Unia nie zarobi na przekroczeniu limitów CO2 przez Hondę. Ale Tesla – tak
Żeby mieścić się w limitach CO2 nie trzeba produkować ekologicznych aut. Wystarczy sponsorować Teslę.
Kiedyś to już napisałem, ale powtórzę jeszcze raz: sprzedawanie limitów CO2 jest jak przyjmowanie punktów karnych za wykroczenia z fotoradaru. Jak ktoś ma dużo punktów karnych i grozi mu utrata prawa jazdy, znajduje inną osobę, która ma jeszcze spory zapas do wykorzystania i będzie gotowa za opłatą przyjąć na swoje konto punkty pirata, biorąc na siebie winę za wykroczenie. To oczywiście przestępstwo, ale swego czasu w serwisach ogłoszeniowych nie brakowało chętnych, którzy podjęliby się tego zadania.
Taki proceder w majestacie prawa od lat uprawia Tesla
Firma produkuje wyłącznie samochody elektryczne, więc jak łatwo się domyślić, średnia emisja jej gamy w żaden sposób nie jest w stanie zbliżyć się do 95 g/km. I w przeciwieństwie do kierowców, może sprzedawać swoje punkty karne zupełnie legalnie. W 2019 r. limity Tesli kupił koncern FCA, unikając w ten sposób płacenia 2 mld euro kary. Jak się można domyślić, zapłacił Tesli trochę mniej i w sumie wyszedł na plus.
Dziś na podobny krok zdecydowała się Honda
Jak donosi Bloomberg, japoński producent również szukał sposobu na uniknięcie kary za przekroczenie nałożonego przez unijne przepisy limity emisji dwutlenku węgla. Hybrydowy CR-V, mały, ale drogi hybrydowy Jazz i jeszcze mniejszy i jeszcze droższy model e nie wystarczą, by sprostać wymogom unijnych przepisów. Pod tym zdjęciem z fotoradaru za niepodaną do oficjalnej wiadomości kwotę podpisze się więc Tesla. I w papierach wszystko będzie się zgadzać – emisja CO2 pozostanie w normie, Honda nie straci prawka (zaoszczędzi na karach), a Tesla będzie miała dodatkowe parę groszy na budowanie fabryk w Niemczech i Teksasie.
Swoją drogą, takie postępowanie FCA i Hondy jest jak kupowanie amunicji własnemu wrogowi. Tesla robi swoje, a przy okazji jeszcze wyciąga pieniądze od konkurentów, dzięki czemu ma jeszcze więcej pieniędzy na zwiększanie swojej przewagi konkurencyjnej. A ostatnio tą samą drogą poszło Volvo, które w statystykach będzie ujmowane razem z Fordem.
I w zasadzie nie mam o to pretensji do Tesli ani do Volvo
W biznesie chodzi o to, by wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Oczywiście legalną, a ta jak najbardziej taka jest. I o to właśnie mam pretensję do instytucji, które stanowią prawo. Że pozwoliły na zaistnienie sytuacji, w której producenci mogą unikać płacenia kar, Tesla może na tym zarabiać. A jej klienci i tak są przekonani, że te Tesle są takie przyjazne środowisku. Tak, ale nie.