REKLAMA

Chiński SUV za 59 900 zł. Oferta przedekspansyjna jest kusząco tajemnicza

Chińskie samochody to bardzo gorący temat w mediach. Ich producenci coraz odważniej wchodzą na europejskie rynki, z zamiarem uszczknięcia chociaż paru promili sprzedaży. Znaleźliśmy kilka aut z czasów, zanim jeszcze byli realną konkurencją.

Chiński SUV za 59 900 zł. Oferta przedekspansyjna jest kusząco tajemnicza
REKLAMA

Pierwsi chińscy producenci zaczęli na poważnie wchodzić na polski rynek mniej więcej w latach 2021-2022. Wcześniej ich próby były znacznie bardziej nieśmiałe, lecz sporadycznie znajdował się klient, który coś tam kupił, a po latach utraty wartości sprzedaje. Wśród polskich ogłoszeń znaleźliśmy kilka takich propozycji.

REKLAMA

Wyraźnie nowsze i wyraźnie droższe

Na rozgrzewkę coś nieco mniej ciekawego - auta nowsze i lepiej wykonane. Najdroższe w zestawieniu jest auto marki o dziwnej nazwie - Lynk & Co. Przysporzyła ona już kiedyś pewien problem z prawami autorskimi; Ford zarzucił Chińczykom, że nazwa ich marki brzmi podobnie do nazwy Lincoln, lecz z czasem wycofał się z postawionych zarzutów. Sama marka należy do giganta Geely, a jej samochody są spokrewnione od strony technicznej do aut innej marki koncernu - Volvo. Jest znana miłośnikom wyścigów aut turystycznych, gdyż od 2019 r. startuje w zawodach serii WTCR/TCR będąc konstruktorem dla zespołu Cyan Racing. Już w swoim pierwszym sezonie zdobyli pierwsze miejsce wśród zespołów.

fot. otomoto

Model znaleziony w ogłoszeniach nosi mało wyszukaną nazwę 01. To kompaktowy crossover o dość ciekawej stylistyce - uwagę zwracają przednie reflektory o podłużnym kształcie niemal płasko umieszczone po bokach maski, będące wyróżnikiem marki Lynk & Co. Jednak oprócz wyglądu, to raczej zwyczajny crossover. Napędzany jest układem hybrydowym z silnikiem benzynowym Volvo o pojemności 1.5 l i silnikiem elektrycznym o łącznej mocy 257 KM. Samochody marki Lynk & Co nie są oficjalnie sprzedawane w Polsce, a jedynie od 2021 r. w kilku państwach Europy. Ten konkretny egzemplarz musiał zatem trafić do naszego kraju drogą prywatnego importu, choć sprzedający nie dzieli się z jakiego państwa.

fot. otomoto

W przeciwieństwie do Lynk & Co, w Polsce możemy kupić samochody marki BAIC. SUV-y z linii Beijing są jednymi z chętniej kupowanych chińskich samochodów nad Wisłą, lecz zanim trafiły one do naszego kraju, wyglądały trochę inaczej niż te znane z salonów. Pierwszym SUV-em submarki Beijing był model BJ20 z 2015 r., którego oryginalnie kupiony w Niemczech egzemplarz znalazł się w polskim ogłoszeniu.

Podobnie jak Lynk & Co, BJ20 został zaprojektowany dość awangardowo. Z przodu można dostrzec wyraźną inspirację stylistyczną samochodami marki Jeep, szczególnie modelem Cherokee, w połączeniu z rozdzielonymi przednimi światłami w stylu Nissana Juke. Musiało to wzbudzić pewne kontrowersje, gdyż jego następca BJ30 z 2020 r. miał przód skopiowany od innego samochodu - Forda Bronco. Sam producent oczywiście nigdy nic nie mówił o inspiracjach zachodem - zwracał jednak uwagę na nawiązania do klasycznego Beijinga BJ212, czyli typowej, wojskowej terenówki produkowanej przez dekady w Pekinie.

fot. otomoto

Pod jego maską znalazł się półtoralitrowy silnik benzynowy z turbodoładowaniem o mocy 136 KM. Cały samochód prezentuje się dobrze; widać że nie jest zużyty i przebieg 36 tys. km w 5 lat jest jak najbardziej wiarygodny. Cena to 59 900 zł - czyli okolice najtańszych nowych samochodów z salonu. Może i warto się pokusić na kompaktowego SUV-a w tej cenie, ale niech właściciel da nam potem znać, jak tam sytuacja z częściami zamiennymi.

