Samochody elektryczne smażą się lepiej niż schabowe w niedzielę. Nie ma o czym rozmawiać
Pragnę niezwykle mocno podkreślić, że pożary samochodów elektrycznych w ogóle mnie nie obchodzą. Wiele jednak wskazuje, że trudniej jest usmażyć schabowego kotleta niż elektryczny samochód.
Nikt mi pewnie nie uwierzy, ale napiszę to: w ogóle nie mam stosunku emocjonalnego do kwestii, czy samochody elektryczne palą się częściej od spalinowych. Jestem zwyczajnie po ludzku tego ciekaw, a jakbym był konsumentem i potencjalnym klientem, to nawet byłbym bardzo zaciekawiony. Niestety, wygląda na to, że Jim Morisson piosenkę Light my fire napisał w samochodzie elektrycznym. Samochody elektryczne przegrały właśnie walkę o to, co pali się częściej, mimo że praktycznie się nie palą.
Nie będę miał okazji spłonąć we własnym aucie elektrycznym
Samochodu elektrycznego chwilowo sobie nie kupię, ale bardzo je lubię. Przeciwnikom tego napędu jest to trudno przełknąć, ale dają one dużo przyjemności z jazdy, a przy przesiadce z elektrycznego do spalinowego człowiek ma wrażenie, że wszedł do auta, które jest zepsute. Nie kupię jeszcze elektrycznego pojazdu, nawet nie dlatego, że nie mam go gdzie ładować. Ten problem bym jakoś ogarnął, ładował się raz na tydzień w galerii handlowej i w tym czasie szedł na spacer, albo jadł obiad. Sposób w jaki wykorzystuję swój obecny samochód praktycznie wyklucza zabawy w ładowanie. Raz do roku, w drodze na wakacje, ładowanie w trasie bym przytulił bez żadnej ekscytacji, wręcz traktował jak przyjemny przerywnik w trasie. Niestety, w trakcie jeżdżenia po kraju, o różnych porach dnia i nocy, zawsze w niedoczasie, to mowy nie ma.
O taką postawę jest raczej trudno, żeby wybierać napęd świadomie. Zwolennicy samochodów elektrycznych gotowi są wydłubać oczy, gdy ktoś opisze, że z autem elektrycznym dogadywał się słabo. Na pewno wszystko źle robił. Podobnie jest z pożarami aut elektrycznych, według nich są zaimpregnowane od ognia. Otóż nie są.
Pożary samochodów elektrycznych w 2022 roku
Niedawno Maciej Wąsik, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji odpowiadał na pytania posłów o problemy z gaszeniem aut elektrycznych. W skrócie, mają świadomość, że gaszenie bywa trudniejsze, ale się do tego przygotowują, straż pożarna głównie. Przy okazji podał ciekawe liczby, które zwolennicy samochodów elektrycznych uznali za wielkie zwycięstwo i dowód na to, że to samochody spalinowe palą się częściej niż elektryczne. Przykro mi, ale jest odwrotnie.
Wiceminister podał, że w 2022 roku odnotowano:
- 10 pożarów samochodów elektrycznych,
- 8333 pożary aut spalinowych.
I wbrew olbrzymiej różnicy między tymi liczbami, to jest przegrana samochodów elektrycznych.
Które auta palą się częściej?
Sprytni koledzy z Autokultu porównali te dane z ogólną liczbą aut spalinowych i elektrycznych w naszym kraju. Za karę, że sam na to nie wpadłem, daję link, zobaczcie jaką zgrabną przyszykowali grafikę. Wynika z niej, że 8 tys. pożarów aut spalinowych, przy 20 milionach zarejestrowanych sztuk takich pojazdów, daje współczynnik pożarów 0,04 na każdą setkę aut. I jeszcze to wynika, że dla aut elektrycznych wyszedł bardzo podobny współczynnik 0,03 (10 pożarów przy niespełna 30 tys. zarejestrowanych sztuk). Dlaczego samochody elektryczne przegrały?
Wśród 20 milionów samochodów spalinowych są auta bardzo stare, także w niezadawalającym stanie technicznym, często poskładane z kilku pojazdów i naprawiane drutem i taśmą. Wszyscy wiedzą, jaki jest średni wiek aut używanych trafiających do Polski. Ten tabor wycierpiał wszystkie wpadki motoryzacji i pomysłowość handlarzy. Na przeciw niego wystawiono w większości nowiutkie pojazdy, bo samochody elektryczne to pojazdy nowe. Nawet jeśli istnieje ich rynek wtórny, a nie istnieje, to jest mikroskopijny. Stare spalinowe pojazdy osiągnęły podobny wynik co pojazdy, które niedawno opuściły salon samochodowy. Jak tu twierdzić, że to auta elektryczne się rzadziej palą? Dobrze, że na lorze jadącej do salonu się już nie zapaliły.
Niech ktoś w końcu to rozstrzygnie, bo nie wytrzymam
Na korzyść samochodów elektrycznych świadczy to, że tu nie ma o czym rozmawiać, tu nie ma co porównywać, te zbiory ani nie są równe, ani podobne. Liczba samochodów elektrycznych jest tak niewielka, że nie da się je porównywać z milionami pojazdów spalinowych. Równie dobrze te 10 spalonych elektrycznych samochodów mogło być ulepami przyciągniętymi z Norwegii, gdzie pożar był kwestią pierwszego deszczu. Nie ma danych, żeby rozstrzygnąć ten spór, nie wiadomo nawet, czy w tych danych uwzględniono wypadki samochodowe, czy wyłącznie samozapłony. Powiem wam, jak jeszcze możemy skomplikować tę sprawę. Dorzućmy do ognia samochody hybrydowe, żeby już w ogóle nie było wiadomo, czy to benzyna, czy akumulatory się palą.
Każda strona jest na swojej krucjacie i uparcie twierdzi, że jej rodzaj napędu jest lepszy. Walczą o ich czystość, jak postacie w białych kapturach. Niech ktoś w końcu rozstrzygnie, czy pożary samochodów elektrycznych są częstsze niż spalinowych, bo nie wytrzymam tej niepewności. Przykro mi, ale jeszcze długo będziemy wierzyć tylko w to, co nam pasuje.
Czytaj dalej: