Pora na szalone kombi: możesz kupić Maserati Quattroporte albo Astona Martina Lagondę
Załóżmy, że chcemy mieć stylowy, luksusowy samochód, ale jednocześnie zabrać nim na wycieczkę dwójkę dzieci i psa. Wbrew pozorom te dwie potrzeby się nie wykluczają. Możemy wybierać między dostępnymi obecnie na rynku szalonymi kombi: dwoma Astonami Martinami Lagonda i Maserati Quattroporte.
Wybór samochodu ekskluzywnej marki pozornie oznacza pożegnanie się z marzeniami o nadwoziu kombi. SUV - oczywiście, proszę bardzo, ale od kombi luksusowe marki zazwyczaj stronią. Na szczęście zawsze trafi się kilku świrów, którzy zlecą przerobienie swojego Astona lub Maserati na wersję strzelający hamulec, a po jakimś czasie wystawią takie dzieło na sprzedaż. Przyjrzyjmy się dokładniej tym 3 ofertom.
Zwiększyć ładowność, zachować styl.
Na ubitej ziemi spotkają się dziś 3 samochody. Maserati Quattroporte z 2016 r. oraz 2 Astony Martiny Lagonda z 1987 r. Walka zacznie się od stylistyki, czyli prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnego aspektu wszystkich tych aut.
Jeśli chcemy postawić na nowoczesność, oczywistym wyborem będzie Maserati, które jest modyfikacją aktualnego modelu. Co ważne, niezwykle udaną. Wszystkie linie się zgadzają, a tył wygląda jakby samochód wyjechał w tej wersji z fabryki. To wspaniały popis umiejętności niejakiego Adama Reddinga, świetnego blacharza, na co dzień remontującego klasyki. Spójrzcie jak dobrze wyszło. Gdybyście nie wiedzieli, że Maserati nie produkowało nigdy takiego auta, zorientowalibyście się, że to przeróbka?
Dwa Astony, który lepszy?
Możemy też postawić na legendę designu wyprodukowaną w latach 80., czyli Astona Martina Lagondę. Do wyboru mamy po jednym egzemplarzu z Wielkiej Brytanii i ze Szwajcarii. Charakterystyczna linia Lagondy trzeciej serii zmieniona w kombi? Zapowiada się źle, ale przynajmniej w przypadku pojazdu z kraju banków i czekolady wyszło zupełnie dobrze. Nie jest to może najpiękniejsza wersja tego Astona, ale wszystkie linie ze sobą współgrają. Nietypowe kombi jest efektem rozpoczętej w 1996 r. przebudowy, która trwała aż do 1999 r. Za projekt odpowiadali Beat Roos i Rudolf Hess.
Nieco gorzej sprawy mają się w przypadku szarego kombi z Londynu. Tutaj tył sprawia wrażenie doczepionego z innego samochodu. Przeróbka, która miała miejsce w 2011 roku, choć wykonana ze starannością, zaburzyła linie Lagondy, zwłaszcza kiedy patrzy się pod kątem na tył. Nie jestem specjalistą od designu, ale mam wrażenie, że to przez zastosowania pojedynczego dużego okna w tylnej części boku auta i bardzo masywnego słupka C. Tak to już bywa z modyfikacjami, które pojawiają się w telewizji, w tym wypadku szwedzkiej. Często nie są idealne. Dobrze, że nie przykręcali podsufitki na blachowkręty.
Trochę to bez sensu, ale szanuję
Zestaw opisanych aut pozwala też na fanaberie w kwestii doboru paliwa, które chcemy wlewać do naszego rodzinnego pojazdu. Jeśli wybierzemy Maserati, pod maską znajdziemy 3-litrowego turbodiesla w układzie V6. Irytuje was zapach oleju napędowego? Lagonda oferuje benzynowe V8, zaprojektowane przez polskiego inżyniera, Tadeusza Marka. Pojemność tej bestii to zaledwie 5,3 litra.
Najważniejsze części omawianych pojazdów, czyli bagażniki, w przypadku Astonów zostały potraktowane przez sprzedawców po macoszemu. Nie zrobiono im zdjęć. Można jednak odnieść wrażenie, że są dłuższe i powinny pomieścić nieco więcej niż przestrzeń ładunkowa Maserati. Z drugiej strony auto włoskiej marki jest zdecydowanie bardziej oszczędne pod kątem zużycia paliwa. Wobec tego trudno powiedzieć, które z tych dziwnych kombi najlepiej nadaje się na samochód rodzinny. Podejrzewam, że żadne, ale jestem tylko biednym zawistnikiem. Kogo obchodzi spalanie, jeśli ma kasę na Lagondę?
W końcu można wozić psa Astonem Martinem.
Poza zmodyfikowanymi tyłami opisane pojazdy nie są już bardziej udziwnione. Jeśli chodzi o wnętrza, możemy wybierać między kanciastym, stylowym luksusem Lagondy i stonowanym, ale eleganckim Maserati. Żadnych dodatkowych głupich pomysłów i przeróbek.
Za szarego Astona trzeba zapłacić około 830 tys. zł, niebieski to już wydatek rzędu 1 723 000 zł. W takim wypadku może jednak warto rozważyć egzemplarz z Londynu? Niby brzydszy, ale za to tańszy o ponad połowę! Przebieg obu jest niski, w przypadku niebieskiego to 18 tys. km, szary przejechał 31 tys. km. Cena Maserati niestety nie została podana, ale wiadomo, że w przeciwieństwie do większości kombi z dieslem ten samochód nie jeździł zbyt dużo. Na liczniku ma niecałe 9 tys. mil, czyli 14 tys. km.
Którego wybrać? Zdecydowanie niebieskiego Astona. Świetna stylistyka Lagondy, zmodyfikowana z finezją, połączona z możliwością wożenia ziemniaków na Bronisze autem wartym prawie dwie bańki. Jeździłbym aż do terminalnego zużycia.