Nowy most, lub raczej kładka dla pieszych i rowerzystów nad Wisłą w Warszawie, poza byciem niewątpliwą atrakcją turystyczną, nie ma żadnej funkcji komunikacyjnej, ponieważ prowadzi znikąd donikąd. Ciekawe jest jednak jego oznakowanie jako strefy zamieszkania.
Nie dawało się oddać do użytku kładki pieszo-rowerowej bez błędnego i nonsensownego oznakowania. Znak D-40, czyli strefa zamieszkania, w teorii ustawia się tylko w określonych miejscach – na małych, gęsto zaludnionych uliczkach, w zabytkowych centrach miast, na osiedlach mieszkaniowych i willowych. Nie stawia się go w polu, w lesie, ani na moście, ponieważ z samej jego nazwy wynika, że musi oznaczać strefę zamieszkania. Czy ktoś mieszka na moście?
Dlaczego na nowym warszawskim moście dla pieszych i rowerzystów stoi znak D-40?
Nie wiem, choć się domyślam. Dzięki ustawieniu tego znaku nie trzeba było kombinować, czy to powinien być ciąg pieszo-rowerowy, czy może należałoby podzielić most na drogę dla pieszych i drogę dla rowerów – jeśli jest strefą zamieszkania, to maksymalna prędkość ruchu wynosi tam 20 km/h (na ciągu pieszo-rowerowym nie ma ograniczenia do 20 km/h). Piesi mają zaś wszędzie pierwszeństwo. Tyle że w teorii znak D-40 dopuszcza też ruch samochodowy. Oczywiście wjazdy na most są zabezpieczone wysuwanymi słupkami, ale pojazdy służb technicznych typu ciągnik do odśnieżania lub ciężarówka do zbierania odpadów będą mogły tam wjechać. A odpadów będzie tam masa, sądząc z tego ile osób dziś zalegało na ławkach wzdłuż mostu, konsumując napoje, czipsy i hot-dogi.
Nowy most należałoby oznakować nieco inaczej
Gdyby wprowadzić tam znak C-16, czyli droga dla pieszych z tabliczką „dopuszczony ruch rowerowy”, byłoby o wiele lepiej. To dlatego, że prędkość 20 km/h dopuszczona przez znak D-40 na tym moście to już całkiem sporo. A w przypadku C-16 rowerzyści byliby zobowiązani do poruszania się z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego i również musieliby ustępować im pierwszeństwa. Zresztą póki co, taka jest praktyka na tym moście, czy też kładce. Jest to głównie miejsce spacerowe, a na ławkach wzdłuż barierek siedzi mnóstwo ludzi w celach towarzyskich. Wiele osób prowadzi rowery zamiast na nich jechać, bo tłok spacerowiczów jest tak duży. Wydaje się, że to raczej atrakcja turystyczna, niż realny most. Zapewne dlatego, że...
...z punktu widzenia komunikacji rowerowej ten most jest zupełnie zbyteczny
Jeśli chcesz w tej okolicy przejechać szybko z jednego brzegu na drugi, wybierz most Świętokrzyski. Jest tam szeroka droga dla rowerów, a przy okazji on faktycznie łączy coś z czymś – tzn. ciąg ulicy Tamka na Powiślu z ulicą Sokolą na prawym brzegu Wisły. Nowa kładka rozpoczyna się i kończy w miejscu najzupełniej przypadkowym. Trudno mi wyobrazić sobie, jaką trasę musiałby obierać rowerzysta, żeby opłacało mu się jechać tą kładką, zwłaszcza w tym tłumie pieszych (zapewne zimą go nie będzie, ale wtedy nie będzie też rowerzystów).
To po prostu kolejny przejaw przekształcania miasta w atrakcję turystyczną
Chwilowo jest to atrakcja dla mieszkańców. Z czasem mieszkańcy się znudzą i przestaną tu przychodzić, bo ile można siedzieć na moście. Zostaną pewnie turyści i nieliczni rowerzyści, którzy się pomylili, nie wiedząc że mostem Świętokrzyskim przejadą szybciej i wygodniej. Ale udało się wydać sto dwadzieścia milionów na najoryginalniejszą w Polsce, niezamieszkałą przez nikogo strefę zamieszkania.