Omoda na podium rankingu sprzedaży. Stolica to co innego niż cały kraj
Ranking sprzedaży dla Londynu i okolic brzmi dziwnie, ale to ogromny rynek motoryzacyjny. Rocznie sprzedaje się tu ponad 100 tys. samochodów, więcej niż w całej Chorwacji. Jeszcze dziwniejsze są wyniki pierwszego półrocza.

GLA - Greater London Area, tak nazywa się obszar obejmowany przez ten ranking sprzedaży. Zbieżność z Mercedesem jest czysto przypadkowa. GLA obejmuje 1570 km kw. zamieszkałych przez 8,8 mln ludzi, czyli jego liczba ludności jest porównywalna z liczbą ludności Szwajcarii czy Austrii. Akurat w Austrii sprzedaje się znacznie więcej samochodów niż w GLA, ale to wynika z bardzo gęstego zaludnienia, wysokich kosztów posiadania auta i ogólnej zniechęty ze strony władz do jeżdżenia samochodem po Londynie i okolicach. Mimo wszelkich utrudnień i restrykcji londyńczycy i tak kupują samochody, średnio po ok. 8000-8500 aut na miesiąc. To tylko pokazuje, że antysamochodowa polityka działa do pewnego stopnia. Jeśli ktoś potrzebuje samochodu, to i tak go kupi i będzie nim jeździł, chyba że zostanie to jawnie i wprost zabronione.
Zaskakujące jest już pierwsze miejsce
Po pierwszych sześciu miesiącach roku 2025 w Londynie i okolicach rządzi... Toyota bz4x. Ten elektryczny crossover nie przyjął się w Europie bo z jednej strony Toyota słabo go reklamuje, stawiając głównie na hybrydy, z drugiej – trudno doszukać się w nim czegoś, co by skłoniło do zakupu. Po prostu jeździ i jest elektryczny. A jednak to właśnie takie auto trafiło do mieszkańców Londynu i okolic w liczbie ponad 1100 sztuk z 46 tys. sprzedanych w tym roku pojazdów. Prawdopodobne powody: Toyota dała dobrą cenę oraz wóz jest zwolniony z opłaty wjazdowej do londyńskiej strefy centralnej, podobnie jak inne samochody w pełni bezemisyjne.
Na drugim miejscu rankingu – Volvo XC40, co udowadnia, że najlepiej sprzedają się niekoniecznie nowe modele. Ponad osiem lat na rynku, nadal bestseller: Volvo niespecjalnie ma powód, żeby zmienić ten wóz na nowszą generację.
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Numer 3: Omoda
Największe zaskoczenie to miejsce trzecie: Omoda 5. Chiński pojazd pobił wszystkich rywali z tego samego kraju, wszystkich koreańskich i ustąpił tylko jednemu japońskiemu. Wygląda na to, że para Omoda/Jaecoo nie żartuje. Jestem właśnie w dalekim kraju i jeśli coś tu jest nowe, ładne i świeże, to są to salony Omody. Na pytanie, dlaczego mieszkańcy Londynu i peryferiów wybrali właśnie Omodę, odpowiedź brzmi: nie ma co liczyć na jakieś lokalne sentymenty w ich przypadku, ponieważ ten obszar zamieszkały jest w większości przez nie-Brytyjczyków. Zapewne dodali dwa funty do dwóch i wyszło im, że Omoda daje najwięcej za najniższą cenę, więc poszli do salonu i tyle.
Na dalszych miejscach listy bez zaskoczeń: jest Kia Sportage, Mercedes GLA (mówiłem, że to przypadkowa zbieżność), Audi A3 czy Nissan Qashqai, uznawany w Wielkiej Brytanii za produkt rodzimy – coś jak u nas kiedyś Seicento.
Największym zaskoczeniem pozostaje niesłabnąca popularność samochodów jako transportu w Londynie
Wydawałoby się, że w takim megamieście jazda samochodem powinna być ostatecznością. W końcu mają tam nawet-nie-wiem-ile linii metra (dziewięć, chyba), kolejkę, autobusy, rowery miejskie i prywatne, taksówki, uber – wszystko ci mówi, żeby nie brać samochodu. A jednak: nadal 56 proc. gospodarstw domowych w GLA ma samochód (80 proc. to wskaźnik dla całej Wielkiej Brytanii). Wciąż jest tam zarejestrowanych ponad 2,7 miliona samochodów na obszarze równym trzem powierzchniom Warszawy. Liczba samochodów spada, ale wciąż transport prywatny to prawie 43 proc. całości. To nieźle im idzie z tym usuwaniem samochodów z miasta. Chcą usunąć samochody, a tu same nowe Omody. Na tym kończę me wywody.