Niemcy porzucili samochody i chodzą piechotą. A dokąd? Na pewno nie do pracy
Ze szczegółowego raportu przygotowanego przez Uniwersytet Techniczny w Dreźnie wynika, że nasi zachodni sąsiedzi istotnie zmienili nawyki transportowe. O wiele mniej jeżdżą samochodami, więcej chodzą piechotą. Dlaczego?

Niemiecki Uniwersytet Techniczny w Dreźnie stworzył bardzo precyzyjny (jak to u Niemców) raport na temat mobilności i sposobów przemieszczania się w tym kraju. Jest on rozbudowany i pełen danych z mnóstwem tabelek i wykresów, więc nie sposób omówić go szczegółowo i w całości, ale wyłania się z niego jeden obraz: Niemcy nie jeżdżą już tyle samochodami co kiedyś. Ale to nie dlatego, że postanowili porzucić swoje samochody, żeby stać się bardziej eko i walczyć o uratowanie planety.
Po prostu po pandemii znacznie zmieniło się podejście do pracy stacjonarnej
Jeśli ktoś pracował w biurze, a od 2020 r. pracuje tylko zdalnie, to po prostu nie musi rano jechać do biura. Doskonale widać to na wykresie obrazującym nawyki transportowe dla miast w przypadku różnicy między rokiem 2018 a 2023:

Kolor zielony to chodzenie piechotą, żółte – jazda rowerem. Kolor niebieski to komunikacja zbiorowa a czerwony - prywatny samochód. Jak widać, udział transportu samochodem prywatnym osiągnął absolutne maksimum w roku 1998 i od tego czasu już tylko spada, a pandemia przyspieszyła ten proces. Co do udziału ruchu rowerowego, to pozostaje on na niezmienionym poziomie względem roku 2023. Najwyraźniej osoby jeżdżące do pracy rowerem dalej mają dokąd jeździć.
Nie zaskakuje podział między duże miasta, małe miasta i wsie
To oczywiste, że na wsi ludzie jeżdżą samochodami, bo czym mają jeździć? Tylko 7 procent Niemców korzysta na terenach wiejskich z komunikacji zbiorowej, a 62 proc. z samochodów prywatnych. Zwraca uwagę natomiast znaczny spadek, bo aż o 5 punktów procentowych, udziału jazdy autem prywatnym w dużych miastach. Z 31 proc. do 26 proc. w ciągu 5 lat to całkiem dużo, w dodatku prawie całość przemiany poszła w kierunku „z samochodu na własne nogi”, bo udział rowerów i komunikacji zbiorowej nie zmienił się.

Największy spadek jest w grupie o najwyższej aktywności zawodowej
Czyli wśród osób w wieku od 30 do 49 lat. Jeżdżą samochodem rzadziej i pokonują mniej kilometrów. W dodatku widać wyższy spadek wśród osób deklarujących, że pracują, niż u osób niepracujących (emeryci, studenci, bezrobotni). To wszystko skutki przejścia na pracę zdalną, czyli można powiedzieć, że pandemia wpłynęła pozytywnie na środowisko, przynajmniej w Niemczech. Zresztą wykonano również sondaż dotyczący różnicy w użytkowaniu poszczególnych środków transportu wśród osób które pracują stacjonarnie w miejscu pracy, albo wykonują pracę z domu i już teraz nie ma wątpliwości, skąd ten spadek w użytkowaniu samochodów.

Z raportu płyną dwa ważne wnioski
Po pierwsze: ludzie jeżdżą samochodami do pracy, bo muszą tam jakoś dojechać. To nie jest tak, że ktoś jeździ autem, żeby powodować korki, zanieczyszczenia i robić brum-brum. Nie istnieją też żadni mityczni „kierowcy”. Są to po prostu pracownicy, którzy muszą dojechać do biura czy fabryki. Jeśli zlikwidujemy im konieczność przebywania w miejscu pracy i uwierzymy, że tak samo efektywnie będą pracować z domu, ruch samochodowy spadnie i te osoby nie będą jeździć na co dzień autem. Zatem w rękach pracodawców pozostaje znaczny wpływ na natężenie ruchu samochodowego w ogóle.
Po drugie: jak komunikacja miejska jest dobra, punktualna i tania, to bardzo chętnie nie pojedziesz samochodem. Wybierzesz auto wtedy, kiedy jest to dla ciebie korzystne czasowo.
Innymi słowy, wskutek pandemii udało się udowodnić to, co było oczywistą prawdą od dawna. Po prostu potrzebny był na nią dowód. Ale bez obaw – żadne twarde dane, prawda ani zdrowy rozsądek nie trafią do antysamochodowych aktywistów, którzy będą twierdzić, że Niemcy porzucają samochody, bo tak martwią się o los Ziemi.