Najważniejsze motoryzacyjne wiadomości 2020 r. Kowalski ucieszył się z 4., a zmartwił 11.
Tylko niektórymi z tych hitów zainteresowałby się przeciętny Kowalski, ale wy na pewno jesteście ciekawi naszego podsumowania roku 2020 w motoryzacji.

Rozbiegu nie będzie, bombardujemy (kolejność przypadkowa).
(1) Dramatyczne spadki sprzedaży
W związku z pandemią, oczywiście, nowych samochodów osobowych, oczywiście. Niektórym sprzedaż spadła tak, że tabelki wyglądają, jakby nie było już co zbierać. Przez pierwsze dziesięć miesięcy tego roku sprzedaż Opla obniżyła się aż o 60 proc. względem roku poprzedniego. A to nie jest szczyt możliwości w swobodnym locie w dół. Mazda zanotowała sprzedaż niższą o 66 proc., w tym samym okresie. Wielbiona przez Polaków Dacia obniżyła lot o 40 proc., podobnie jak Citroen i Ford.
Nie będę już dłużej wyliczał, bo aż przykro pisać. Sprzedaż kiedyś wróci do poprzedniego stanu, pewnie go nawet przebije, ale czy wszyscy zdążą na czas wstać z kolan? Na pewno w walce o klienta nie pomogły zawirowania w modelowej gamie.
(2) Przetasowania z powodu normy 95 g/km
Producentów w 2020 gnębił limit emisji dwutlenku węgla wyliczony dla gamy modelowej każdego z nich. Pilnowanie emisji stało się więc priorytetem, bo za przekroczenie limitu groziły surowe kary. Niektóre wersje silnikowe znikały i pojawiały się w innym, zbliżonym wariancie ponownie. Silnikowa karuzela trwała w najlepsze, czasami nie nadążały za nią nawet cenniki, lecz jej skala pozostawała niewidoczna dla klientów. Zobacz, jak z upływem lat słabła Dacia Sandero. A dwutlenek węgla to nie jedyny problem producentów.
Latem testowałem Nissana Qashqaia z silnikiem Diesla o niewielkiej mocy, dziś już nie ma go w ofercie na rok modelowy 2021. Diesel był dobry do obniżania emisji CO2, ale słabiej mogło mu iść z Euro 6d i tlenkami azotu. Kolejne wyzwanie producentów to sprostanie zacieśniającej się normie Euro 6d, która od stycznia zmniejsza dozwoloną różnicę miedzy pomiarami dokonywanymi w laboratorium, a tymi w teście drogowym. Wielki bal z silnikami będzie jeszcze trwał.
Nie musimy już wozić ze sobą prawa jazdy. Możemy zainstalować aplikację mPrawo Jazdy w telefonie, ale nie musimy. Możemy wyjść z domu bez żadnego dokumentu, bo już od jakiegoś czasu nie trzeba wozić ze sobą dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia zawarcia polisy OC. Pakiet ułatwień dla kierowców jest szerszy, ale na wejście w życie większości z nich musimy jeszcze poczekać.
Swojego wielkiego dnia nie doczekała się sprawa pierwszeństwa pieszych przed wejście na przejście dla pieszych, a to przecież miał być rządowy priorytet. Kolejne projekty rządowe i poselskie powodowały tylko zamieszanie, rozstrzygnięć zabrakło. W pewnym momencie mało kto już wiedział, czy pieszy ma już to pierwszeństwo, czy jeszcze go nie ma. Obecnie rządowy projekt jest już w Sejmie, jest więc szansa, że zostanie przyjęty w 2021 roku.
(4) Izera
To jest wiadomość, którą interesował się Kowalski. Na temat tego, dlaczego ten projekt się nie uda, powiedziano już chyba wszystko i z każdej strony. Dlatego, zamiast standardowego udowadniania, że się nie da, będę zgadywał co się dalej stanie.
Wariant 1 - obecnie rządzący obóz polityczny przegra kolejne wybory parlamentarne, a zwycięzcy uśmiercą ten projekt, rzucając oskarżeniami o niegospodarność. Obecni twórcy znajdą zatrudnienie w zarządach spółek komunalnych, może nawet w miejscowościach, z których pochodzą. Podatnicy nawet nie zauważą zmarnowanych do tego czasu milionów złotych, osoby zaangażowane odniosą prywatny sukces.
Wariant 2 - polityczni mocodawcy projektu wciąż wygrywają, a projekt Izera się toczy. Może nawet udaje się uruchomić jakąś małoseryjną produkcję, coś w stylu Syren z Kutna, tylko jednak z trochę większą liczbą sztuk. O jakichkolwiek dochodach z tej produkcji nigdy nie będzie mowy. Pokazowo może taką Izerą pojeździć ktoś ważny: człowiek na stanowisku albo instytucja. Problem pojawi się, gdy sytuacja dojrzeje do tego by produkować i sprzedawać Izerę, tak jak normalny produkt. Wtedy będzie potrzebna decyzja o zainwestowaniu miliardów, a nie tylko milionów złotych.
Wszystko zależy od sytuacji politycznej. Możliwe jest, że pojedziemy kiedyś po drodze publicznej Izerą, ale to nie będzie sukces.
Wiem, że to nie u nas, ale jakby policzyć wszystkich naszych rodaków na Wyspach, to jednak trochę u nas. Brytyjczycy przyspieszyli i coraz bardziej skracają termin przesiadki na samochody elektryczne. W 2030 roku nie wyjedziemy wyłącznie spalinowym samochodem z brytyjskiego samochodowego salonu. To już niedługo, a Wielka Brytania, mimo że jest wyspą, to wcale nie jest wyspą. To co dzieje się u nich, to ogólnoeuropejski trend. Może jednak warto kibicować rządzącym by wyprodukowali tę Izerę, może po znajomości, puścili by ją nam jakoś taniej, gdy już bezwględnie i my nie będziemy mogli jeździć spalinowym samochodem?
Ustawa to za mało, obietnica jednego miliona elektrycznych samochodów też. Nawet narzucenie samorządom wymogu posiadania elektrycznych pojazdów w flocie, też nic nie dało. Raport NIK potwierdził, że kompletnie nie umiemy w elektromobilność. W samochody, autobusy, stacje ładowania, we wszystko gramy jak Jaś Fasola.
Są oczywiście nowe plany na nowe otwarcie, na zmiany w ustawie, ale to wszystko jakieś takie bez serca i porządnego pomysłu. Wjazd samochodów z instalacją LPG do stref czystego transportu i niekończąca się lista wyłączeń, to nie może nie być pomysł na miarę przełomu. Może zapytajmy przypadkowego przechodnia, czy mu to przeszkadza, czy pragnie elektromobilności?
Raczej nie będzie nawet wiedział, o co jest pytany.
(7) Salon w Genewie - koniec gry
Nie ma i nie będzie. Samochodowe targi w Genewie nie odbyły się 2020 roku i nie odbędą się w 2021. Jeśli ktoś jeszcze będzie o nich pamiętał w 2022 roku, to może się odbędą.
Tymczasem, wielu dziennikarzom podoba się stan beztargowy. Nie trzeba tracić czasu i pieniędzy na podróż i męczyć nóg długimi marszami między stoiskami. Obejrzą sobie wszystko na prezentacjach online, na targach i tak nie dawali pojeździć. Producenci też nie wydają się niezadowoleni, a klientów kompletnie nic nie obchodzą jakieś targi. Nie liczy się ładne stoisko, tylko cena.
Pierwszy samochód Tesli - Teslę Roadster - wyprodukowano w 2,5 tys. egzemplarzy i zajęło to twórcom aż cztery lata. Od początku produkcji minęło zaledwie 12 lat, a pierwszy model - Model 3, o którym można mówić, że jest produkowany i sprzedawany masowo pojawił się na rynku 3 lata temu. To wystarczyło i latem tego roku Tesla stała się najwyżej wycenianą motoryzacyjną spółką na świecie.
To ewenement w przypadku firmy motoryzacyjnej, która nie sprzedaje na całym świecie, a jej samochody są wyłącznie elektryczne. Jeszcze do niedawna miała dwa modele w ofercie, a teraz sięgnęła aż czterech. Udział jej sprzedaży w rynku samochodowym wciąż jest niszowy, ale to nie przeszkadza inwestorom. W 2020 roku Tesla osiągnęła status najwyżej wycenianej firmy produkującej samochody na świecie. Część tego sukcesu na pewno zawdzięcza temu, że tak dużo o niej piszemy. Nie dziękujcie.
Mitsubishi zamroziło swoją europejską gamę, taki jest oficjalny przekaz. Nie opuścili naszego kontynentu, więc teoretycznie to nie jest mega wiadomość, ale chodzi o pewien symbol.
Niektóre marki w porę nie ogarnęły, że z samymi silnikami spalinowymi daleko nie zajadą, a gdy rozpocznie się rok 2020, będą miały kłopot. Mitsubishi chyba próbuje ogarnąć się zbyt późno. Poza Outlanderem nie ma obecnie modeli, które pomagają obniżać emisję dwutlenku węgla w gamie, a ASX z dwulitrowym benzynowym silnikiem na pośrednim wtrysku to już model wręcz szaleńczo odważny.
Z kolei Suzuki oferuje Toyotę RAV4 typu plug-in oraz Corollę kombi ze swoim znaczkiem. By utrudnić sobie pozostanie w Europie, sprzedaje RAV4 w znacznie wyższej cenie niż robi to Toyota. Tego typu ruchy mogą spowodować, że 2021 rok zakończymy dużo smutniejszym podsumowaniem.
(10) Śmierć wielu modeli
Umierają silniki, słabują marki, a poszczególne modele stworzyły całą nekropolię. W tekście Piotra przeczytacie, do jak gigantycznych rozmiarów rozrósł się ten cmentarz. Teraz to za nimi nie płaczcie, trzeba było wcześniej te samochody kupować.
(11) Zakazy przemieszczania się
Wiadomości na ten temat bombardują nas od prawie roku - czy wolno iść biegać i kiedy można wejść do lasu, a przede wszystkim dokąd można pojechać samochodem. Sytuacja była dynamiczna, w pewnym momencie przepisy skonstruowano tak, że obowiązkowe było jeżdżenie samochodem w maseczce, nawet gdy kierowca przebywał sam w pojeździe. Tego naprawdę nie dało się inaczej odczytać. Z pełnym przekonaniem piszę teraz, że ten omyłkowo ustanowiony przepis zmieniono po naszym tekście na ten temat. Tak było, nie zmyślam.
Podsumowaniem kołowrotka w tej dziedzinie jest sylwestrowa noc. W niedzielę premier mówił, że godziny policyjnej nie ma, w poniedziałek szef kancelarii przekonywał, że z domu wychodzić nie wolno. Obecnie źródłem prawa jest apel o pozostanie w domach. Nie wstydź nazwać się idiotą, jeśli do końca nie zrozumiałeś, czy możesz w ostatnią noc w roku przemieszczać się samochodem.
Może nie wstrząsnęło to motoryzacyjnym światem, ale dla nas to było wydarzenie. COVID-19 przyszedł, Michał wyszedł, nie mówcie mi, że to przypadek i że 2020 to dobry rok. Wciąż nie mogę oglądać filmów Michała na kanale Motobieda, bo w domu są dzieci, a on przeklina, ale obiecałem mu, że za mniej więcej 10 lat lekturę nadrobię.
Michałowi życzymy, żeby rok 2021 był dla niego gorszy niż 2020, bo może wtedy wróci i przeprosi, że go tyle nie było. W końcu nikt tak nie jeździ do Mielna, tak jak on.
Koniec. Nie jestem pewien, czy jestem gotowy na motoryzacyjny 2021 rok.
P.S. Tu możecie sprawdzić, jak Tymonowi poszły ubiegłoroczne przepowiednie.