Brilliance

Przechodząc do aut starszych i znacznie tańszych, pierwszy na liście jest Brilliance BS4. W momencie rozpoczęcia sprzedaży w Europie Brilliance (w Chinach noszący nazwę Huachen Zhongua) nie był w swojej ojczyźnie gigantem. Pod względem wolumenu produkcji był dopiero ósmy, co przy nieporównywalnie mniejszej ilości marek niż obecnie, czyniło go producentem drugorzędnym. Ale w zamian był jednym z najpopularniejszych samochodów w... Korei Północnej. Tam lokalny producent Pyeonghwa montował BS4 pod nazwą Hwiparam 2, który pełnił tam rolę samochodu partyjnych oficjeli, a potem także taksówek.

fot. otomoto

W Polsce nigdy nie sprzedawano ich oficjalnie. Co innego w Niemczech, gdzie jednak nie można powiedzieć, że sprzedawały się jakoś wybitnie. Dziwna, nikomu nie znana chińska marka oferowała samochód, który ani nie był lepszy, ani nawet wyraźnie tańszy, przez co wycofano go po niecałych dwóch latach. W osiągnięciu lepszych wyników, marce Brilliance na pewno przeszkodził także test zderzeniowy większego modelu BS6 - przeszedł on wręcz do legendy, gdyż w czasie, gdy kompaktowe Renault Megane zdobyło pięć gwiazdek wg Euro NCAP, limuzyna wyższej klasy nie zdobyła nawet jednej.

Ten otwór załadunku to jakaś porażka/fot. otomoto

Prezentowany egzemplarz sprowadzono - a jakże - zza Odry. Sprzedano go w 2010 r. w wersji z benzynowym silnikiem 1.6, który podobnie jak większy 1.8, skonstruowało Mitsubishi. Jak na kilkunastoletni samochód średniej klasy o wciąż całkiem świeżym wyglądzie, cena jest całkiem okazyjna i wynosi 12 900 zł.

Więcej przeglądów polskich ogłoszeń znajdziesz tutaj:

Pickup i SUV zza wielkiego muru

Przegląd wieńczą 2 pojazdy marki o nazwie Great Wall - czyli dosłownie „wielki mur”. Obecnie ich producent oficjalnie sprzedaje auta jako „GWM” - zmiana była potrzebna ze względu na pozycjonowanie samochodów w internecie, bowiem wpisując „great wall” w wyszukiwarki internetowe, jako pierwsza zawsze wyskakiwała imponująca, chińska budowla zamiast producenta aut. Pierwszym z opisywanych modeli jest SUV o nazwie Hover 5.

fot. otomoto

Hover 5 to wyglądający najnormalniej w świecie duży SUV - nie można nawet jednoznacznie wskazać podobieństwa do jakiegoś samochodu europejskiego, bądź japońskiego, z małym wyjątkiem w postaci kierownicy niemal identycznej, jak w większych modelach Toyoty z tamtego okresu. Wprowadzono go w 2010 r. i sprzedawano także jako pierwszy model marki Haval, która obecnie jest najpopularniejszą marką koncernu GWM. Podobnie jak Brilliance używa on silnika Mitsubishi - jednak tutaj znajdziemy znacznie większą jednostkę benzynową o pojemności 2.4 l, wywodzącą się z serii Sirius. Uwagę zwraca jego niska moc, wynosząca zaledwie 126 KM.

fot. otomoto
fot. otomoto

Drugi z Great Walli to pickup o nazwie Steed, który w chinach nosi nazwę Wingle. Chińczycy lubią pickupy, a Europejczycy nie za bardzo, dlatego bardzo się cieszę, że znalazł się jakiś - Steed został wprowadzony do sprzedaży w Wielkiej Brytanii w 2012 r.

fot. otomoto

Great Wall Wingle został pierwotnie wprowadzony w 2006 r., zaś w 2010 r. dostał restylizację przedniej części nadwozia i taką właśnie wersję widzimy w ogłoszeniu. I z tym przodem jest mały problem - może to tylko moje wrażenie, ale strasznie przypomina mi to VW Golfa/Jettę V generacji. Co jest szczególnie groteskowe, gdyż mówimy o pickupie, znacznie większym od typowego samochodu kompaktowego. We wnętrzu znajdziemy zaś kierownicę łudząco podobną do toyotowskiej - tak samo jak w Hoverze. Z Toyoty pochodzi również silnik - dwulitrowy turbodiesel typu C, generujący moc 143 KM.

REKLAMA
fot. otomoto

Jeżeli chodzi o stan wizualny, to Steed jest najbardziej zmęczonym ze wszystkich samochodów w tym przeglądzie. Choć wcale nie przejechał dużo, bo tylko 72 tys. km w 13 lat, to każdy z nich wywarł ogromny wpływ na samochód. Ma to (i fakt przystosowanie do ruchu lewostronnego) swoje odzwierciedlenie w cenie - Steed z ceną 11,5 tys. zł jest najtańszym z opisywanych samochodów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA