Cztery sądowe zakazy prowadzenia pojazdu nie pomogły. Może czas na piąty?
Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów to farsa, co udowadnia 33-letni mieszkaniec Legnicy. To co, może kolejny zakazik?
Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów w założeniu ma być karą ostateczną. Ma wyeliminować z dróg skrajnie niebezpiecznych, nieodpowiedzialnych i lekkomyślnych kierowców. Jednak w polskim wydaniu to po prostu kolejna farsa, a takie przypadki jak ten z Legnicy potwierdzają, że albo niektórych nie da się zresocjalizować albo te sądowe zakazy to pic na wodę.
Jeden sądowy zakaz prowadzenia pojazdów to zbyt mało
W Legnicy pewien mężczyzna wymusił pierwszeństwo na oznakowanym (SIC!) radiowozie. Po sprawdzeniu go w policyjnej bazie udało się ustalić dwie rzeczy. Pierwszą, że sprawca jest poszukiwany przez policję do odbycia kary 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Nie stawił się w umówionym terminie do aresztu i jakoś tak wyszło, że policja nie mogła go znaleźć. Zapewne, gdy pukali do drzwi jego mieszkania odpowiadał, że nie ma go w domu. Był niczym Stirlitz. Miał jednak pecha i sam się podłożył. A może to nie pech, a wyrzuty sumienia? Tego się nigdy nie dowiemy. Ponadto był pod wpływem narkotyków (amfetaminy lub metamfetaminy), a w samochodzie znaleziono torebkę z marihuaną.
Ale najlepsze dopiero przed nami
Okazało się, że mężczyzna ma orzeczone 4 (słownie: cztery) aktywne zakazy prowadzenia pojazdów. Zostały nałożone przez sądy w Jeleniej Górze, Wrocławiu i Legnicy. Powtórzę - 4 razy orzeczono wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów, a on dalej jeździł w najlepsze. Jaką logiką kierowały się sądy? Czy ktoś pomyślał, że skoro pierwszy zakaz był nieskuteczny, to dajmy mu drugi? Może za drugim razem bardziej zmotywujemy delikwenta do przestrzegania przepisów. Znowu wsiadł? O nie, teraz damy mu popalić — orzekniemy trzeci zakaz. W końcu do trzech razy sztuka, a po czwartym się zeruje. Mam wrażenie, że coś tu jest mocno nie tak.
Nie wiem, czy szwankuje wymiana informacji pomiędzy sądami, czy po prostu można w najlepsze olewać prawo, bo i tak nie ma realnych sposobów na egzekucję sądowego zakazu. Nie da się każdemu ukaranemu przydzielić policjanta. Najlepszym sposobem byłaby automatyzacja tego procesu i stałe monitorowanie miejsca położenia skazanego.
Już dawno pisałem o obowiązku zakładania bransoletki z GPS-em osobom, które mają nałożony aktywny zakaz prowadzenia pojazdów
Ile się wtedy naczytałem, że mam faszystowskie zapędy, albo bolszewickie — komentatorzy nie byli do końca zgodni, a niektórzy nie ogarniają subtelnej różnicy pomiędzy nimi. Dowiedziałem się, że nie można śledzić takiego człowieka, bo to godzi w jego wolność. Nie można też kazać mu się meldować za każdym razem jak będzie się poruszał z prędkością większą niż 50 km/h, żeby zweryfikować czy sam prowadzi, czy może korzysta z podwózki. Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach jest to banalnie proste. To też podobno godzi w wolność jednostki. A poza tym tacy ludzie mają pracę, muszą do niej jakoś dojechać, daj spokój redaktorku. Przecież nie może umrzeć z głodu pod płotem. No i tak się wszyscy rozczulamy nad losem tych jednostek poszkodowanych przez system, że nie dostrzegamy, że takie zachowania sprawiają, że nie mamy żadnego szacunku do prawa.
Ale jak mamy go mieć, gdy zamiast za pierwszym razem wyeliminować niebezpiecznego człowieka z dróg, to się nad nim rozczulamy, bo może to dobry chłopak był, dzień dobry mówił, sąsiadów szanował, a że czasem sobie wypił, albo przyćpał a później wsiadał za kierownicę, to trudno — zdarza się nawet najlepszym. I tak się pochylamy nad słabszym i nie dostrzegamy, że może czasem nie warto bawić się w nadstawianie drugiego policzka, bycie dobrym, tylko trzeba od razu izolować pewne jednostki od społeczeństwa. W końcu sądowy zakaz prowadzenia można łączyć z karą więzienia. Bo niestety wszyscy jesteśmy wyrozumiali, dopóki nie spotkamy takiego osobnika na drodze. Wtedy z zaświatów krzyczymy, że gdzie była policja i sądy. Ale nikt naszego krzyku już wtedy nie słyszy. Czasem najlepszym wyjściem jest zasada zero tolerancji, a niedogodności dla skazanej jednostki są nieistotne z punktu widzenia zdrowego społeczeństwa.