Niemcy ratują sprzedaż samochodów elektrycznych w Unii Europejskiej. Chcecie się kłócić ze statystyką?
Dane ACEA, czyli europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów, jasno pokazują, że jeśli chodzi o sprzedaż samochodów elektrycznych w Europie, Niemcy wciąż są liderem – nawet mimo spadków.

Nieustająco ostatnio czytam sensacyjne nagłówki: Niemcy odchodzą od samochodów elektrycznych! Samochody elektryczne nie przyjęły się w Niemczech! To koniec „elektryków” (!). Producenci, tacy jak Volkswagen, płaczą i narzekają, że popyt jest niedostateczny. Na to wjeżdża stowarzyszenie ACEA i pokazuje dane, z których wynika całkiem coś innego.
Czego możemy dowiedzieć się z tej tabeli?
Po pierwsze, że Niemcy nadal kupują najwięcej samochodów elektrycznych w Europie. Mniej niż w zeszłym roku, to prawda – ale wciąż to najważniejszy rynek na naszym kontynencie. Od stycznia do września włącznie sprzedało się tam 276 tys. samochodów na prąd. Na drugim miejscu byłaby Wielka Brytania, gdyby należała do UE (269 tys.), a na trzecim Francja z wynikiem 216 tys. sprzedanych aut. Czwarte miejsce zaskakująco przypada Belgii (96 tys.), piąte – Holandii (90,5 tys.). Największym zaskoczeniem jest jednak Dania, gdzie sprzedano 60,8 tys. samochodów na prąd. Stanowi to prawie 50 proc. całego rynku, takiego wyniku nie osiągają nawet Holendrzy i Belgowie. Dania to druga Norwegia, tyle że tym razem w UE. Oni i tak nigdy nie lubili motoryzacji – jest im wszystko jedno, byle jeździło.
Możemy też łatwo zauważyć, które kraje zostają w tyle elektromobilności
Nie ma tu zaskoczenia: kraje, które przyjęto do Unii Europejskiej w 2004 r. lub później nie są tak chętne do przechodzenia na samochody elektryczne. Oto statystyka, na którą czekaliście:
- Polska: 12,5 tys. elektrycznych na 398 tys. sprzedanych (3,14 proc.)
- Czechy: 4,18 proc.
- Węgry: 7,33 proc.
- Rumunia: 6,41 proc.
- Chorwacja: 2,81 proc.
i ciekawostka z tzw. krajów rozwiniętych to Włochy, którzy mają elektromobilność w zupełnym niepoważaniu i z udziałem rynkowym wynoszącym 4,01 proc. są w ogonie, razem z nami, Czechami i Chorwacją.
Europa stoi samochodami hybrydowymi
Dzieląc „torcik”, czyli wykres kołowy sprzedaży z podziałem na rodzaje paliwa, możemy zauważyć, że odsetek samochodów hybrydowych w Europie wśród nowych rejestracji przebija już 32 procent i jest wyższy niż dla aut czysto benzynowych, który wynosi 29 procent. Oczywiście do hybryd liczą się też auta typu MHEV (mikrohybryda, mild hybrid), które niewiele różnią się od benzynowych, więc statystyka trochę się miesza. Auta czysto elektryczne odpowiadają w tym roku za 17 proc. nowych pojazdów w UE, a dalej są już diesle (10 proc.) i tracące na popularności plug-iny (6,8 proc.).

Ale trudno pominąć, że drugą najpopularniejszą marką w Europie jest Toyota. Nikt nie ma podejścia do Volkswagena, ale o drugie miejsce toczy się ostra walka i w tym roku Toyota wygrywa, bijąc Skodę, Peugeota, Renault i BMW. A Toyota sprzedaje właśnie hybrydy – i widać to choćby po wynikach sprzedaży w Polsce, gdzie 46 proc. noworejestrowanych aut ma napęd hybrydowy. Nasuwa się więc pytanie, czy to źle, że w drodze do elektromobilności przechodzimy jeszcze przez hybrydy.
To jeszcze na koniec garść statystyk niespodziewanych
W Rumunii w tym roku sprzedano zero sztuk hybryd plug-in. Na tamtym rynku nie są one w ogóle oferowane. We Włoszech aż 9,5 proc. rynku to samochody napędzane gazem, czyli ich udział jest ponad dwukrotnie wyższy niż elektrycznych i stanowi to europejski rekord. Najwyższy wzrost rok do roku (styczeń-wrzesień) w kwestii udziału samochodów elektrycznych zaliczyła... Malta (83,5 proc.), a spadek – wcale nie Niemcy, tylko Rumunia (-37 proc.). W Polsce mamy trend wzrostowy, czyli w 2024 r. sprzedało się o 2,8 proc. aut elektrycznych więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Ogólnie w 16 krajach Unii sprzedaż EV wzrosła, a tylko w 11 spadła wobec 2023 r., więc szlochy o umierającym rynku są nieuzasadnione. To płaczą producenci, którzy założyli nierealne cele, od początku wiedząc o ich nikłym prawdopodobieństwie, a wtórują im elektrofoby, nakręcając narrację, że „sprzedaż aut bezemisyjnych w Europie siadła”. Daleko jej do tego.