REKLAMA

Będzie nazywał się IZERA. Byłem na premierze polskiego elektrycznego samochodu i co tera?

Widziałem go. Oto, czego się dowiedziałem, a czego dowiedzieć się jeszcze nie można.

Biznes, wiara, IZERA - czyli premiera polskiego samochodu elektrycznego
REKLAMA
REKLAMA

Premiera polskiego samochodu elektrycznego już za mną. Właściwie to premiera polskiej marki samochodów elektrycznych, bo tak informował wprowadzający slajd prezentacji.

Zobaczyłem tam dwa ładnie wyglądające samochody. Tu wstydu na pewno nie było.

Czerwony hatchback prezentuje się tak:

premiera polskiego samochodu elektrycznego

A biały SUV tak:

premiera polskiego samochodu elektrycznego

I tylko jeden z nich jest w stanie się poruszać. Podobno, bo oba cały czas stały. Dlaczego jeden jeździ i dlaczego jest to informacja bez znaczenia, to zaraz się wyjaśni. Są rzeczy ważniejsze, bo znamy nazwę polskiej marki, pod którą mają być produkowane elektryczne samochody.

IZERA - polska marka samochodów elektrycznych

Polski samochód elektryczny będzie nazywał się IZERA. Nie ZEW Patriotyzmu, jak to wyraźnie podkreślono, nawiązując do publikacji niektórych dziennikarzy. Nazw obu modeli nie poznaliśmy. Wiemy za to, że są do siebie bardzo podobne i mają mieć ten sam układ napędowy.

premiera polskiego samochodu elektrycznego

Izera to rzeka wypływająca na granicy Polski i Czech, co ma podkreślać międzynarodowy charakter nazwy. W końcu eksperci tworzący ten samochód też są międzynarodowi. W Górach Izerskich jest park ciemnego nieba, gdzie wszystkie gwiazdy widać jaśniej niż gdzie indziej. IZERA ma swój logotyp. Można w nim zobaczyć kompas lub dłonie chroniące diament.

premiera polskiego samochodu elektrycznego

W świetle reflektorów, a nie gwiazd, można było dojrzeć, że samochody mają taki sam pas przednich świateł. Przody są bardzo podobne, choć zderzaki mają nieco inaczej pociągnięte. Na nadkolach są plastikowe osłony, progi hatchbacka również zdobiła spora osłona.

premiera polskiego samochodu elektrycznego

Samochody mają być do siebie podobne z założenia. Mają mieć ten sam rozstaw osi i płytę podłogową, a na zewnątrz minimalistyczne lusterka, wąską linię okien i klamki chowane w drzwiach. Nie jest to rozwiązanie idealne, bo klamkę trzeba wcisnąć z jednej strony, a potem pociągnąć z drugiej. Poza tym wiele już wymacać się nie dało.

Miałem pewne wątpliwości, czy tak się stanie, ale zaprezentowano wnętrze pojazdu. Wprawdzie tylko jeden z samochodów je posiadał, ale za to wyglądało niezwykle elegancko.

Wnętrze IZERY

Jak mówił Tadeusz Jelec, inspirowano się polskimi artystami i stosowanym przez nich doborem kolorów i barw. Padały nazwiska pań Abakanowicz i Karpińskiej, ich twórczość miała być dla projektantów źródłem inspiracji.

Widocznie dobrze malują, bo wnętrze trzyma poziom. Jest w nim skóra, miękkie materiały i ład. Cały samochód i jego koncepcja mają być prorodzinne, stąd deklarowana duża przestrzeń pasażerska i bagażowa.

Pasażerowie nie powinni narzekać, choć siedziska w obu rzędach wydawały się krótkie. Z tyłu wysoka osoba dotyka siedzenia tylko pośladkami, uda trzymając w powietrzu.

Podłoga jest całkowicie płaska, a akumulatory mają być umieszczone pod nią, co powiększa dostępną przestrzeń. Projektanci mają być szczególnie dumni z tego, że z przodu wygospodarowano miejsce na damską torebkę. Miejsca na Konwencję Stambulską raczej nie zaplanowano.

Zegary ładnie się święciły i to tyle. Nie działały żadne pokrętła i przyciski - można było tylko podziwiać. Jak to mówiono, ten prototyp demonstracyjny powstał, by zobaczyć, jak pada światło na karoserię i by ergonomicznie zaplanować wnętrze. Urody odmówić mu nie sposób.

