Średnie miasto zatrzymanych kierowców. Z takim problemem musi uporać się ministerstwo
14-latek zginął w Warszawie, potrącony przez kierowcę, któremu zabroniono jeździć samochodem. Jest ich przerażająco dużo. Znamy policyjne dane, a zmiany nie nadejdą szybko.
Wszyscy już chyba usłyszeli o tej sprawie. Kierujący busem potrącił 14-latka w Warszawie na przejściu dla pieszych. Po potrąceniu kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Zatrzymano go ponad dobę później, w organizmie miał 2 promile alkoholu. Przyznał się do winy, ale miał nie zauważyć, że kogoś potrącił. Był wcześniej karany i miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Jest to zakaz masowo lekceważony przez kierowców, na których został nałożony.
15 tys. zatrzymywanych rocznie
Wielokrotnie pisaliśmy, że polskie zakazy prowadzenia pojazdów to zjawisko patologiczne. Opisywaliśmy kuriozalne przypadki, gdy kierowcy z kilkoma aktywnymi zakazami powodują wypadki, także w stanie nietrzeźwości. A już za naruszenie pierwszego zakazu można trafić do więzienia. Sądy jednak nie kwapią się, by tam wysyłać zdegenerowanych kierowców.
Dziś, w napływie informacji związanych z wypadkiem w Warszawie, poznaliśmy liczbę. Nadkomisarz Robert Opas z Komendy Głównej Policji powiedział PAP, że policja rocznie zatrzymuje ponad 15 tys. kierowców z zakazem prowadzenia pojazdów. Niby człowiek wiedział, że jest ich cała masa, ale jednak się łudził.
Ile to jest 15 tys. zatrzymywanych kierowców?
15 tys. osób może stworzyć średnie miasto. Główny Urząd Statystyczny za średnie miasto uznaje miasto z liczbą mieszkańców powyżej 20 tys. oraz miasta powyżej 15 tys. mieszkańców będące siedzibą powiatu. Jedno średnie miasto jest co roku pełne kierowców z zakazem prowadzenia pojazdów, którzy zostali zatrzymani przez policję.
Te 15 tys. kierowców to nie jest liczba kierowców z zakazami, którzy jeżdżą po naszych drogach. To liczba kierowców, którzy dali się złapać, a dać się przyłapać jest trudno. Kiedy ostatnio mieliście kontrolę drogową? No właśnie.
Poruszając się znanymi sobie trasami, trudno jest wpaść na patrol policji. Dobry dobór dróg i da się ominąć nawet akcje typu trzeźwy poranek. Prawdopodobieństwo kontroli policyjnej jest niskie. Wystarczy samemu nie spowodować stłuczki i nie dać się trafić. Oczywiście dla kierowców patologicznych i to stanowi wyzwanie nie do przejścia. Dlatego w ciągu roku zatrzymuje się ich aż 15 tys. I co dalej się z nimi dzieje i dziać będzie?
Ministerialna ciąża ustawodawcza
Jeżdżą dalej, a sprawa trafia do sądu, który wyjątkowo rzadko pozbawia takie osoby wolności, choć może. Ten element systemu jest wadliwy, ci ludzie są wyłapywani, ale jeżdżą dalej. I to raczej szybko się nie zmieni.
Po wypadku zdążył już zagrzmieć wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha. Zapowiedział zaostrzenie kar dla osób, które łamią sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Prace nad projektem zmiany przepisów już trwają, w trzech ministerstwach, i ma on być gotowy już... w połowie roku.
Co brzmi jak nieśmieszny żart. Na początku października, po innym tragicznym wypadku, rząd zapowiedział zmiany w przepisach. Czyli minęły już trzy miesiące, miejmy nadzieję niezwykle intensywnych prac. Gdy dodamy to do terminu wskazanego przez wiceministra dzisiaj, wychodzi 9 miesięcy prac nad nadaniem formy pisemnej niespecjalnie skomplikowanej zmianie przepisów.
Wychodzi na to, że miałem rację, pisząc, iż przed wyborami żadnych nowych przepisów nie zobaczymy, bo wszystko jest w zamrażalce. Średnie miasto w Polsce daje się złapać na olewaniu sądowych zakazów, oby do tego czasu nie uzbierało się miasto duże.