Auta idealnie pod nowe dopłaty. Żeby wycisnąć maksa
Jaki samochód elektryczny będzie warto kupić, jeśli jego cena spadnie o 40 000 zł? Sprawdziliśmy najciekawsze propozycje, które zmieszczą się w planowanym "budżecie".
Dla szybkiego przypomnienia (tutaj wszystkie informacje na temat programu Mój Elektryk 2.0) - aktualnie zapowiada się, że w ramach wsparcia przy zakupie samochodu elektrycznego będzie można otrzymać do 40 000 zł. 10 000 zł z tej kwoty to kwota za zezłomowanie starego samochodu, natomiast 30 000 zł to kwota dopłaty dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Dla klientów indywidualnych zasady przy zakupie są minimalnie inne - żeby uzbierać 40 000 zł, trzeba zezłomować auto i wykazać dochód poniżej 120 000 zł rocznie. Jeszcze inne zasady dotyczą leasingu lub wynajmy długoterminowego przy klientach prywatnych, ale ostatecznie też dobijamy do 40 000 zł.
Jeśli chodzi natomiast o maksymalną wartość pojazdu, to ta została ograniczona do 225 000 zł brutto. A przynajmniej tak sugeruje zapis z projektu, gdzie możemy przeczytać, że:
Cena netto pojazdu nie wyższa niż 182 926,83 zł tj. cena z VAT do 225 000,00 zł
I jest to dopisek do kolumny, w której wszystkie "podmioty", tj. osoby fizyczne, JDG i podobne mają wpisane 225 000 zł.
Oczywiście może tak wcale nie jest i na końcu będzie netto, ale na razie wygląda na to, że nie jest. Zostawmy też na razie z boku dywagacje na temat tego, czy ktoś, kto zarabia mniej niż 10 000 zł miesięcznie brutto, na pewno powinien pędzić do salonu po nowy samochód i czy w ogóle dopłaty do takich dóbr jak samochody mają sens.
W skrócie mamy więc:
- 40 000 zł dopłaty,
- 225 000 zł brutto jako górna granica.
Koniec, szukamy czegoś fajnego.
Największy "prawie": Volkswagen ID.7
Nie będę ukrywał - uważam ID.7 za fantastyczne auto i miał on trafić do kategorii "to bym kupił" (nie kupiłbym, bo mnie nie stać, ale tak bym napisał), ale niestety - przy założeniu, że faktycznie 225 000 zł będzie granicą brutto, ID.7 nie łapie się na dopłaty.
Najtańszy "stokowy" ID.7 według strony producenta kosztuje 280 000 zł. Najtańszy według konfiguratora - 267 690 zł. Najtańszy według Otomoto - jakieś 240 000 zł.
Szkoda, a ja powtórzę moje wrażenia z testu - na diabła tyle mocy w ID.7. Niech będzie słabszy i tańszy, a i tak będzie cudownie komfortowo połykał setki kilometrów za jednym razem. Ciekawe, czy pojawi się wersja, która jakimś cudem zmieści się w widełki cenowe programu dofinansowania. Może z szybami na korbkę z tyłu.
Pewniak: Tesla Model Y
Nie wiem, czy ktoś tutaj precyzyjnie lobbował, czy co, ale jest. Granica dopłat - 225 000 zł. Cena Tesli Model Y Long Range z napędem na obie osie - 224 990 zł. Nie brzmi to jak przypadek, ale może ktoś posłuchał Grzegorza i uznał, że nie ma co dopłacać więcej, skoro jest świetny Model Y.
Cena po dopłatach? Ok. 185 000 zł.
Najtaniej: Dacia Spring
76 900 zł na dzień dobry, czyli 36 900 zł po dopłatach. Można się poczuć, jakby wróciły piękne czasy z początków sprzedaży Citigo i podobnych.
Czy Spring jest przy tym dobrym samochodem? Raczej średnio. Czy jest samochodem? Nieważne. Przy cenie poniżej 40 000 zł za coś nowego, prosto z salonu - trudno narzekać i wybrzydzać.
Zdenerwujmy innych podatników: Abarth 500e
Nic tak nie cieszy, jak marnowanie cudzych pieniędzy z podatków, a kupienie małego, niepraktycznego, elektrycznego auta sportowego z pewnością rozeźli masę osób. Najlepiej to w ogóle weźmy wersję kabrio za 199 900 zł, czyli mniej więcej 160 000 zł po dofinansowaniu.
Ok, trzeba włożyć w to sporo własnych pieniędzy, ale satysfakcja powinna być.
Niczego się nie boję: Alfa Romeo Junior Eletrrica
Tylko dwa odważnych - nie dość, że Alfa Romeo (na pocieszenie: w sumie trudno stwierdzić, na ile jest Alfą), to jeszcze od intergalaktycznego koncernu Stellantis. Odważnie wydane pieniądze, ale z drugiej strony - cena wersji podstawowej wynosi 173 200 zł, czyli z maksymalnym dofinansowaniem - 133 200 zł.
Ok, teraz sam zacząłem rozważać tę opcję, chociaż akumulator 54 kWh i 412 km teoretycznego zasięgu niekoniecznie zachęcają.
Najbardziej premium: BMW iX1
Ok, premiumowość najtańszego i najmniejszego SUV-a w ofercie BMW, do tego w podstawowej wersji i jeszcze z dopłatami, jest raczej dyskusyjna, ale znaczek BMW jest, więc wszystko gra.
Cena na start? 221 500 zł, więc jeszcze zostanie nam kilka tysięcy na to, żeby potargować się o dorzucenie przez sprzedawcę znaczków M (do naklejenia we własnym zakresie). Pod względem napędu - nie ma biedy. 8,6 s do setki, 204 KM i akumulator 64,8 kWh netto. Zasięg? Niestety teoretycznie w cyklu mieszanym 430-474 km, więc tak bez szału.
PS Jest jeszcze EX30, można się już zacząć kłócić, czy Volvo to premium.
Nikt was nie przegapi: Hyundai Ioniq 6
Czy wygląda zdecydowanie nietypowo? Tak. Czy jest wielki? Bez wątpienia. Czy jest ładny? Przejdźmy może do cen.
Te są trochę zaskakujące już na dzień dobry, bo według obecnego cennika Ioniq 6 zaczyna się od 189 900 zł (53 kWh, 151 KM, 2WD), co oznacza, że z dopłatami można go kupić za 149 900 zł. Dalej pewnie rozsądniej kupić wyraźnie mniejszą Telsę Model 3 (o 90 zł droższą na start), ale ile można oglądać tych Tesli na ulicach...
"Proszę pana, ja od zawsze jeżdżę Astrą"
Wrzucam w formie dowcipu, bo Astra według konfiguratora kosztuje 197 500 zł, czyli więcej niż Tesla Model 3, więcej niż Ioniq 6 i w sumie to nie wiem, po co ten model w ogóle istnieje. Ale niedługo może być wasz za jedyne 157 500 zł.
Dobra, nie ma się co dalej oszukiwać.
I tak większość osób kupi Teslę Model Y (bo SUV, AWD i Tesla) albo Teslę Model 3 (bo dużo taniej, Tesla i w sumie to nie wiem).