Polski samochód elektryczny, czyli bawmy się, póki są pieniądze z Warszawy
2 mld zł ma kosztować fabryka, w której powstanie polski elektryczny samochód. 3 mld zł kosztowały mnie szwy na mięśniach brzucha, po tym jak pękł mi ze śmiechu po wysłuchaniu kolejnych zapewnień, że wszystko jest dobrze. Jak wyceniać, to z rozmachem!
Często, gdy robię coś trudnego, tak śmiesznie wystawiam język. Nie umiem nad tym zapanować. Prezes spółki ElectroMobility Poland nie ma takiego problemu. W ostatnim wywiadzie dzielnie broni niewiarygodnej koncepcji polskiego elektrycznego samochodu, a nie drgnie mu nawet powieka. Jak na człowieka z takim ciężarem na barkach trzyma się całkiem dobrze, choć polski elektryk ciągle nie może wyjść poza stadium ogólnych rozważań.
Polska fabryka samochodów elektrycznych ma kosztować 2 mld złotych.
Tak twierdzi w ostatnim wywiadzie dla PAP Piotr Zaremba. Sporo, ale chyba wciąż za mało, skoro inne koncerny budowa fabryk kosztuje znacznie więcej.
2 mld zł to koszt na jaki oszacował budowę swojej fabryki w Jaworze Mercedes. Koszt podobny co podany przez Prezesa, ale fabryka Mercedesa jest fabryką silników, a nie samochodów w całości. A 2 mld to koszt realizowanej inwestycji, a nie wyliczeń na papierze.
Kolejny przykład to fabryka Volkswagena nieopodal Wrześni. Rozpoczęta kilka lat temu inwestycja, a zakończona w roku 2016, kosztowała niemiecki koncern 3,3 mld zł według ówczesnych rynkowych cen. Volkswagen swoją roczną produkcję przewidział na 100 tys. sztuk samochodów dostawczych.
ElectroMobility Poland chce też na początku produkować 100 tys. samochodów, ale potem już szybko przejść na 200 tys. sztuk. Zarówno przewidywany koszt polskiej inwestycji, jak i rozmach produkcji mogą budzić wątpliwości.
Tym bardziej, że jeszcze dwa miesiące temu Piotr Zaremba mówił o 1 mld zł. Oczywiście, nie twierdził, że to koszt ostateczny, tylko kwota wyjściowa dla wielkoseryjnej produkcji i niczego nie przesądzał. Nie zmienia to faktu, że w wywiadzie dla PAP stawkę otwierają już 2 mld.
Polska fabryka będzie fabryką przemysłu 4.0 – tak wyjaśnia Prezes. Może takie fabryki 4.0 buduje się taniej. Fabryka będzie zautomatyzowana, ale tak nie za bardzo. Prezes zapewnia, że nie będzie zbędnej automatyzacji. Pewnie dlatego, że ludzie się wystraszą robotów zabierających im miejsca pracy. Początkowo nie będzie tłoczni, tylko lakiernia, spawalnia i hala montażu. Tłocznia opłaci się dopiero, gdy produkcja wzrośnie.
Brzmi jak przemyślana koncepcja będąca wynikiem skrupulatnych wyliczeń. Tymczasem nie wiadomo, gdzie powstanie fabryka.
Pod uwagę brane jest 17 lokalizacji.
Przypadkiem potencjalnych lokalizacji jest prawie tyle samo co województw. Obstawiam, że Bydgoszcz i Toruń zgłosiły oddzielne propozycje dla województwa kujawsko-pomorskiego. Prezes podkreśla, że przy wyborze lokalizacji bardzo ważni są ludzie i ekosystem, który umożliwi ich rekrutację.
Wyjaśnia również jak ważna jest też logistyka, bo do takiej fabryki dziennie przyjeżdża kilkadziesiąt ciężarówek wiozących komponenty, a w drugą stronę, z fabryki, wyruszają samochody, które wywożą gotowe produkty.
Jak widać, lokalizacji nie można wybrać pochopnie. Długa lista zostanie zawężona do 3-4 lokalizacji i dopiero zostanie podjęta ostateczna decyzja. Ma to nastąpić już za kilka miesięcy.
Proponuję nie wybierać środka Pustyni Błędowskiej, a reszta polskich miejscowości powinna spełnić te wyśrubowane kryteria.
Nie mów nic, zabawa trwa.
Początkowo działania podejmowane przez spółkę zmierzały do wyłonienia wykonawcy prototypu polskiego elektrycznego samochodu. Zgłoszenia napłynęły, w sieci pojawiły się grafiki przedstawiające jak mógłby wyglądać polski elektryk, ale zwycięzcy nie wyłoniono. Według nowej koncepcji ElectroMobility Poland ma sama zająć się produkcją samochodów i fabryki. Jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądał polski samochód.
W wywiadzie dla money.pl Piotr Zaremba, mówiąc o tym co powstanie w fabryce, powiedział:
Wydaje się, ma to wszystko dobrze przemyślane, bo nie omieszkał dodać, że:
Słusznie, rynek motoryzacyjny jest wymagający, a dobre pomysły trzeba chronić. Moim zdaniem, makieta tej inwestycji wygląda w następujący sposób.
Tu będzie jechał samochodzik z dostawami części brum, brum, brum. Iiiiiiii, uwaga hamujemy, bo nadjeżdża bus z pracownikami linii montażowej z pobliskiej wioski. Wziuuuuu, a to ląduje samolot z kooperantami z Dalekiego Wschodu. Ojej, jaki mamy tu ruch i gdzie podział się Bob Budowniczy? Jest zajęty, buduje tłocznię, bo produkcja urosła już do 200 tys. sztuk.
Całość tej koncepcji wygląda jak zabawa klockami i samochodzikami. Ten przyjedzie tędy, a ten tamtędy i będzie pięknie. Gdy czytam wywiady dotyczące spółki ElectroMobility Poland, to często otwieram ze zdumienia oczy i na myśl przychodzi mi mem z kotkami, gdy jeden mówi do drugiego: Andrzej, słuchaj…
Cienko to trochę idzie, ale pieniędzy w spółce nie brakuje. Wystarczy by jeszcze trochę ciągnąć ten wózek. Piotr Zaremba jest trzecią osobą osobą odpowiedzialną za spółkę ElectroMobility Poland od 2016 roku i drugim jej prezesem. Z niecierpliwością czekam, co będzie opowiadał trzeci prezes.