Niemcy chcą wprowadzić ograniczenia prędkości na wszystkich autostradach. Tak umierają emocje w motoryzacji
Brak ograniczeń prędkości na niemieckich autostradach znowu jest zagrożony. Tym razem przez plan ograniczenia zanieczyszczenia powietrza. Nie, to nie żart, narodowy plan redukcji emisji spalin na poważnie przewiduje wprowadzenie ograniczeń prędkości na nielimitowanych odcinkach autostrad jako sposób walki ze zmianami klimatu. No tak było, nie zmyślam.
Coś we mnie pękło, kiedy przeczytałem ten artykuł na stronie Automotive News. Nie pierwszy raz co prawda, bo ciągle ktoś chce zniszczyć ostoję samochodowej wolności. Takie mamy czasy, że największym priorytetem jest bezpieczeństwo, a po nim ekologia. Przez to pierwsze nie będzie kolejnych Amelii Earhart, umierających gdzieś na zapomnianej przez Boga i ludzi wyspie podczas próby pobicia kolejnego rekordu. To niebezpieczne. Adrenalina jest niepożądana. W życiu nie chodzi o przeżycia, nie trzeba czuć, że się żyje. Najważniejszy cel to umrzeć we własnym łóżku defekując pod siebie. Byle przy świetle żarówki zasilanej przez elektrownię wiatrową i z samymi elektrycznymi autami jeżdżącymi za oknem.
Szybka jazda samochodem to wbrew pozorom najczęściej wcale nie bezmyślność czy brak wyobraźni. Większość dociskających gaz doskonale zna potencjalne konsekwencje. Chcą po prostu zaznać choć namiastki tego co czuł Armstrong lądując na Księżycu. Choć w drobnym stopniu sprawdzić siebie i maszynę, przesunąć granice swoich możliwości. Być człowiekiem, a nie maszyną do konsumowania ekologicznych produktów, wtłoczoną w bezpieczną klatkę miliona regulacji, reklam środków na trawienie i usług mobilności zastępujących samochód. Broń Borze Tucholski, żeby ktoś pokazał niebezpieczną jazdę w reklamie.
Jakimś cudem jednak brak limitu prędkości na autobahnie udało się do tej pory obronić, więc etatowi uszczęśliwiacze wytoczyli najcięższe działa. EMISJĘ SPALIN. Nią można uzasadnić każdy, nawet najgłupszy podatek i zakaz.
Kolejny genialny pomysł Niemców na walkę z zanieczyszczeniem powietrza.
Naszym zachodnim sąsiadom nie wystarczy brnięcie w niedające rezultatów ograniczenia wjazdu do miast dla samochodów z silnikami Diesla. Nationale Plattform "Zukunft der Mobilität" przygotowało projekt zmian, mających obniżyć emitowane zanieczyszczenia o 40-42% do 2030. Już sama nazwa Narodowa Platforma sprawiła, że zacząłem szukać formularza dołączania do Ökologische Freikorps i sprawdzać czy cele komitetu nie zawierają sformułowania "Endlösung der Dieselfrage".
Plan przygotowany przez Niemców zawiera, oprócz ograniczenia do 130 km/h na autostradach, podwyżki cen paliw i opłat nakładanych na samochody z dieslami oraz ulgi na elektryki i hybrydy. No - przełom w walce o środowisko, przełom! Nikt się tego nie spodziewał.
Jeszcze sztuczne zaniżanie cen drogich hybryd i elektryków rozumiem, ale reszta to tradycyjne robienie z kierowców dojnych krów, które w niczym klimatowi nie pomoże. Ale Niemcy są przekonani, że to wystarczy by osiągnąć połowę zamierzonego celu obniżania emisji gazów cieplarnianych. Na szczęście komitet dopuszcza wycofanie niektórych pomysłów.
Skąd te ruchy i powoływanie komitetów narodowoekologicznych? Niemcom grożą poważne kary ze strony Unii Europejskiej za nadmierne smrodzenie. Jako jaskrawy przykład powagi problemu mówi się, że od 1990 emisja zanieczyszczeń w Germanii nie spadła. No popatrz pan, a tyle nowych norm i zakazów w międzyczasie weszło i nic nie dały? Dorzućmy więcej!
To na pewno nie ma nic wspólnego z tym, że po prostu wzrosła liczba samochodów. Nic a nic.
Nie widzę uzasadnienia.
Rozumiem oczywiście wspieranie samochodów hybrydowych i elektrycznych, energię z atomu i odnawialnych źródeł, czystsze ogrzewanie domów. To wszystko dobre i właściwe ruchy wobec niezaprzeczalnego globalnego ocieplenia.
Ale co do tego niby ma ograniczona ilość odcinków autostrad pozbawionych limitów prędkości? Z moich obserwacji wynika, że faktycznie szybko jeździ tam może 30% pojazdów, które i tak emitują w tym czasie mniej spalin niż przepisowo jadący TIR. Na tej zasadzie postuluję by zamknąć Nurburgring i wszystkie pozostałe tory. W końcu podczas zawodów i treningów samochody jeżdżą cały czas na wysokich obrotach wypluwając mnóstwo spalin. To obrzydliwe i niebezpieczne! Prawdopodobnie mój pomysł byłby podobnie skuteczny w ograniczaniu emisji spalin w Niemczech jak nowe ograniczenie prędkości.
To pomysł ideologiczny.
To prawda - nie mam żadnych twardych danych, by potwierdzić moje przypuszczenia co do wpływu nowego ograniczenia na zanieczyszczenie powietrza. Wiem jednak, że to kolejny zamach na jeden z ostatnich reliktów czasów radości z obcowania z samochodem i kultu dużych, mocarnych silników. Szybka jazda jest niepoprawna politycznie, nie pasuje do wizji idealnego, współczesnego społeczeństwa. Każdy powód będzie dobry, by postawić przy autostradach więcej okrągłych tabliczek z napisem 130. Ewentualne korzyści dla środowiska są drugorzędne.
Chciałbym być w stanie pogodzić się z tym, że prędzej czy później komuś uda się założyć kaganiec wszystkim kierowcom na niemieckich autostradach. Jeśli nie tym razem, to za którymś kolejnym w końcu pomysł przejdzie. To będzie symboliczny koniec motoryzacji z emocjami, zostanie już tylko grzeczniutkie toczenie się w autonomicznym pojeździe, a jedynych przeżyć podczas jazdy dostarczy nam oglądanie filmów.