REKLAMA

Izera żyje. Właśnie wyciąga ręce po pieniądze

Jeżeli ktoś miał wątpliwości czy zmartwychwstanie jest możliwe, to spieszę donieść, że jak najbardziej. Wystarczy pomachać 4,5 mld zł i nawet martwe projekty budzą się do życia. Izera wraca po pieniądze.

Izera żyje. Właśnie wyciąga ręce po pieniądze
REKLAMA

ElectroMobility Poland, spółka, która od 9 lat ma udokumentowane pasmo sukcesów, wśród których mamy premierę makiety, jej późniejszy lifting, wybranie biura projektowego do zaprojektowania nadwozia, znalezienie chińskiej firmy, która da platformę, wybranie działki pod budowę fabryki, a na końcu spektakularne wywrócenie się o własne nogi, właśnie wstała z martwych. Po ostatnich bajaniach, w ramach których słyszeliśmy piękne opowieści o klastrze elektromobilności, wszyscy byliśmy pewni, że to koniec nieudanego projektu polskiego samochodu elektrycznego. Projektu, który przez chwilę miał rację bytu i szanse na sukces, ale stał się tym, czym staje się większość polskich projektów, czyli maszynką do wyciągania pieniędzy podatników.

REKLAMA

Poprzednia władza podtrzymywała trupa przy życiu, twierdząc, że jeszcze trochę milionów z państwowych pieniędzy i na pewno powstanie polski samochód elektryczny. To nic, że firma nie dowiozła obietnic, to nic, że budowa fabryki opóźniła się zbyt mocno, to naprawdę nieistotne, że nie dysponowaliśmy ani technologia, ani ludźmi, żeby stworzyć taki samochód. I to mnie najbardziej boli, bo gdyby w 2018-2019 r. zajęto się na poważnie tematem, to pewnie w 2023-2024 r. na ulice wyjechałyby pierwsze Izery. Może byłyby przebrandowanymi samochodami chińskiego producenta, ale byłby to pierwszy krok ku zbudowaniu czegoś wielkiego.

Później zmieniła się władza, a co za tym idzie osoby decyzyjne w spółce. Pierwszego nowego prezesa wywalono szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Następnie dowiedzieliśmy się, że projekt został wygaszony, bo był maszyną do przepalania pieniędzy, a w miejsce fabryki polskiego samochodu elektrycznego powstanie klaster elektromobilności, co tłumacząc na polski oznacza montownię, dzięki której chińskie firmy mogłyby składać samochody u nas, tak żeby ominąć cła. Jednak te wolały wybrać kraje ze stabilniejszą sytuacją polityczną, gdzie myśli się w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja. Oswoiliśmy się z tym, że Izery nie będzie, aż nagle gruchnęła niesamowita wiadomość.

ElectroMobility Poland chce 4,5 miliarda złotych.

Prezes spółki udzielił wywiadu Business Insiderowi, w którym zdradził, że złożono wniosek o 4,5 mld zł z KPO na budowę polskiego samochodu elektrycznego. Przyznam się, że zdębiałem. Prezes chce zbudować fabrykę w Jaworznie, czyli tam, gdzie miała stanąć pierwotnie. Oddajmy mu na chwilę głos:

 Te pieniądze to nasza ostatnia szansa na realizację tego projektu, jesteśmy perfekcyjnie przygotowani. Zbudujemy polską fabrykę samochodów elektrycznych, ale nasz projekt to coś więcej. Opracowaliśmy kompleksowy program na dziesięć lat, w ramach którego powstanie też centrum badań i rozwoju oraz europejska marka samochodów elektrycznych z centralą w Polsce. Wniosek do KPO to nie tylko analizy biznesowe. To również porozumienia, które uprawdopodabniają sukces przedsięwzięcia.

Zdecydowanie to ostatnia szansa na wyrwanie pieniędzy podatników, bo terminy wydawania pieniędzy z KPO są ściśle określone i zbliżają się wielkimi krokami. Prezes mówi, że musi dostać tak dużo środków, bo inaczej nie da się zrealizować tej inwestycji. To nic, że to prawie cała pula pieniędzy preznaczonych na poprawę elektromobilności w Polsce, za którą mieliśmy budować sieci ładowarek itd. Jedziemy dalej, bo w tym wywiadzie leje się samo gęste, aż się paski w pompie grzeją:

Prezes mówi:

KPO zakłada podpisanie umowy inwestycyjnej i wypłatę pieniędzy do końca roku. Do marca 2026 r. dostaniemy odpowiednie zgody korporacyjne i podwyższymy kapitał. Najpóźniej w połowie przyszłego roku ruszamy z budową fabryki. Mamy grunt, wykonawcę, pozwolenie na budowę. Jesteśmy gotowi. Budowa całego kompleksu zajmie 2-3 lata, ale pierwszą fazę skończymy po 12-18 miesiącach. Po niej będziemy w stanie wyprodukować 150 tys. samochodów rocznie.

Już to słyszałem w 2020 r. i więcej się nie nabiorę. Spójrzcie na daty. 2026 r. rozpoczęcie budowy fabryki, 2027-2028 r. pojawia się możliwość zbudowania samochodów. A wiecie, skąd wziął się ten rok? Przypadkowo to rok wyborów parlamentarnych. Najwidoczniej ktoś uznał, że Polacy mają dość sporów, która partia jest gorsza i wolą głosować za kimś, kto da im jakiś wielki projekt, wizję poprawy gospodarki. Takim czymś ma być Izera.

Musi budować dużo samochodów rocznie, bo inaczej nie zepnie się finansowo. Niestety z wywiadu nie dowiedzieliśmy się, kto kupi ten samochód, ale to zapewne nieistotne.

Za te 4,5 mld zł powstanie kręgosłup rozwoju przemysłowego motoryzacyjnego Polski. Zaczniemy produkcję i stworzymy europejską centralę marki motoryzacyjnej. A projekt stanie się rentowny.

Dzieci rzucają kwiaty, tłumy mdleją, Polacy padają sobie w ramiona. To nic, że nasz przemysł motoryzacyjny radzi sobie świetnie, a w naszym kraju znajdują się liczne fabryki zagranicznych producentów, to nic, że mamy specjalistów światowej klasy, to nic, że nasze firmy są ważnymi kontrahentami wielkich koncernów. Bez Izery nie będzie kręgosłupa. Coś niesamowitego, że ta branża ma się w Polsce tak dobrze, ale mam dziwne wrażenie, że to tylko dlatego, że do tych firmy jeszcze nikt nie wepchnął rodzin polityków, przez co zarządzają nimi osoby kompetentne.

Z dalszej części wywiadu dowiadujemy się, że chcemy skusić Chińczyków, liczymy na to, że wejdą z nami w spółki joint-venture i będzie cudownie nad Wisłą. Według prezesa bez Chińczyków polski przemysł motoryzacyjny nie ma najnowszych technologii. Czy to prawda? Odpowiedzcie sobie sami.

Ale tak naprawdę Chińczyków ma przekonać coś innego:

Oprócz pieniędzy mamy do zaoferowania dostęp do rynku europejskiego, a zwłaszcza do Polski, czyli szóstego rynku w UE i jedynego tak dużego, który jeszcze się rozwija. Ciągle mamy przewagi kosztowe na tle Belgii czy Francji. To, co oferujemy, to także elastyczność i dostęp do wykwalifikowanych, zmotywowanych pracowników. Nie ma co ukrywać – ważnym elementem w kontaktach z firmami z Państwa Środka jest też wsparcie instytucjonalne rządu. My to mamy.

Otwórzmy bramy, pomyśleli mieszkańcy Troi na widok pięknego drewnianego konia. Cóż złego może się stać? Wiemy doskonale, co wydarzyło się później. Chińczyków kusi wiele państw, ich fabryki staną w Hiszpanii, na Węgrzech, Włoszech, a w grze są kolejne kraje. Czy Polska jest wyjątkowa na tym tle? Niestety nie.

Prezes odpowiada również na pytanie ile pieniędzy można spisać na straty - to aż 244 mln. Na taką sumę składają się koszty poniesione na platformę, design, technologię itd. Ale według niego pieniądze wydano racjonalnie, nie ma mowy o niegospodarności, bo poprzedni zarząd robił, co mógł, żeby wprowadzić Izerę na rynek, ale wszystkiemu jest winne państwo, które zakręciło kroplówkę z pieniędzmi. Prezes jest optymistą, mówi, że za 4,5 mld zł spółka da radę wybudować hub technologiczny, w którym zatrudnienie znajdzie kilka tysięcy osób.

Co właściwie oznacza ten wywiad

Według optymistycznych założeń w Polsce powstanie hub technologiczny, w którym duzi chińscy gracze będą budować swoje samochody elektryczne, dzięki czemu unikną dodatkowych ceł. Polacy mają w ramach tego otrzymać miejsca pracy i miejsce do transferu technologii, a w dłuższej perspektywie narodową markę samochodów. Potrzeba tylko 4,5 mld i na pewno tym razem będzie inaczej, uda się na 100 proc.

Panie prezesie, jak pan już dostanie te 4,5 mld, to proszę mi odpalić z 10 milionów za szerzenie dobrego słowa o Izerze. Nawet nie zauważy pan, że zostały wydane, a ja wydam je dobrze.

A za podsumowanie niech służą słowa Tymona o tym, dlaczego projekt Izera upadł:

To nieprawda, że upadł. Nie upadł, bo żeby móc paść, trzeba najpierw stać, a on się nigdy nie stał. Był to miś: nikt nie wie po co jest, więc nie ma obawy że ktoś zapyta. Nazwałbym to po prostu sprytnym sposobem na wyciągnięcie ogromnych pieniędzy z państwowej kasy przy milczącej zgodzie lub nawet entuzjazmie społeczeństwa, które karmi się i mami opowieściami o nadchodzącej potędze polskiego przemysłu motoryzacyjnego. A gdy wy prosiliście szefa o nędzne 300 zł podwyżki, pewne osoby wiadrami wynosiły pieniądze z waszych podatków na „projekt polskiego auta elektrycznego”.

REKLAMA

Więcej o Izerze:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-04T20:49:27+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:41:11+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T16:05:58+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T10:43:27+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:59:26+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:19:08+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:40:30+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:03:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T18:45:52+02:00
Aktualizacja: 2025-07-01T20:12:51+02:00
Aktualizacja: 2025-07-01T17:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA