Te ogromne wozy kupują Europejczycy. Największy budzi szczególną grozę
Europa zachłysnęła się SUV-ami, niedługo wszyscy będziemy jeździć F-150 i potrącać ludzi, których nawet nie zauważymy. Tak można przynajmniej przeczytać w internecie, a potem spojrzeć na wyniki sprzedaży i zapytać się, czy na pewno mowa o tym samym kontynencie.

Ale tak, trzeba przyznać, na liście 20 najpopularniejszych nowych samochodów w Europie znajduje się jeden prawdziwy gigant. I pewnie niektórzy co rano spoglądają na niego wzrokiem pełnym przerażania.
Tym monstrum w TOP 20 jest...
... Skoda Octavia. Tak, na liście 20 najchętniej kupowanych samochodów w Europie w październiku tego roku (dane opublikowane teraz przez JATO), czwarta generacja popularnej Skody wygrywa, jeśli chodzi o długość nadwozia. Nie żeby to nadwozie było jakieś faktycznie ogromne, bo ma nadal mniej niż 4,7 m, ale w TOP 20 nie znajdziemy nic dłuższego. A o tym przerażaniu pisałem w kontekście uświadomienia sobie, że wsiadając rano do Octavii, prawdopodobnie pojedziemy nią do pracy, a to nie jest najlepszy początek dnia.
Poza tym, mimo tych wszystkich grafik z F-150 i innymi czołgami, z salonów na europejskie ulice raczej nie leją się szerokimi strugami wielotonowe potwory na kołach. Miejsce na podium w tym miesiącu zajęły kolejno: Dacia Sandero, Fiat 500 oraz Renault Clio. Żadne z tych aut nawet nie udaje, że jest SUV-em.
Najbliższym podium SUV-em okazał się Yaris Cross, którego długość wynosi mniej niż 4,2 m, co oznacza, że jest krótszy niż pierwszy lepszy Volkswagen Golf, który raczej nie zwróciłby niczyjej uwagi. W sumie to Yaris Cross też nie powinien.
Co mamy dalej? 2008, czyli rozmiarowo auto jak Golf, malutkie C3 i 208, a zaraz potem w końcu SUV-a, tj. Forda Pumę. Dzikie 4,23 m długości, gotowe rozjeżdżać wszystko bez litości.
I żebym nie musiał już dalej wymyślać jakichś suchych opisów, następne w kolejce są Polo, Corsa, Sportage, T-Roc, Tucson, Panda, wspomniana już Octavia, Golf, Captur, Corolla, Mini i Audi A3. Na tym kończy się lista TOP 20. Później pojawia się jeszcze Yaris, Tesla Model Y (o niej za chwilę), Qashqai, Kuga i XC40.
Oczywiście jest jeszcze Tesla Model Y.
Która mimo chwilowej zadyszki zmierza pewnie (13 000 egzemplarzy przewagi nad Sandero) po tytuł najchętniej kupowanego w Europie samochodu w ogóle. I tak, ona jest stosunkowo duża, bo ma mniej więcej 4,75 m. Tylko tu jest ten uniwersalny problem z SUV-ami, który polega na tym, że one... po prostu wydają się wielkie, bo mają się takie wydawać.
Blisko zajmowania takiej samej długości co Model Y na miejscu parkingowym jest przecież wspomniana Octavia, do której nikt raczej się nie przyklei. Dowolny samochód umierającego już dziś segmentu D - który również nie wzbudzi emocji swoimi rozmiarami - jest dłuższy nawet nie o 10, a często i o prawie 15 cm. To są prawdziwe behemoty, na które nie ma już chyba w 2023 r. innego pomysłu niż "a dodajmy jeszcze z 5 cm". Ale z jakiegoś powodu problem jest z SUV-ami.
SUV-y mają przy okazji jeszcze jedną zaletę.
Przyciągają klientów, którzy wcześniej przeważnie jeździli większymi samochodami. Jeśli ktoś przesiądzie się z Superba do Kodiaqa - zyskujemy na parkingu. Jeśli ktoś zmieni Mondeo na Kugę - zyskujemy. Nawet jak ktoś zmieni Golfa na T-Roca, to i tak będziemy do przodu. A szanse na to, że ktoś przesiądzie się z Pandy na GLS-a, są raczej niewielkie. Choć jeśli już tak się stanie - gratuluję błyskotliwej kariery.
Co niestety prowadzi do tego, że będzie trzeba chyba policzyć, ile SUV-ów trzeba kupić, żeby zwolniło się w mieście jedno miejsce parkingowe. Ale to już w następnym tekście.