Ubezpieczyciel dał mi 530 zł za niejeżdżenie samochodem. Zgodziłbym się nawet za 5,30
Będąc w pełni władz umysłowych, a co najmniej bez potwierdzonych formalnie problemów, zgodziłem się nie brać samochodu zastępczego na czas trwania naprawy, choć nie wiedziałem, ile będzie trwała.

Z samochodami zastępczymi jest kłopot. Widać to wyraźnie, że ich brakuje. Likwidowałem ostatnio szkodę z OC sprawcy i może niewiele osób wie, ale pokrzywdzony ma wtedy prawo do samochodu zastępczego na czas naprawy. Miałem i ja, ale zachęcony przez ubezpieczyciela, nie chciałem go.
Nie wiesz, że możesz mieć samochód zastępczy
Powiem wam, dlaczego nie wiecie, że macie prawo do zastępczego samochodu. Bo często nie dochodzicie w ogóle do tego etapu. Ubezpieczyciel proponuje wam kwotę bezsporną i potrafi być ona atrakcyjna. Na tyle, że wierzycie, iż naprawicie auto dużo taniej i jeszcze zarobicie. Ale dziś nie rozwijajmy tego wątku, czy faktycznie da się to zrobić.
Gdy oddacie auto do naprawy w warsztacie, możecie otrzymać samochód zastępczy tej samej klasy na czas naprawy. Czytajcie uważnie: na czas naprawy. Zaraz do tego wrócimy. Może wydać wam go warsztat, albo zwrócicie się do ubezpieczyciela. Ten ma swoje stawki określający koszt najmu na jedną dobę, powyżej której nie jest chętny płacić. Uznałem, że nie jest to atrakcyjna opcja.
Naprawy samochodów:
530 zł za niejeżdżenie samochodem
Byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że auta nie potrzebowałem, bardzo. Liczyłem też, że niewielka naprawa nie zajmie dużo czasu. Raczej nikt też nie występuje z propozycją przekazania auta zastępczego, trzeba się zapytać. Serwis, w którym naprawiano moje auto, nie miał wolnych aut zastępczych. Ubezpieczyciel praktycznie od razu poinformował mnie, że proponuje określoną kwotę za rezygnację z auta zastępczego. W moim przypadku było to 530 zł.
Ubezpieczyciel odnosi się do przewidywanego czasu technologicznego czasu naprawy. Auto zastępcze miałem mieć zagwarantowane na 4 dni. Potem, w przypadku, gdyby naprawa nie została zakończona, decydowałby co dalej. Powinien również zapewnić auto na ewentualny okres oczekiwania na części, o ile jest to uzasadnione. Szary obszar, w którym można próbować nie zapewniać auta, tkwi w wyrażeniu „o ile jest to uzasadnione". Wydłużony czas naprawy musi mieć swoje uzasadnienie.
To jakoś szczególnie mnie nie stresowało, ale odpuściłem z innego powodu.
Samochody z wypożyczalni
Auto zastępcze pochodziłoby z wypożyczalni. Nawet pod dom, by je przywieźli. Większość z wypożyczalni w warunkach najmu ma zapisany udział własny w szkodzie w przypadku uszkodzeń pojazdu, do których doszło z własnej winy. To jest słabszy poziom ubezpieczenia, niż ten, który mam na co dzień. Moja polisa AC nie zawiera tego popularnego zapisu. Gdy uszkadzam swoje auto, mam zupełnie inne instrumenty do dyspozycji. Uszkadzając auto z wypożyczalni ze swojej winy, byłbym narażony na wysokie koszty i nie ja decydowałbym o tym, jak dokonać naprawy.
Wypożyczalnie samochodów w Polsce to nie są podmioty jakoś szczególnie łaskawie patrzące na spowodowane przez wynajmujących szkody. Bardziej idzie to w stronę ściągania pieniędzy ze wszystkich możliwych źródeł w przypadku uszkodzenia pojazdu. Polecam zastanowić się, jak przy niektórych niskich stawkach wynajmu, da się spłacać ratę leasingu i jeszcze na tym zarabiać. To się nie dodaje. Dlatego nie było szczególnie podekscytowany podpisywaniem zobowiązania do udziału własnego w szkodzie.
530 zł wydało mi się bardziej atrakcyjną opcją. Samochód zastępczy finansowany z OC sprawy należy się poszkodowanemu. Co nie znaczy, że jest to kraina mlekiem i miodem płynąca.