Bagażnik, jak na auto w deklaracjach prorodzinne, nie zachwyca rozmiarami. Rozpieszcza za to gustownym dywanikiem w schowku pod podłogą. Wedle wizualizacji ma zmieścić doniczkę. Nie znam jego dokładnych rozmiarów, jeśli znajdę tę informację w przekazanych dziennikarzom pakietach, niezwłocznie tu dopiszę.

No właśnie, czy istniejący samochód, który tylko czeka na wciśnięcie zielonego przycisku Start produkcji, nie powinien być już dokładnie zmierzony?

Czego nie widać?

Wszystko powyżej było widać, a czego widać nie było?

Platformy i napędu. O to, by dostarczać te kluczowe elementy do IZERY, walczy podobno dwóch producentów. Ich nazw poznać jeszcze nie można, bo to zakłóci proces wyboru. Jednak platformy wybierano tak starannie, że pochwalono się skrawkiem danych i osiągów.

Czerwona IZERA to ta jeżdżąca, ale użyte w niej elementy to jeszcze nie ta wybrana platforma. Dlatego złożono, że napęd jest bez znaczenia. I tak stała cały czas w miejscu.

A jak już ruszy, to ma mieć czas do setki poniżej 8 sekund, a Vmax na poziomie 160 km/h. Początkowo ma mieć napędzaną tylko przednią oś, ale możliwe będzie stworzenie napędu 4x4. Planowany jest zakup licencji umożliwiający modyfikacje platformy. Akumulatory mają być dostępne w dwóch wariantach, 40 i 60 kWh, a ładować mają się w czasie 30 minut do 80 proc. pojemności.

Ich dostawca nie jest jednak jeszcze znany, mimo że - jak powiedział Prezes Piotr Zaremba - dochodziły ich słuchy, że może być problem z ich dostępnością. Uzyskali jednak deklaracje producentów, że dostarczą zamówiony towar i będzie on jeszcze tańszy niż w biznes planie.

Zgodnie z prezentowanym na slajdach harmonogramem prac, od 2019 roku zapewniany jest już łańcuch dostaw konieczny do produkcji polskiego samochodu elektrycznego. Zapewne nie obejmuje on komponentów napędu, skoro jego producent nie jest jeszcze wybrany.

Fabryka polskiego samochodu elektrycznego

Produkowany będzie na Śląsku - to już wiemy. I według uzyskanych na konferencji informacji, nic nie stoi na przeszkodzie, by seryjna produkcja ruszyła w roku 2024. W przyszłym roku ma stanąć fabryka, a zakup terenu pod nią jest obecnie finalizowany. Jednak podanie dokładnej lokalizacji nie sprzyja negocjacjom, dlatego też nie dowiedzieliśmy, gdzie stanie zakład produkujący polskie elektryczne samochody.

Ile będą kosztować - też nie wiemy.

Cena polskiego elektrycznego samochodu

Cena również pozostaje nieznana. Ma reprezentować segment budżetowy, czyli ma być atrakcyjny cenowo. Widełek segmentu budżetowego nie udało się poznać, ale specjalny system sprzedaży ma zniwelować różnicę ceny w stosunku do samochodów spalinowych.

IZERA ma być sprzedawana w systemie ratalnym, a częścią raty ma być energia elektryczna konieczna do ładowania samochodów. Sprzedaż ma być prowadzona przez internet, ale Electromobility nie wyklucza budowy własnych salonów. Sieć ma jednak nie być tak rozbudowana, jak u innych producentów, a już na pewno nie serwisowa, bo przecież samochód elektryczny potrzebuje dużo mniej serwisu. Do gry może wejść również carsharing sprzyjający oswojeniu się z tym samochodem. Tak wyjaśniono kwestię kanałów sprzedaży.

Podsumowanie premiery polskiego samochodu elektrycznego

W punktach będzie to podsumowanie.

  • zobaczyłem ładne samochody,
  • jeden miał wnętrze i podobno się porusza, ale oba stały,
  • dowiedziałem się, że cały projekt spina się biznesowo i to jest największy sukces tego przedsięwzięcia,
  • które wcale nie wydaje się zwalniać, a tylko jeszcze bardziej rozpędzać, mimo że ciągle sporo w nim niewiadomych.
REKLAMA

Te przyzwoicie wyglądające samochody na pewno wydatnie pomogą przekonywać niedowiarków, którzy w to przedsięwzięcie wciąż wątpią.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA