REKLAMA

Jeździłem nową Kią Sportage i szukałem jej wad. To auto dla tych, którzy lubią podążać pod prąd

O ile komuś podoba się to, jak nowa Kia Sportage wygląda z zewnątrz, będzie z niej zadowolony. Szukałem w niej wad i zrobiłem kilkaset kilometrów po bardzo różnych drogach. Wóz „twierdził", że przynajmniej połowę pokonałem nie tak, jak trzeba.

nowa kia sportage
REKLAMA
REKLAMA

„Jedziesz pod prąd. Bezpiecznie zawróć” – komunikat o takiej treści pokazał się na zegarach Kii Sportage tuż po tym, jak rzeczywiście się zastanawiałem, czy jadę prawidłowo. Podejrzana uliczka w powiecie zawierciańskim, na której mijałem się na centymetry z pędzącym Land Cruiserem, okazała się jednak dwukierunkowa. Wyjechałem z niej na główną, a Kia nadal twierdziła, że gnam pod prąd. Spróbowałem kliknąć „OK” na kierownicy, ale po sekundzie komunikat wrócił, w dodatku ogłaszając swoje przybycie donośnym piknięciem. Gdy jechałem w pierwszą stronę, kłopotu nie było. Ale teraz…

…tak było aż do Warszawy

nowa kia sportage

To oznaczało, że według Kii pokonałem 285 kilometrów, jadąc pod prąd. Dlaczego tak uznała? Nie mam pojęcia. Czy to duży problem? Niespecjalnie. Ale i tak wpisuję to na listę wad nowego Sportage’a. Nie będzie długa, ale szukałem, ile się dało.

Druga wada to wysokie spalanie

Egzemplarz, do którego dostałem kluczyki, to wersja 1.6 T-GDI o mocy 180 KM i z (rzadkość!) napędem na cztery koła. Nie jest to hybryda – co stanowi największą wadę tej wersji.

nowa kia sportage

Wysokie spalanie może być po części spowodowane niskim przebiegiem testowanego wozu (gdy ruszałem z domu, miał na liczniku tylko 230 kilometrów), ale przecież za kilka miesięcy wcale nie zacznie zużywać mniej paliwa o połowę. Ile pali? Przy 140 km/h na tempomacie, z baku co 100 km ubywa 11,5 litra benzyny. Przy 120 km/h o dwa litry mniej, a podczas jazdy po bocznych drogach przepisowo niczym na egzaminie na prawo jazdy, zużycie sięga ośmiu litrów. Jasne, to spory SUV z automatyczną skrzynią biegów i AWD, ale pali po prostu dużo.

Receptą jest zakup hybrydy

nowa kia sportage

Silnik benzynowy zostaje w niej tej sam, ale ma do pomocy jeszcze motor elektryczny. Wspólnymi siłami produkują 230 KM, a przyspieszenie do setki zamiast 9 sekund – jak w „moim” benzyniaku – zajmuje 8,3. To klasyczna hybryda, nie trzeba jej ładować, nie ma też skrzyni bezstopniowej. Opłaca się, bo cena takiej wersji nie jest dużo wyższa. W takiej odmianie, jak testowana, czyli GT Line z bardziej „sportowymi” zderzakami i dużymi felgami i z napędem na cztery koła, kosztuje 181 900 zł, a benzyna – 170 900 zł. Przy tych kwotach, nie jest to porażająca różnica.

nowa kia sportage

Na liście wad mamy więc spore spalanie i dziwny system ostrzegający przed jazdą pod prąd. Co jeszcze? Pozostałe kłopoty nie są wielkie. Irytuje mnie, że Sportage zawsze odpala się w trybie Eco, bo jest w nim wołowate. Reakcja na gaz jest równie żywiołowa, co wypowiedzi ekspertów w nocnym programie o ekonomii, a skrzynia biegów działa z werwą człowieka obudzonego z popołudniowej drzemki. Zresztą siedmiobiegowy automat mógłby w ogóle być odrobinę szybszy. No i w trybie Sport w kabinie słychać głośny, „rasowy” dźwięk z głośników. Jest śmieszny i męczy. Nikt się nie nabierze, że kompaktowy SUV nagle zaczął porykiwać jak trochę popsuta wyścigówka.

Ale poza tym, nowa Kia Sportage nie ma zbyt wielu minusów

Tak wygląda Sportage bez pakietu GT-Line. Kiepski kolor.

Oczywiście, dla sporej części potencjalnych klientów, tak zwanym „dealbreakerem” (po polsku to chyba „transakcjołamacz”) będzie stylistyka. „Kontrowersyjna” to mało powiedziane. O froncie Sportage’a napisałem nawet osobny wpis, w którym zwracałem uwagę, że nie ma „oczu” i przez to patrzenie na niego wywołuje dyskomfort. Ten wóz jest udziwniony – dla wielu za bardzo. Dla mnie też.

W ogóle obawiam się, że po fali bardzo udanych projektów – zaczynając od Sportage numer trzy, przez Optimę po Stingera – Kia zaczyna trochę przesadzać i produkować coraz gorzej wyglądające samochody. A może nie jestem wystarczająco nowoczesny?

nowa kia sportage
Tył jest w porządku. Ciekawe, że to nie jest LED-owa listwa biegnąca przez całą szerokość nadwozia.

Jeśli komuś te linie nie przeszkadzają, będzie zadowolony

Nowa Kia Sportage jest naprawdę przestronna. Mierzy odrobinę ponad 4,5 metra, ale ma duży bagażnik (562 litry w wersji benzynowej i – co ciekawe – więcej, bo 587 w hybrydzie) i sporo miejsca na nogi i głowę siedzących z tyłu. Nie miałem żadnego kłopotu z komfortowym zajęciem miejsca samemu za sobą. Miłym dodatkiem są gniazda USB w oparciach przednich siedzeń.

Jej wnętrze – na szczęście – nie jest tak udziwnione, jak karoseria. Wszystko jest nieźle wykonane i łatwe w obsłudze. Dłuższą chwilę szukałem pokrętła do regulacji głośności audio, ale przypomniałem sobie, że panel klimatyzacji ma dwie twarze. Po wciśnięciu odpowiedniego przełącznika traci umiejętności regulacji temperatury, ale potrafi zmienić głośność. Robi się to tym samym pokrętłem. Genialne, proste, ciekawe.

nowa kia sportage

Tradycyjnym problemem (dopisuję do listy wad…) jest za to nadmiar tworzywa piano black. Miło zaskakuje gruba (prawie jak w BMW) i dobrze leżąca w dłoniach kierownica. Jest dużo schowków, ekran ma wielkie ikony i logiczne menu, a do tego dodano doskonałej jakości kamery i z przodu i z tyłu. Kia w ogóle ma więcej gadżetów niż przeciętny telefon. Potrafi sama wyjechać z miejsca parkingowego (stresujące!), no i tradycyjnie dla tej marki, odtwarza uspokajające odgłosy. Polecam zwłaszcza śnieżną wioskę z dźwiękami śniegu trzeszczącego pod butami, tuż po spacerze po takiej.

Najważniejsze, że nowa Kia Sportage dobrze jeździ

180-konny silnik niespecjalnie pasuje do słowa „sport” w nazwie modelu, ale nie przynosi też kierowcy wstydu. To żwawe auto, choć gaz trzeba mocno dusić, co skutkuje wyciem silnika. Tryb Sport nie zmienia sytuacji za mocno, no i nie da się go używać przez ten wspomniany, tragiczny, sztuczny i głośny odgłos.

Ważniejsze, że komfort jazdy jest naprawdę dobry. Nawet 19-calowe felgi wersji GT-Line nie powodują irytujących wstrząsów ani hałasu. Uwierzcie, że na drogach w okolicy Zawiercia miałem masę okazji, by to sprawdzić, bo tamtejsze asfalty – dodatkowo zmęczone zimą i roztopami – mają więcej dziur niż szanujący się szwajcarski ser. Czasami trzeba złapać pobocze, by się z kimś minąć, a kiedy indziej niepozorna kałuża kryje wyrwę polującą na felgi.

Nowa Kia Sportage jest też nieźle wyciszona

Nawet przy 140 km/h w środku jest wystarczająco cicho. Dodajmy do tego wygodne fotele (ale siedzi się bardzo wysoko – nie każdy to lubi) i dopracowany aktywny tempomat, wyręczający kierowcę nawet podczas skręcania. Gdyby nie spalanie, to byłby bardzo przyzwoity wóz na trasę. Kompaktowy SUV to nowa klasa średnia. Niedługo zobaczycie ich więcej we flotach, zastępujących Superby i Passaty, pędzących na poranne spotkania autostradami i S-kami.

REKLAMA

Kto szuka kompaktowego SUV-a i jest pogodzony z tym, że na taki wóz trzeba dziś wydać co najmniej 105 900 zł (to cena bazowej wersji M ze 150-konnym silnikiem benzynowym. Szkoda, że w ofercie w Polsce nie będzie odmiany S bez ekranu dotykowego!), powinien być zadowolony ze Sportage’a. Trudno się tu do czegoś przyczepić. Wady nie są wielkie albo nie każdy w ogóle uzna je za wady. Nie lubię pisać takich tekstów, bo krytykować jest łatwiej niż chwalić. Tymczasem tutaj niemal wszystko - przestronność, komfort, jakość wykonania – się zgadza. Oczywiście o ile komuś podoba się wygląd nadwozia. Na pewno znajdą się i tacy. To ci, którzy lubią czasami podążać pod prąd.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA