-Benz Vans uprościć specjalnie zaprojektowaną ofertę pojazdów elektrycznych, co przełoży się na znaczne korzyści skali. Planowane jest zmniejszenie liczby wariantów w portfolio o ponad 50% w porównaniu z obecnie dostępnymi wersjami samochodów dostawczych z napędem spalinowym (ICE)
Teraz piszą tak:
Maksymalna synergia i ekonomia skali wskutek produkcji [obu platform] na tej samej linii produkcyjnej przy zachowaniu ok. 70 proc. wspólnych części.
Dobra. W sumie można było się tego spodziewać. Sprzedaż elektrycznych vanów Mercedesa istnieje, ale raczej nie uzasadnia tworzenia dla nich specjalnej elektrycznej platformy przy planowanym usunięciu wersji spalinowych z gamy. To by było ekonomiczne samobójstwo w dużej skali, trzymając się korporacyjnego słownictwa. W Stanach Zjednoczonych w zeszłym roku udało się sprzedać ok. 800 sztuk elektrycznego Sprintera, natomiast na całym świecie sprzedaż elektrycznych vanów wyniosła 19 tys. sztuk. To oznacza, że do zaspokojenia światowego popytu na elektryczno-dostawcze Mercedesy z naddatkiem wystarczyłaby fabryka wielkości warszawskiej FSO.
Nowa platforma VAN.CA nie doczekała się na razie szerszego omówienia
Wiemy, że będzie powstawać wspólnie z platformą elektryczną i stanowić bazę dla modeli Sprinter i Vito. Silniki spalinowe będą najwyższej klasy, ultra-efektywne, wypuszczające czyściutkie spalinki. Nie wiemy natomiast jak to się ma do zapowiedzi zakazu sprzedaży samochodów spalinowych w Europie w ciągu najbliższych 10 lat. Czy Mercedes wie coś, czego my nie wiemy i zdaje sobie sprawę, że wymuszona elektryfikacja nie nastąpi? Trudno w to uwierzyć, wydaje mi się że w pewnym momencie wszyscy producenci powiedzieli jednocześnie „dość tych diesli, teraz tylko EV”, uznając że cały świat stanie się w ciągu 3-5 lat wielką Norwegią, a teraz powoli się z tego wycofują.
Problem z elektrycznymi vanami jest taki, że są one bez sensu
Do tej pory firma potrzebująca vana-blaszaka mogła mieć jeden samochód - spalinowy, który służył zarówno do jazdy po mieście, jak i do okazjonalnego pokonywania dłuższych tras. Teraz musi mieć dwa: elektryczny do miasta, z zasięgiem rzadko dobijającym do 200 km, i starego diesla gdy trzeba machnąć 500 km w jeden dzień. A co, gdy już Unia Europejska zabroni diesli w ogóle? No to wtedy ta mała firma się zwinie, a jej biznes przejmie korporacja. Tylko kto wtedy będzie kupował tak dużo elektrycznych aut dostawczych Mercedesa? Tego już nie wiadomo, ale to dopiero za dziesięć lat, do tego czasu może zdarzyć się jeszcze wszystko.