REKLAMA

Przejechałeś na czerwonym? Dodaj sobie dwa do dwóch i wylicz, czy opłaca ci się przyznawać do winy

Zgłosiłem na policję mężczyznę, który uporczywie przejeżdżał na czerwonym świetle. Niestety, gość też ma internet i wiedział, że nadal najlepiej jest lecieć w kulki.

Przejechałeś na czerwonym? Dodaj sobie dwa do dwóch i wylicz, czy opłaca ci się przyznawać do winy
REKLAMA

O sprawie najpierw doniosła mi żona. Powiedziała, że mieszkaniec naszej okolicy, jeżdżący dość charakterystycznym autem, stale przejeżdża na czerwonym świetle. Jest wyjazd z naszego osiedla, który wymaga dość długiego oczekiwania na zielone światło, ale ruch w tym miejscu jest mały. W związku z tym spieszący się kierowca po prostu rano w drodze do pracy przejeżdżał sobie przez czerwone, bo po co ma stać, skoro może jechać. Kiedy żona powiedziała, że widziała to samo trzeci raz w tym samym miejscu, postanowiłem to nagrać. Nagranie wysłałem na policję, tzn. na skrzynkę Stop Agresji Drogowej. Problem polega na tym, że ruch na tym skrzyżowaniu jest może i mały, ale akurat moje dzieci przechodzą tamtędy w drodze na przystanek autobusowy i nie bardzo chciałbym, żeby skończyły pod kołami charakterystycznego samochodu.

REKLAMA

Po kilku tygodniach kierowca chyba zmienił trasę, bo przestaliśmy go widywać

Przez kilka miesięcy nic się nie działo, ale jakiś czas temu dostałem pismo z policji na temat umorzenia sprawy – tak jak podejrzewałem. Przy okazji dowiedziałem się, jak nazwa się właściciel tego pojazdu. Oczywiście nie wskazał on komu powierzył tego dnia swój samochód (z pewnością nie pamiętał, biorąc pod uwagę że codziennie jeździł tą drogą do pracy), w związku z czym nie mógł być uznany za winnego wykroczenia drogowego i nie mógł otrzymać punktów karnych. Nałożono na niego jedynie karę za niewskazanie sprawcy. Dlaczego tak zrobił? Bo to się opłaca, jeśli odpowiednio wnikliwie przestudiuje się taryfikator mandatów.

W taryfikatorze kwestię niewskazania sprawcy regulują punkty od 239 do 242

  • jeśli nie wskażesz kierującego w sprawie o przestępstwo, zapłacisz 4000 zł
  • to samo zaniechanie w sprawach o spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym będzie kosztowało cię co najmniej 2000 zł
  • dalej robi się ciekawie, ponieważ w sprawach o przekroczenie prędkości niewskazanie kosztuje dwukrotność grzywny, ale nie mniej niż 800 zł
  • przy innych wykroczeniach jest to 500 zł.

I teraz mamy prawo, które jest tak skonstruowane, że gdy chodzi o przekroczenie prędkości, niewskazanie sprawcy to słaby pomysł, bo na przykład zamiast 200 zł zapłacisz 800 zł – może i bez punktów karnych, ale sześć stów piechotą nie chodzi. Przy większych przekroczeniach ból rośnie, bo kto by chciał położyć 1600 zł zamiast ośmiuset i punktów? Tylko ktoś, komu te punkty spowodują utratę uprawnień. Uznaję jednak, że pierwsze trzy opcje przy niewskazaniu sprawcy są dość rygorystyczne i zniechęcają do tego działania.

Ale przejazd na czerwonym to po prostu „inne wykroczenie”

Policja na pewno nie zakwalifikowała tego jako spowodowanie zagrożenia w ruchu, po prostu to niezastosowanie się do sygnału świetlnego, czyli pozycja 296. w taryfikatorze, zagrożona karą 500 zł. Mamy więc następującą sytuację:

  • jeśli złapali cię za przejazd na czerwonym (np. na kamerze nad skrzyżowaniem) i przyznasz się do winy, dostaniesz mandat 500 zł i piętnaście (!!!) punktów karnych. Mało pieniędzy i bardzo dużo punktów. Dwa przejazdy na czerwonym i leżysz, było prawko, nie ma prawka.
  • jeśli nie przyznasz się do winy i odmówisz wskazania sprawcy, zapłacisz grzywnę w wysokości 500 zł i otrzymasz zero punktów karnych.

Niewiarygodne, że istnieje taka konstrukcja prawna – przecież to zachęca do kpin z prawa. Nie wiem, nie pamiętam, zarobiony jestem, tu jest 500 złotych i można latać dalej, aż znowu złapią. Możesz przejechać 200 razy na czerwonym i nie stracić prawa jazdy.

No to co robić?

Bliski jestem poparcia modelu karania właściciela pojazdu. Albo wskazujesz sprawcę i wtedy on dostaje punkty karne i mandat, albo się przyznajesz. Niewskazanie jest równoznaczne z przyznaniem się do winy i wiąże się z takimi samymi punktami karnymi co złapanie na gorącym uczynku. Nie mówię, że i tego nie da się obejść, bo zawsze można wskazać tzw. słupa, ale skala tego typu patologii choć trochę się zmniejszy.

REKLAMA

Ale przynajmniej już wiem: można pruć na czerwonym, tylko trzeba mieć ze sobą 500 zł. Na tym polega odpowiedzialność.

Zdjęcie główne: wal_172619 Pixabay.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA